Z przejmującego zimna
Złapałem za rączkę chłopca w wózku,
żeby sprawdzić, czy nie jest mu zimno.
Chłopiec się zląkł, jego tata zdziwił,
szybko cofnąłem rękę, przeprosiłem.
Nad rzeką
Chłopcy rzucali deskę z prądem rzeki
i wskakiwali na nią z rozbiegu.
Zapytałem, jak to się nazywa.
Skimboard.
Powtórzyłem,
żeby się upewnić. Dokładnie.
Lecisz ślizgiem
dziesięć, piętnaście metrów, człowieku.
Wziąłem łopatkę
i wykopałem z Hanią dołek w piasku.
Malwy
Malwy. Znalazłem.
Blok obok naszego
ma wyjście z klatki wprost w malwy.
Znalazłem. Malwy.
Pytam Hani, czy wie,
jak się nazywają te kwiatki.
Tak, nie, odpowiada.
Malwy, mówię.
Malwy, śmiesznie.
Rechoczemy. Malwy
rozgłaszają nasz śmiech
jak kolorowe megafony.
Praski rybak
Po Bożym Narodzeniu
w nowiutkich kaloszach
wchodzi w jedyną kałużę