Jeszcze 4 minuty czytania

Alex Freiheit

NIE POPISUJ SIĘ: Dziewczynka, Kobieta, Artystka

Alex Freiheit

Alex Freiheit

„Podobno jesteś wielką fanką Ewy Demarczyk. Nie mogłabyś tak jak ona, jak dama?” – pyta Dziewczynkę dziennikarz muzyczny. No właśnie. Przestańcie mieszać szambo z perfumerią. Zamówcie tekst u Rafała Księżyka.

Dziewczynka nie chciała chodzić do szkoły. Nie pamięta już teraz dlaczego. Pamięta, że się bała. Być może chodziło o jej najlepszą Przyjaciółkę. Pamięta, że biły się w śnieżnej zaspie i jak zatrzymało się auto, to ze strachu przestały i uciekły. Później chyba szybko się pogodziły. Pamięta, jak Przyjaciółka zerwała z nią przyjaźń i przeszła na stronę tych, które śmiały się z dziewczynki, że miała ubrania z lumpeksu. Ale czy to wystarczyło, by udawać przez pół roku ból brzucha? Nie jest pewna, czy o to chodziło. Leczyła ból brzucha, by nie chodzić do szkoły. Bała się. Nagrzewała w herbacie termometry, nagrzewała głowę lampką biurkową bez energooszczędnej żarówki. Zbiła przy tej okazji trzy termometry. Raz nawet wcisnęła rtęć pomiędzy wąziutkie szczeliny między panelami. Jako lokalizację bólu podała lekarce prawą stronę brzucha, ale nie wyrostek. Wyrostek wielokrotnie naświetlany, prześwietlany, wyświetlany. Jest w porządku. Gdy lekarze rozkładali ręce, pozostali tylko radiesteci z najmniejszych miast Polski. Dwóch z nich zapamiętała najwyraźniej. Ten pierwszy był siwy i oglądał bezdotykowo wnętrzności przez jasną skórę Dziewczynki. Jak litanię wymieniał poszczególne jej narządy. Paciorek po paciorku, narząd po narządku. Ze wszystkich nazw mantrycznie ułożonych w zaklęcie do wnętrzności zapamiętała tylko grasicę. Kojarzyło jej się to z łasicą, z kreskówką i śmieszyło jak złe. Nie mogła się jednak śmiać. Bolał ją przecież brzuch. Niewiele się wtedy śmiała. Nie pozwalała sobie na to. Drugi z kolei przykładał jej do ciała jakiś niezidentyfikowany przedmiot badający nie wiadomo co. Na pewno nie jej brzuch, ten był przecież zdrowy. Ale przedmiot ten ją przerażał – połączenie walkmana zepsutego z kawałkiem plastiku, który pachniał zepsutym głośnikiem starym i kurzem i jak to wszystko się mocno nagrzeje, to taki zapach jest specyficzny. Kurz z cukrem – tak można określić smak kulek, które dostawała do jedzenia od czarodziejów różnej maści. I inne kamienie, woreczki i instalacje z drutów. Taka arteterapia. Nie pomogła. Dziewczynka po pół roku wyzdrowiała sama. Podjęła decyzję o tym, że jest zdrowa, i zaczęła na nowo chodzić do szkoły. Nie pamięta, dlaczego i co sprawiło, że przestała udawać ból brzucha w prawym dolnym rogu. Być może potrzebowała chwili dla siebie. Być może potrzebowała wyleczyć coś poza brzuchem, co było chore. Pewnie też potrzebowała jakiejś rozmowy, ale teraz już na to za późno. Już nie pamięta nawet, o czym chciała wtedy porozmawiać. Może właśnie teraz to robi. Nie oceniam zachowania tej Dziewczynki. Dziękuję jej, że przetrwała coś, co na pewno wydawało się jej czymś ciężkim do przetrwania. Radziła sobie, jak mogła, dziękuję, że przetrwała. Zdrowie Dziewczynki.

***

Kobieta, matka, małżonka. Żona zdradzana przez męża. Zdarza się. Zdarza się i tak, że co w rodzinie, to nie zginie, więc za wszelką cenę chce się zatrzymać tę drugą osobę, nawet gdy... Nie oceniam tej Kobiety. Radziła sobie, jak mogła, by wytrwać dla miłości. Bała się, że straci ukochaną osobę, z którą spędziła pewnie kilkadziesiąt pięknych chwil, i przetrwali.

„Jeszcze mi tylko z oczu jasnych spływa do warg kropelka słona. A Ty mi nic nie odpowiadasz i jesz zielone winogrona”.

