wiersze

Rafał Rutkowski

Toczy się kamień

Szyby podchodzą coraz bliżej słychać w nich
piach nie ma różnicy czy maleńki czy wielki kamień
jesteśmy jednym za mną pomięte papiery pomięte buty
domy i całe miasta do których wracam po zagięciach

wszystkie zmysły to jedna mętna woda jeżeli chcesz
ją spotkać opróżnij po deszczu znicze albo chociaż wazony
łatwo zamienić się w drzewa przeżyć szmer robali
rozsypać ciało z płomienia ale to nic nie zmienia kiedy woła

nieustanne tutaj i teraz więc nie chwytam się niczego
łapię powietrze na start i patrzę na kręcący się zegarek
toczy się razem z nami z góry na tym kamieniu jadę
właśnie ja kiedy spadnę trzeba go będzie wtaczać

znowu na sam środek samotnych gwiazd

Usta

Zastanawiam się dlaczego na łące za oknem
Zamiast kwiatów kwitną usta pomiędzy nimi
Pojawiają się także usypane z ziemi otwarte w literę a

Mimo piorących się ubrań śpiewu ptaków i szmeru butów
Planeta przygotowuje się do wydania jakiegoś dźwięku
Nie ma na niej nawet krzty ognia woda wyschła

Niby jestem sam a jednak chyba nie do końca
Już wiem czemu wszystko takie maleńkie
Unoszę się dosyć wysoko lecę jakby na siłę

Ktoś zrobił ze mnie słuchacza tego koncertu
Ziemia zaczęła śpiewać ta muzyka przypomina
Kilkanaście telewizorów włączonych naraz

Jednak pamiętam że kiedyś kiedy byłem na ziemi
Słychać było ja zupełnie inaczej jakby z wielkiego rogu

Mrok

Zjeżdżam codziennie z falującej wstążki
sypiam na chlebie a kiedy wszystko opada
zdrapuję nieunerwioną skórę aby sprawdzić
co dzisiaj się napisało albo wpadło na dno

bo jeżeli wpadło będę musiał schodzić
najpierw do jednej potem do drugiej źrenicy
one nie mają ścian z każdym krokiem
wlot się robi coraz mniejszy aż łączą się

ze sobą w ciemność tak jest od wielu lat
albo od początku wszystko podzielone
i to właśnie zawsze po takiej ciężkiej robocie
po upierdliwym wspinaniu się i schodzeniu

znajduję odpowiedź że podzielone jest
tylko przez trzy może cztery kroki w głąb
zależy jaka jest pogoda i kiedy zniknie światło

Odmiany

Mówiono mi że napisano wszystkie guziki
A zadania tego świata są uporządkowane
Zgodnie z czasem że najpierw piach

Potem pieniądze kwiaty gwiazdy
I znów to samo tylko czasem strach
Sprowadza źrenice w głąb serca

I każe znosić wszystkie uderzenia
Chociaż bez tego jest największa cisza
Która oducza jak zaplatać dłonie

Muszę to znosić to tak jak w grach
Możliwe że mamy chociaż ze dwa życia
I umożliwione przejęcie od traw

Spokojnego kołysania się na wszystkie strony

Rozgrywka

Chwyciłem za pierwszą lepszą widzialną linię
podniosłem do góry i strzepnąłem jak obrus
nic nie spadło wszystko na miejscu powtarzam
czynność a pod spodem widzę dzień jutrzejszy

czas to taniec przynajmniej dopóki żyje
pod powiekami jego metalowe drzwiczki trzaskają
czasem paląc żarówki w żyrandolu i przybijają
opuszczoną przez wodę skórę do wnętrza drewnianej

specjalnie nietrwałej kabiny po której opuszczeniu
jesteśmy dopiero prawdziwymi ziemianami
kamienie z kości trochę gliny o to właśnie chodzi
światu o walkę wyścig zbrojeń czyli pojedynek która

planeta większa

Rafał Rutkowski – ur. w 1988 roku. Poeta. Wiersze publikował m.in. w „Znaku”, „Odrze”, „Ricie Baum”, „Dwutygodniku”, „Opcjach”, „Arteriach”, „Akcencie”. Laureat projektu Połów 2014. Autor książek poetyckich: „Chodzę spać do rzeki” (2015; wyróżnienie w XII Konkursie Literackim „Złoty Środek Poezji” na najlepszy debiut poetycki roku) oraz „Wywołuję siebie z ruin” (2018). Laureat lubelskiej nagrody kulturalnej „Żurawie”. Prowadzi autorską księgarnię „Dosłowna” w Centrum Kultury w Lublinie.

Rafał Rutkowski