Przypisy do wierszy
1.
Wiersz cię nie zna. Obchodzi cię. Obrabia skrawaniem.
2.
Obchodzisz go. Jak datę zapadalności. Raźniej ci w tej zapadni.
3.
Następuje zwarcie. Spokojnie. Zobaczysz, kim będziesz. Zreanimuje cię, powiadomi po wszystkim. Wypisze cię.
4.
Wiersz zapada. Tli się. Wypala dziurę w tobie.
5.
Wiersz nie interesuje się twoją biografią. Uprzedza ją.
6.
Nie jest prawdą. Jest oczyszczalnią prawd.
7.
Wiersz się przyobleka.
8.
Banki – nie! klasa robotnicza – nie! reklama – nie! zwierzenia – nie! anegdotka – nie! madrygał – nie! list do świata – nie! historia – nie! naród – nie! bóg – nie! polityka – nie! To też jest rytm. On to połączy.
9.
Banki – tak! Klasa robotnicza – tak! Reklama – tak! Zwierzenia – tak! Anegdotka – tak! Madrygał – tak! List do świata – tak! Historia – tak! Naród – tak! Bóg – tak! To też jest rytm. On to rozłączy.
10.
Polityka – nie. Pra-polityka. Intruzja na poziomie krwinki, pod snem, w zapadnię między pyłkami, w budulec strachu, spoiwo obsesji, paliwo postaw.
11.
Śmierć go obraża.
12.
Takie nic, że coś. Takie cacy. Pszenica. Kiełki traw, ich przerażający botaniczny sukces. Ich ciało. Trzeba uważać – pielęgnować siebie w mchach, porostach, taksonomiach. Wyjść z królestwa.
13.
Nie musi lubić świata. Ale nie ma domu. Więc.
14.
Wiersz jest granicą twojego świata.
15.
Intymność wiersza: kocha tylko siebie.
16.
Kocha tylko siebie. W nim jedyna szansa na miłość.
17.
Nie interesuje się polityką ani historią. Uprzedza je.
18.
Pusty mesjasz. Ma tylko przebieg, historię łączeń, nędzny spis zabiegów. Ofiaruje ci je.
19.
Pusty mesjasz. Nie ma nic do dodania. Módl się do niego. Przybij do czoła. Spal w sobie. Posil się. Wykorzystaj. Wyjdź z królestwa.

Organizm i wiersz
organizm i wiersz byli sobie
notowani
notowane im było pleść
albuminy nikotynę pleśń
po kursie
odpalić chmurę neuronów
na widok ptaka w żebrach
plwociny w rentgenie
na farmaceutę narodów
na cesarza chorób
(o świcie śródpiersia
na płatek sody w mózgu
na sadze pod żebrem)
organizm i wiersz zechcą teraz
przejść w notowania kaszlu
wybaczyć pieniądz wybaczyć
i prosić o wybaczenie

Widok ulicy zimą we mgle
nic nadchodzi / nic w czarodziejskim płaszczu Prospera
T. Różewicz, „Nic w płaszczu Prospera”
powietrze mlekiem jak papier
powietrze wczesna forma papieru
ulica w proszku z brązowego mleka
w powietrzu popiół remanent
rynki papierów wchodzą
pierwsze kontakty w funduszu
notowania śniegu czarnego
notowania paździerzu w piecu
bogate powietrze
farmaceuta narodów
notowania opon kaloszy
notowania kropli do nosa
ulica jest pierwszym kontaktem
ulica wchodzi na giełdę
papier jest dłużny jest ścierny
mieszkańcy wchodzą w obieg
ścieżka w powietrzu
ścieżka dłużna w zapisie
wchodzą jak nic na niczym
swój do swego na niczym
rynki papierów wchodzą
w śniegu w brązie w debecie

