wiersze

Oliwia Betcher

prawda czyści wolniej

(RG & MS)

mężczyznę poznaje się po tym,
jak zaczyna znajomość. na przykład byłam wtedy jak połowa ciebie, miałam
sukienkę o długości jeszcze nie sama chciałaś, ale już nie panna
świętojebliwa – zawsze zasłaniam tyle, żebyś chciał zobaczyć
wszystko. zakodowałeś zatem: zlękniona trochę czasem, za to w myślach

zator. głowa prawie pękła od piękna wokół: szum jak szuranie
wysłużonym sznurkiem po wysuszonej ścieżce. szczękanie
z zimna, choć wiosna. i szczekanie słyszane z odległości.
stukanie zepsutej walizki waliło, przyznam,
dosyć finezyjnie, w barierę synestezji.

na rynku nad ranem tłuczone szkło. szłam w tłum, tłumaczyłam,
że boję się, że kogoś bolę i że koherentny marcin z marsową
miną minął się z powołaniem. wojsko zrobiłoby mu lepiej niż kobiety
puste jak kościoły, ale kości grzał, rzuciwszy się, jeśli już, to w błoto pyskówek.
pałętał się jak chłopiec, którego nie będzie po co pamiętać po pięciu latach. mężczyznę
poznaje się po tym, jak zarzyna się dla sprawy.


musi#1

(RS)

zapętlenie w zacieraniu (obrazu i śladów) żeby sobie udowodnić
że tylko nieziszczalne jest niezniszczalne musi zostać chociaż
jedno wierzę opowiedz jeszcze raz o eksperymencie
z lalkami w latach pięćdziesiątych zdjęcia zostają jak strzępy
rozmów o czarnych dziurach czarnej muzyce czarnych dniach
i białych od blików nocach - lusterka odbijają kolejne lusterka
albo trochę mi jednak odbija zaczynam mylić turbulentne dyskusje
z czkawką czekaj stop opowiedz mi jeszcze raz o wszystkich swoich
ciemnostkach czasem dobrze jest poczuć że jesteś
czyimś centrum



musi#2

wierzę - musi zostać choć jedno wymyślone wymodlone wymień
co tam chcesz odkąd nie chcę nikogo już udomawiać niczego nie muszę
udowadniać walić te walkę bo zawsze i tak żal że żar roztapia skrzydła
przed lądowaniem na wybrzeżu itaki i tak każdy odwrót zamieniam
w żart potem rozklejam się albo to tylko drobne zakłócenia
o lekko podejrzanej proweniencji


przetrącony refleks albo utajony refluks

I.
i że parzę, gdy patrzę, też nieprawda. przyszedłeś posłuchać plotek? wpadła
mi do odry półka pełna przereklamowanej poezji.
koledzy wyłowili, co się dało i to, czego nie
też wyłowili. to działa

na zasadzie: co jest twoje, to moje, a co moje, to pochwal. proste
patenty jak przerobić przyjaciela w petenta albo pęd pod wiatr.
wszechobecna wszechwiedza. entliczek mętliczek, czerwony policzek? wal,
tylko szczerze (pochowaj powściągliwość), co mam
ściągnąć tym razem? majtki? aktualizację
majnkrafta? przypadkiem napomknę, że osobiście
nie param się paranoją, odkąd potrafię wykalkulować różnicę między: być
o kogoś zazdrosnym, a zazdrościć kogoś. od kiedy moim zadaniem
jest słuchać, też mam coraz większą potrzebę wyjścia
przed wyjaśnieniem, potrącania (przypadkiem i za uszkodzenia). wpadania
w słowo jak w nurt.

II.
od kiedy zadaniem przestało być schudnąć, wsłuchiwałam się
w schludnych kolegów, już tylko czekając na wykolegowanie. lgnęłam momentami,
i przerastało mnie posłuszeństwo, ale nie przyrosło, choć fakt, zbyt wiele
razy wyciągałam rękę i łazęgów z bagna. po wszystkim
poodsuwałam przyległe przedmioty. w tej metodzie jest szaleństwo: moda
na niepodobanie przydarza się przypadkiem jak porozumienie – tak twierdzi
tarot i jasna logika – cholera! – wpadł mi znów do odry odratowany szczeniaczek. wiesz, że większość
węszy tu jeszcze w poszukiwaniu? szastają szemranym szacunkiem do przedmiotów, sure, realistycznych. przyjmują rezygnację za symbol nowej wiary.

Oliwia BetcherOliwia BetcherOliwia Betcher - założycielka Fundacji Leksem. Recenzentka literacka, autorka tomu „Poza” (2015). W latach 2013-2017 redaktorka działów Przekłady i Krytyka w piśmie „Inter-Literatura-Krytyka-Kultura”. Współzałożycielka i redaktorka Babińca Literackiego. Trener umiejętności językowych i komunikacji. Mieszka w Warszawie.