wiersze

Zofia Bałdyga

wiersz przeciwko słowu

Strzępić wspólny język przeciwko wszystkim. To jak rzucanie szklanymi paciorkami w chropowaty beton. Rytm nie gwarantuje sukcesu. Uwaga na sypiący się tynk i spadające gwiazdy. Deformacje są tematem tabu, więc nie daj się trafić.

W zeszłym tygodniu sopel lodu zabił tu kobietę, a w telewizji mówią, że woda jest życiodajna. Wszystko zależy od stanu świadomości, od tego, jak gęsty spowija nas dym.

Dobro ginie od rykoszetu, nic się nie dzieje, nie mam prawa moralizować w sukience przed kolano, to przecież jasne. Płacz ma zostać umorzony, albowiem zgromadzenie było legalne. Stosowne oświadczenie dostępne jest w trzech językach, wszystkie są ojczyste, żaden matczyny.


przysposobienie obronne

Wydmuszka jest smutniejsza niż śmierć, a świat nie wierzy już czynom, trzyma nas na muszce niezmordowanie trzepoczącej skrzydłami. Czy wojna hybrydowa ma swoich poetów? Odmień się w celowniku, przysłuż rewolucji. A czy poetki? Notatki nie wystarczą. Wojna jest tylko jedna, za to wielokrotna. Mury pozostają zimne, choć odbierają ciałom ciepło. Organy nadrzędne przesiedlają życie. Inne życie drży, jeszcze inne przemyca podpłomyki. Refleksy są zawsze pod ręką, pisz do mnie, codziennie. Wieść niesie, że krótsze wersy pozostają wolne. Pod twoją obronę uciekam się, mowo, zanim porwie mnie syndrom obcej rzeki.


filtr towarzyski

Grzechy pasą się na łące. Czy fotosynteza musi oznaczać harmonię? Czy bywają symbiozy nieorganiczne? Czy spędzisz ze mną noc? Szklarniowe dzieci nie znają odpowiedzi, nie domyślają się nawet, że i one są nomadyczne. W kolejnym odcinku uratuje je samotny rowerzysta, zadeklamuje im świat w czasach ostatnich.

Nie wiem, czy ktokolwiek jeszcze improwizuje. A przecież każdy urodził się przed wojną. Tutaj wiele kobiet nosi na szyi kluczyk. Wieczorami opowiadają mu o swoich przeżyciach. Damy z kluczem, damy z kodem. Rowerzysta jedzie dalej, być może zahaczy o jakąś demonstrację. W mniej burzliwym tygodniu kupi warzywa, moc warzyw, moc uzdrowień.


niż atmosferyczny

Subtelna granica między modą na protesty, a protestem przeciwko modzie. Liczę różnice, spiłowane do krwi. Mieszczą się w kadrze okna. Cenię regularność rysów, jasność ram. Ceny emocjonalne strasznie poszły ostatnio w górę. Tak pięknie jest zdobywać szczyty, nucisz. Zenit jest celem ruchomym, ma go na celu całe pokolenie. Przeszklona witryna deklaruje sprzeciw. Resztę dopiszą ci, którzy przyjdą po nas. Przez nas. Przyjdzie po nas powódź, na razie topnieją lody, nie dochodzi jednak do zbliżeń. Pierwsze szlify goją się powoli. Zadowalamy się mięsem na wierzchu, wiecznym posagiem. Fałszywym śpiewem, czystym hasłem. Wspólnym mianownikiem z zaostrzonym końcem.

Zofia BałdygaZofia Bałdyga


Zofia Bałdyga
, ur. 1987 w Warszawie – autorka tomików „Passe-partout” (Warszawa 2006), „Współgłoski” ( Nowa Ruda 2010) oraz „Kto kupi tak małe kraje” (Warszawa 2017). Absolwentka Instytutu Slawistyki Zachodniej i Południowej UW. Tłumaczka młodej poezji czeskiej i słowackiej. Mieszka w Pradze.