połknąłem sam siebie; wtedy było ciemno
kiedy się obudziłem, był już rześki świt
}|{
klituś blantuś, mruczanko zastukaj w okno: zbieramy makatki
i jedziemy z wycieczką na pobliskie szczyty
nang champa i om mani padme, na kobiety które porównuję
(ich metaliczne cząstki znaleziono w sercach
młodych mieszkańców miast)
mam program kulinarny „gotuj z aliną” – wolno raz na ruski – to jest
kuchnia, w której nie obowiązuje zasada: mierz dwa
razy
tnij raz
to są okularki żeby pływać w rzece dźwięku
to jest styl wysmakowanego szmateksu
trzeba robić sztukę w ten sposób, żeby tobie samemu się podobała
okruszek kwarcu
zagubiłam się we śnie, podaj mi więc proszę pomocną piąteczkę,
całe ciało jest powierzchnią styku i – czy to możliwe? – pobudliwość
tak elektryczna, doskonała jakość połączeń, różnice stężenia
jonów w joni to galopująca gramofonia, gwizdek
żyłka lub listek, skrzydełko motyla, kilka stadiów biedronki
larwa bromoważki, w powietrzu flirt opiłków, sporo sporyszu
trochę pochodnych, studiowanie dojrzałości: jesteśmy sumą
chemicznych zdarzeń trudno się nie zgodzić
kiedy jest samo w sobie
euoi
spizgana – nie wyrokuj, czy pakować bety czy pakować się w debet
może ten list znajdą wśród śladów samobójstwa
może się jeszcze nauczysz wypływać
kiedy pcha się na usta tyle prostackich wyrażeń
wieszczka czy wytyczna, oświecenie w postaci niesympatycznej
halinki w wyciągniętym swetrze i stanie wskazującym
która przyszła nad ranem po swojego typa
albo pani leży na ziemi i ssie kciuk. a ty nie leżysz. nie
przewalasz się właśnie rumowiskiem dymu (bogaci ludzie
przyjeżdżają tu po to, żeby to oglądać)
czy pani pisanie jest dobrze widziane w pracy? w takich chwilach
ręce robią, o coś prosiła miesiące
ciało się spina i nie wydaje mi się
że ktoś na tym traci