Kobieta udawała omdlenia. Udawała je zawsze wtedy, gdy czuła się zagrożona. Gdy czuła, że znowu pojawiła się ta druga, rzęsami zakryta. Udawała je zawsze w obecności Dziewczynki. Ta wiedziała, że odbywa się tutaj teatr dość nieudany. Ten rodzaj aktorstwa przynależny do filmów niemych już dawno przestał działać. I może powracać w pewnych konwencjach i Dziewczynka nawet porównywała kobietę do Asty Nielsen, ale wiedziała, że to, co działało i nadal działa na ekranie, jest kiepskim wyborem na udawanie choroby. Omdlenia. Przynależne do histerii, więc łatwo to było mężczyźnie zdyskredytować jednym słowem. Wszyscy jednak cierpliwie czekali, aż Kobieta zemdleje, kładli ją na łóżko i wtedy ta wyczuwała moment, w którym poczuła się lepiej, i po prostu otwierała oczy. Być może dla niej ta ucieczka w fikcję była potrzebna. Kobieta była na szczęście zdrowa, więc jej omdlenia nikogo nie wprawiały w zmartwienie. Żyła dalej i w pewnym momencie po prostu zrezygnowała z tego sposobu na zatrzymanie przy sobie Męża. Mąż został, nie wiadomo, czy kiedykolwiek o tym porozmawiali. Nie oceniam tej Kobiety. Zdrowie Kobiety.

Czasami jednak Dziewczynka i Kobieta przypominały sobie o tym, że Mąż ma kogoś innego. Kiedyś Dziewczynka oglądała koncert w telewizji. Był to koncert dedykowany twórczości Ewy Demarczyk. Aktorki ubrane w czarne suknie, z orkiestrą w tle, po sączących się uznaniem dla artystki słowach Marcina Kydryńskiego wcielały się w postać tej prawdziwej PIOSENKARKI. Kinga Preis płakała w Tomaszowie. Justyna Steczkowska rozbudziła w sobie dziewczynę szamana, by wpaść w potok słów na karuzeli z madonnami, które w jej wykonaniu były rollercoasterem. Dziewczynka wzruszała się i odkrywała nieznaną jej zbyt dobrze twórczość Ewy Demarczyk. W domu nikt jej nie słuchał. Kobieta nie mogła spać prawdopodobnie przez gonitwę myśli, na które z pewnością cierpiała przed zaśnięciem wielokrotnie. W głowie przerabiała scenariusze, wyobrażała sobie, co powie, gdy spotka tę drugą kolejny raz. Snuła plany związane ze swoim przetrwaniem i chciała zrozumieć, jak może przetrwać to bardziej. Wydawało jej się, że zaatakowanie tej drugiej kobiety będzie wydarzeniem katarktycznym. Dziewczynka to wiedziała, ponieważ sama zostawała wielokrotnie oddelegowywana, by iść do mieszkania tej drugiej i wyjaśnić jej, co to jest pięść, a najlepiej nabluzgać. Dziewczynka to zrobiła i sama nawet zaczęła wyobrażać sobie, że następnym razem powie to lepiej, mocniej, pewniej, a już na pewno tak, że ta druga przestanie zgrywać cwaniarę i wreszcie przyzna się do swojej winy. Tylko nikt – ani Mąż, ani ta druga, ani nawet Kobieta – nikt nie czuł się winny tej sytuacji. Nikt o niej nie rozmawiał. Wszyscy byli zamknięci. Może nawet chorzy na tę chorobę. Dziewczynka czuła się winna. To ona pierwszy raz pokazała Kobiecie esemesy w Nokii z polifonicznymi dzwonkami od tej drugiej. Nie oceniam tej Dziewczynki. Dziewczynka chciała, by wszyscy przetrwali, by wszyscy byli zdrowi.

Tej nocy Dziewczynka nie myślała o niczym innym jak tylko o Ewie Demarczyk. Zastanawiała się, kim ona jest, czy w ogóle żyje? To też nie było do końca dla niej jasne. Matka weszła do pokoju i przysiadła się do swojej córki. Dwie kobiety oglądały koncert przepełniony tekstami o miłości. W pewnym momencie na scenę weszła Anna Czartoryska, która wykonała wielkie „Grande Valse Brillante”.

„Wyłącz to” – powiedziała Kobieta.

Dziewczynka nie wie, co się dzieje, przecież ona tak pięknie śpiewa, tak mocno się wczuwa, chciała wczuć się razem z nią, chciała tego wczucia się nauczyć od Anny Czartoryskiej.

