CHOPIN:
Według Andrása Schiffa

Tomasz Cyz

András Schiff nie chciał przestawać, czekać na wsłuchaną podczas gry, a rozpraszającą go w krótkich pauzach pomiędzy częściami publiczność. Chciał tylko grać – z wielką kulturą, wrażliwością, żarliwością, w ogromnym skupieniu

Jeszcze 1 minuta czytania

Chopinowska rocznica jeszcze przed nami, a koncertów pod hasłem „Rok Chopinowski” przybywa i przybywa. Ale nie wszystkie dostarczają takich doznań, jak ten w warszawskiej Filharmonii Narodowej, z Andrásem Schiffem w roli głównej.

Schiff w Warszawie

Recital z cyklu „Mistrzowie fortepianu”: András Schiff. J.S.Bach, „Das Wohltemperierte Klavier” BMV 846–857 (I część); F.Chopin, 24 Preludia op. 28. Filharmonia Narodowa w Warszawie, 31 stycznia 2010.

Zaczęło się niewinnie – bo od Bacha. Węgierski pianista, siedząc za steinwayem, zagrał preludia i fugi z pierwszego zeszytu „Das Wohltemperierte Klavier” BMV 846–857. Zagrał fenomenalnie. Od pierwszej nuty, pierwszych fraz, przywołujących natychmiast późniejszą przeróbkę Schuberta (Preludium nr 1 C-dur). Ale to, co było największą wartością tej interpretacji (i za co cenię Schiffa od dawna), to niepoprzestawanie na fragmencie, niezatrzymywanie się na jednym preludium i fudze, na jednej tylko tonacji.

Schiff grał tak, jakby pomysł z wykorzystaniem całego koła kwintowego przez Bacha nie był tylko techniczny, formalny. Gra Węgra nie spełniała się więc na jednej części, obejmowała całość (w tym przypadku tonacje od C-dur do f- moll). Preludia odbijały się w sobie, fugi dopełniały się wzajemnie. Przestawały być oddzielnymi bytami, tylko częścią całości. Kosmosu.

Andreas Schiff, fot. Decca/Universal Music PolskaPodobnie było w cyklu 24 Preludiów op. 28 Chopina (granych na pleyelu z 1860 roku – oba fortepiany są własnością pianisty i przyjechały wraz z nim). Schiff nie chciał przestawać, czekać na wsłuchaną podczas gry, a rozpraszającą go w krótkich pauzach pomiędzy częściami publiczność. Chciał tylko grać – z wielką kulturą, wrażliwością, żarliwością, w ogromnym skupieniu – oddając poszczególnym preludiom przynależne im barwy i jakości. Pieszcząc je, wzbogacając.

Przypomniał mi się styczniowy koncert Lang Langa – tego fircyka w zalotach; pianisty wybitnie muzykalnego, ale niewiedzącego, co z tą muzykalnością zrobić i dlaczego. Najpierw dojrzeć – przede wszystkim do muzyki. Nie Lang Lang więc. Schiff Schiff. Tylko.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.