Pieśń tworzyw sztucznych
Powiedzcie wierszowi że to jest bramka przez którą nie [przejdzie;
plastik skóry stawia opór daje się mocno we znaki
(zasłyszane)
Tyś jest obszar pracy maksymalnej
obszar opłat kompresji albumin i zgliszcz
Tyś jest obszar pracy mineralnej
w tobie łupki pokonują barierę wchodzą w wartość [papieru
Tyś jest miejsce zarządzania spalaniem to miejsce ten [czas
wzywasz do sieci światłowodem stajesz u bram
Sposobisz arktyczne spedycje
wzywasz rosę różę na kopalny punkt
Dajesz się mocno we znaki jak propagujesz piękno
srebrną rosę światłowodem przewodzisz w wartość [papieru
W żużlach wszczynasz śpiew i żywice tężeją [w podanym metrum
grafen pokonuje barierę wiersza własnego wchodzi do [globalnej gry
Ślesz się pod ziemię pod lód w ogniste oblicze
w sztab dyrektorów radę nadzorczą komitet koronę [rdzeń
W twojej osmozie migrują paliwa aktywują się słońca
wschodzą protokoły miazgi
W twojej syntezie kondensuje się sygnał
zadany peleng zarządza ludzkim miałem
Spokojni i odprężeni w podanym metrum
podążamy na miejsce zbiórki to miejsce ten czas
***
Powiedzcie wierszowi że pleciemy ekrany ze światła [i strun
wypatrujemy wkładu prosimy poręki porady
Przeniknięci wierszem stanowimy tworzywo [sprasowane na wieki
W obszar królestwa odwleczeni tam też czytamy [memo przesłanie
Wierzymy żeśmy mu jedyną ofertą w niego [przenosimy poznanie
byśmy przekazali materiał na kurs arkusz i miał

Koniec alienacji organizmu
Jeszcze raz / stwierdza ze zdumieniem / że istnieje ktoś poza nim
Zbigniew Herbert, „Alienacje Pana Cogito”
Organizm trzyma głowę w dłoniach
i puszcza na synapsach
otwarty
pościel skóra książka światłowód
otwierają amforę
nerwem
krew i skóra archiwizują
po stykach pieśń
którą inne organizmy
ślą po stykach
organizm żywi archiwum
bierze do siebie wiersz o amforze
skanuje otwiera naczynie
przyobleka żywi włącza
nie istnieje poza tym
tym wierszem co poza nim

Neofita rafinata
wiersz szuka się poza
wiersz że psuje
nie koduje nie klaszcze
algorytmicznie nie
kupczy szyldem brednią
nie kręci nie mrozi lodu
nie wstawia ludziom
trawi przez beton i lód
mówi: „kapitał
jest martwy ja błyszczę
nad martwym szyldem
kruszę neon na pył szron
puszczam przez siebie benzyny
ponad lodem wiążę
martwy gaz w wiązkę
takem was umiłował”

Kręci przestworze
Wróżu kolekcji ciebie prosimy na czyste wyznanie sekundę przed wybiegiem
To będzie szczere wyznanie kolegi od stołu mikserskiego
Całe galerie mu się kłaniały kiedy szedł palcem po skrypcie przeistaczał dane by ich obnażyć
Ci co głodowali dostali większą działkę projektu spazmu i łaski tymczasem
Ci co chorowali otrzymali wymaz rejestru i dane w czystym partyjnym betonie
Ci co gnili ze strachu przed brakiem wartości własnej dostali idola jednym bryzgiem zaćmy na wizji
O matko na wizji na katafalku oni się tobie kłaniają bo wizja nagą postacią własną twoją
O matko na wizji im się należy odebranie twarzy na oczach to im dobrze się nada
Smutno mi monitorze bo tkankę nam toczysz wróżysz nam branie w sam raz na miarę pustki naszej
Wróżu skontaminowany wypowiedz się za nas dreszczem przeniknij
Na stanowisku trwając przy serwerze takie przejąłem wyznanie
Pomny na wieko inteligentny projekt lepił nas w blokach przy skrypcie operatora na stole
Wróżu przemianowany liderze szoku tobie są dzięki za talent
Obnażonych nie szczędź niech pomną na wieko i sczezną w dawce rozbryzgu własnego
Tak im pisało na stole wśród suchego chrzęstu zastępów ze skryptu

fot. Marcin SpatzierKacper Bartczak – ur. 1972 r. Poeta, krytyk, tłumacz poezji. Autor czterech tomów poezji, w tym „Przenicacy” (WBPiCAK 2013). Najnowszy tom, w skład którego wejdą prezentowane tu wiersze, ukaże się w tym roku nakładem Domu Literatury w Łodzi, w serii „Białe Kruki Czarne Owce”. Autor książek krytyczno-literackich, w tym „Świata niescalonego” (Biuro Literackie 2009), za który otrzymał nagrodę „Literatury na Świecie”. Tłumaczył poezję Johna Ashbery’ego, Petera Gizzi, Rae Armantrout. Uczy literatury amerykańskiej na Uniwersytecie Łódzkim. Stypendysta Fulbrighta i Fundacji im. T. Kościuszki.