 Wyłącz to, ona jest podobna do tej...

Kobieta nie musiała kończyć. Dziewczynka sama przecież widziała podobieństwo. Przypomniała sobie, jak jej chłopak powiedział kiedyś, że w sumie ta druga to niezła laska, więc się trochę nie dziwi. Takie wyczucie podobne do tego, którego doświadczała podczas rodzinnych obiadów. Subtelność godna atlety i huzara, i męża.

Po kilku latach Dziewczynka robi o tym performans pt. „Zdrowie Kobiety”. Zestawia w nim swoje udawanie choroby brzucha z omdleniami swojej matki. Na koniec wprowadza Ewę Demarczyk. Śpiewa jej „Grande Valse Brillante” i mdleje na scenie. Na performansie jest reżyserka, która chce zrobić z tej historii film. Robi go. Dziewczynka ma być w nim narratorką. Zgadza się. Reżyserka podjęła próby kontaktu z Ewą Demarczyk, by ta wyraziła zgodę na użycie „Grande Valse Brillante” w tym filmie. Miała to być scena, w której kobiety razem ją oglądają, a matka chce, by córka to wyłączyła z wiadomych już wam względów. Podobno Demarczyk przekazała wyraźną niezgodę na taki gest artystyczny. Reżyserka postanowiła zastąpić ją Urszulą. „Grande Valse Brillante” zastąpione Urszulą. Dziewczynka nie przekazała swojego niezadowolenia tym faktem Reżyserce. Oburzyło ją to być może, tak jak podobno Ewę Demarczyk oburzył kiedyś fakt, że zamiast dwóch fortepianów na scenie miała jeden, choć z drugiego i tak nikt nie korzystał. Ewa Demarczyk umiałaby z tej sytuacji wyjść z aferą godną prawdziwej diwy. Dziewczynka skorzystała z umiejętności wyniesionych z domu. Nigdy o tym z Reżyserką nie rozmawiała, po prostu przestała się do niej odzywać. „Grande Valse Brillante” zastąpione piosenką Urszuli. Całe „Zdrowie Kobiety” właśnie przewróciło się w grobie.

Dziewczynka wielokrotnie jeszcze wracała do twórczości Ewy Demarczyk. Widziała w niej wzór piosenkarki, diwy, damy, artystki. Po jej śmierci poproszono ją nawet o to, by napisała o niej felieton. Gdy zaczynała współpracę z tą redakcją, zaproponowano jej napisanie pierwszego tekstu o Korze, po jej śmierci także. Dziewczynka widziała klamrę kompozycyjną, na punkcie których miała oldskulową obsesję. Nieznane są jednak dalsze losy Dziewczynki. Możemy przeczytać jednak jej tekst o Ewie Demarczyk, który chciała zacząć pisać od razu, gdy ją o to poproszono. Dwa dni przed śmiercią artystki Dziewczynka robiła swój pierwszy w życiu tatuaż drugiej osobie. Tancerzowi, artyście, który ją o to poprosił, jak i wielu innych ludzi. Dziewczynka zobaczyła, że ten ma wolne miejsce w okolicy miejsca, w którym symbolicznie znajduje się serce, na lewej piersi. Postanowiła, że zrobi na nim równie symboliczny znak. Wytatuowała mu plasterek, by się zagoiło teraz i zawsze, i forever. Postanowiła, że nie użyje maszynki, bo nie wyobrażała sobie, że może tak delikatną materię potraktować wibrującym długopisem. Użyła więc igły. Tancerz pokazał jej choreografię prawidłowego wykonania tatuażu. Dziewczynka zabrała się do aktu. Podczas robienia tego tatuażu śpiewała „Grande Valse Brillante” – rzecz o złamanym sercu. Złamanym sercu Kobiety, Dziewczynki, Tancerza. Symbol choroby i zdrowia, jak plaster. Nie planowała tego. Po prostu ta piosenka sama przyszła, by stać się soundtrackiem do sceny o bliskości dwóch obcych sobie ciał, które pewnie sporo kiedyś chorowały i dzięki takim aktom jak ten próbują jakoś wyzdrowieć, wykurować się. Dwa dni później umiera Ewa Demarczyk. Ciekawe, co by powiedziała na to, że jej piosenka stała się soundtrackiem do kolejnego właściwie performatywnego aktu, który odbył się między ludźmi, z którymi pewnie nie chciałaby mieć nic do czynienia. Dziewczynka nie zaczęła jednak tego dnia pisać. Tyle się teraz dzieje w Polsce. Ludzie są zamykani, bici, poniżani. Ludzie są szczuci, prowokowani, zgniatani. Jak w tym kontekście można napisać tekst o artystce, która na przykład ma na swoim koncie niezły wałek z kasą od miasta Krakowa – filmowy wręcz. My tu jakieś tarzanie się po ulicach i szarpaniny, brak snu i wycieńczenie organizmu. Chorujemy przez to, że połowa kraju nazywa nas chorymi. A tutaj tekst powinien wjechać o diwie, tribute to.

