wiersze

Krzysztof Siwczyk

Międzyseans

przeskakujesz z obrazu na obraz jak iskra w magneto
dajesz do zrozumienia rzeczom że je widzisz w błysku
natychmiastowego wskazania tracą moc przeistoczenia
w swoje nazwy które znaczą tyle co dym po przejściu
spięcia na łączach linii wysokich napięć stojących
w horyzoncie twojego zapatrzenia gdzie chcesz iść

jak najdalej od miejsca postoju zatrzymany kadr
uwagi w jakim twój profil wyznacza kierunek podróży
będzie moim drogowskazem gdy już poprzestanę w chandrze
w pokutnym schronie ciała z resztówką suchej tkanki
z jakiej wydobędziesz znajomą postać towarzysza zabaw
w beztroskę opanowującą każdy kąt niebyłego domu
popielonego w zarzewiu języka gdzie się nie udać
jakbym nie próbował nigdy mówić jestem
wysłowiony w tobie do cna płomienia

Bezformie

katalogi wynaturzeń na meblach w poczekalni
mają dziś nowe wydania wydzierasz z nich strzępy
obrazków wkładasz je jako zakładki do historii
paru apokalips kwietny ogród obrodzony sad udatny
dom psa którego się boisz kot robi lepsze wrażenie
puszczony samopas poza opowieść o konstrukcji
zależności jakie zachodzą między lokatorami raju

nie należysz do zakładu entuzjazmu po prostu
masz usposobienie odbierasz fiszki z całości
fałszerstw którymi usłane są tutejsze nieba
i wywodzisz z nich kolejne bałamutne ciągi
zaniemówień w obliczu tak cząstkowego firmamentu
spraw z góry jednak załatwionych raz a dobrze
wyciętych w pień jak dziąsła na dentystycznym fotelu

w kwietnikach kiełkują trzonowce przez taflę 
parkowej fontanny wyrzyna się kieł czepliwej formy
która zostaje z tobą na dłużej a nawet na zawsze wypada
sobie wypalić pod powieką jej wystawny herb zatknięty
na wieży widokowej z jakiej zobaczysz zawczas bezformie [bólujak ciało z destruktu wiszące w przeczystej witrynie dokonań
dalej robi takie oczy

Nieimię
 A.L.
w czasie rzeczywistym mewi lineaż komunikuje
koniec turystki wspomnień od nikogo nic się nie zaczyna

z tego się bierze przeszłość jeden ptak w dali
jak wejście do bieli  widzi twoje zawzięte oczy

to się może zdaje na niewiele ale kieruje cię tam
strona po stronie doszczętny inicjał wiekuisty epizod

koli jak igła przeszła przez motki dratwy w próżnię
sztrykowanej torby co pomieści egzemplarz ciebie

kto się pod nim podpisze obiema zajętymi ogniem rękami
ten spoczywa w pokoju wydziobany do żywej treści

Kateksja

w punkt wbity wzrok od dłuższej chwili nie porzuca
samotnych nocą przedmiotów od których nie wiedzieć
czemu odstąpiły podstawowe zastosowania jak instrukcja
zerwana naprędce z ponoć wyczekiwanego drugiego życia

wskrzeszamy stare bambetle pociągnięte impregnatem [farfocle na desze to możemy być my popamiętane przez błoto pyły
w lucyferycznej kruchcie ujdą pod zelówkami dreptaczy
trzymających poziom obłędu jakby chodziło o obiektywność

we wszystkim ma słuszność toń tych oczu wystarczy
do podziału morzom oblegającym wyspę jaką jesteśmy w [dryfieperspektywy z lotu ptaka wygląda wygaśle ponad linią chmur
rozpoczyna harce iskrzy między nią a nami misjonarskie [słońce

kto je tam wie w czyim imieniu i za jaką sprawą czyni [pragnieniewykańcza lodowe grudki pod serdecznym palcem dziecka [które ma nikogo na uwadze i ani mrugnie nie ma większego znaczenia
co topi zaspokaja

fot. Radosław Kaźmierczakfot. Radosław KaźmierczakKrzysztof Siwczyk – ur. 1977, autor dziesięciu tomów wierszy i dwóch książek eseistycznych. Mieszka w Gliwicach. Prezentowane wiersze pochodzą z tomu „Jasnopis”, który ukaże się w 2016 roku.










Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.