mówisz, że kwiaty to przerwane
życie. dlatego trzeba je wybrać starannie,
należycie dopasować
do zmarłych.
wczoraj podobno pożegnano
ciało.
bukiet białych lilii pośmiertnie rozkwitał
w kuchennym wazonie.
kiedy ciało już spłonie,
zaczniemy więdnąć,
wypatrując jutra.
w święto pracy
pamięci.
zawsze za
krótkie.
ulica przecina dwa światy
poza czasem
Pawłowi Lekszyckiemu oraz pamięci Arka Kremzy
ulica przecina dwa światy.
pierwszy wyrusza na majówkę,
w drugim płaczą po
zmarłym.
kilka metrów czyśćca, karawan, orszaki.
patrz-stoi tam-mówisz, odwracając
wzrok od cmentarza.
patrząc na żywe podobieństwo.
niby wspinamy się jak na szczyt
rozpaczy, a jednak żartujemy
o nim.
ktoś odpala racę.
„you crazy diamond” –
błyszczy jak wyrzut na szarfie.
nad grobem nikt z nas
nie ma twarzy.
poza nim.
poza czasem.
pozazdrościć kotu –
dziś ładniej mówisz do niego –
niż do mnie.
wczoraj powiedziałem w złości,
że kiedyś zarygluję
przed tobą
drzwi.
dziś, kiedy wreszcie
odryglowałem swoje serce –
wypuszczasz kota
na powietrze.
echo starego domu z wczoraj,
przy torach,
w twoim śnie.
niech ktoś go wyremontuje, nie zburzy.
zamieszkamy w nim,
obok twojego sanatorium
z dzieciństwa.
przetrwamy tam wszystkie burze.
ktoś nas wreszcie wyremontuje.
w okienku, nad jeziorem,
zamiast „s.o.s.-u” na zamówienie
podawać będą
spokój.