„Podobno jesteś wielką fanką Ewy Demarczyk. Nie mogłabyś tak jak ona, jak dama?” – pyta Dziewczynkę dziennikarz muzyczny.

No właśnie. Przestańcie mieszać szambo z perfumerią. Zamówcie tekst u Rafała Księżyka, który opisze Ewę tak, że jeszcze czytelnik się z tego dowie czegoś nowego, odbędzie swój własny lot nad analizą jej twórczości.

Dziewczynka pomyślała jednak, że powinna. Że już tyle razy odnosiła się do twórczości swojej wielkiej idolki, że przynajmniej powinna napisać o tym, co w niej wiedziała. Ale nie mogła przez długi czas zacząć. Była chora, schorowana krajem, w którym nigdy nie chciała się ukrywać, choć absolutnie zazdrościła Demarczyk jej kryjówki i w ogóle tego nie oceniała. Wręcz podziwiała. Zastanawiała się jednak, po co w tym kontekście, w którym ma powstać ten tekst, są nam artyści, którzy przecież i tak nigdy nie wstawiliby się, nie podnieśliby głosu, nie sprzeciwiliby się. Artyści, którzy zrezygnowali dobrowolnie z tej presji opowiadania się. Być może tacy właśnie są bardziej potrzebni nawet? Być może „Taki pejzaż” mówi więcej o tym, co dzieje się obecnie, niż jakikolwiek inny protest song z JEBAĆ PiS obowiązkowym już w kulturze, jak różnorodność na platformach z serialami. Być może dlatego Dziewczynka śpiewa „Taki pejzaż” w Puszczy Knyszyńskiej w rocznicę Marszu Równości w Białymstoku i ma on większy wydźwięk w kontekście tej wojny niż cokolwiek innego, co powiedziała podczas tego koncertu?

Dziewczynka ma świadomość, że artystka nie zniosłaby jej śpiewu, jej krzyku i w ogóle byłaby oburzona pewnie tym, że ta wpadła w ogóle na pomysł, by wykorzystywać gdzieniegdzie jej twórczość. Bez pytania (tak w ogóle). Wcieliła się nawet w jej postać w filmie, w którym porusza tematy związane z przemocą. Uznała, że to jeden z takich aktów psychomagicznych, który uchroni ją przed tym tematem właśnie. Taka zbroja z ciemnego makijażu, czarnego ubrania i punktowego światła. Taki sygnał pod tytułem: nie szukaj mnie już, nie pytaj – wszystko już przecież powiedziałam. Ewa Demarczyk powiedziała nam już wszystko.

Dziewczynka pomyślała, że byłoby cudownie, gdyby jej płyty zostały wznowione, by kolejne pokolenie mogło ich słuchać i poznawać jej twórczość, która spadła do nas z tego piekielnego nieba. Tylko obawia się, że ten pan stojący na straży artystki ma za dużo pracy z naprawami pralek i nie będzie chciał się tym zająć. Albo taki film – kryminał właściwie. Wszak „Opowieść o Ewie Demarczyk” Angeliki Kuźniak i Eweliny Karpacz-Oboładze to gotowy scenariusz na kryminał, który oglądać mogłoby się tak, jak czytając książkę – ze spoconymi rękoma. Tylko kto poza Polańskim robi dobre kryminały? Więc to niemożliwe. Dziewczynka postanowiła przerwać tę niebezpieczną myśl, w której prawie napisała, że sztuka i artysta oderwani są od swoich dzieł. To nie jest myśl, którą Dziewczynki takie jak ona powinny się dzielić publicznie. To nie jest myślenie potrzebne tym czasom i doskonale sobie zdawała z tego sprawę. Tylko czasami po prostu wyzdrowieć pozwalają dzieła, które robione są w imię sztuki właśnie. Bo czym innym jak nie eviva l’arte jest życie i twórczość Ewy Demarczyk?