wiersze

Dominik Żyburtowicz

Oddech poranny Pana Myśliwca

O świcie pomyślałem:
Gdzie rodzi się myśl?
I wystartowałem: może
w czasoprzestrzennym naczyniu,
gdzie mózgi do gwiazd podłączone? W sumie
ciekawy eksperyment myślowy. A może
w bogu? Nie, o nim możemy
w nieskończoność, a tak naprawdę
wierzymy w to, w co chcemy wierzyć,
i nie jest to banał. Ale gdzie rodzi się dzień?
Gdy po sennym tańcowisku otwierasz oczy i
nie masz pojęcia, gdzie jesteś, przez chwilę,
bo potem już wiesz: ręce, nogi, okno, 

                       przestrzeń,

cała przestrzeń świata do ogarnięcia,
twojego świata, alkoholiku. Oto wrażenia
skaczą z kwiatka na kwiatek. Jakby świat
rodził się tam, gdzie otwiera oczy życie,
życie, życie; gdzie ty
albo ślimak zaczynacie dostrzegać. Ale przecież!
Gdy zamkniemy powieki, ona tam dalej jest, żmija
rzeczywistość i jej zabawki: dobro, zło, wartości,
ludzkie wartości. Gdybym był nietoperzem,
albo kretem, to bym świat tylko słyszał. Gdybym był
kamieniem… STOP,

to już za daleko – przerwał psychiatra.
Skupmy się na emocjach. Czy aby
nie regulujesz ich czymś podejrzanym? Jeśli tak,
wystrzeli ci projekt w kosmiczny labirynt i staniesz się
bardzo zagubiony: jak większość ludzi, co filtruje
sądy przez swoje i tylko swoje doświadczenia. 

Będę pisał, dopóki pilnuję rozumu.
Piękno wraca powoli.
To właśnie, o którym zapomniałem
z powodu używek, izolacji, depresji,
a ono wciąż tu było,

                        otwarte –

A więc żeglujmy, cierpliwa partnerko
latawca. Za nami ożywienie pawiana,
przed nami puenta, a raczej
jej brak. (Nagadał się tyle,
a robić nie ma komu). Hej ojcze,
Mahomecie
                  – przepraszam –
                                           Mateuszu:
„Cały świat i wszystko na nim jest piękne,
ale najpiękniejsza jest kochająca kobieta”
(kropka).
2021

Zawieszenie broni Pana Myśliwca

zgubić portfel dowód osobisty prawo jazdy dwie karty                                                                                                      [bankowe
legitymację służbową fit-karnet zdjęcie kota rodziny zgubić
przepustkę do świata i mieć to gdzieś

dokumenty utracone chodziłem tak przez miesiąc i byłem                                                                                                     [spokojny
milczałem patrzyłem w niebo czyste błękitne jakże dawno się                                                                                                       [nie
widzieliśmy niebo prawie non stop jasne

czerwcowe dni a może by tak wyjechać w Bieszczady i zostać
zakapiorem? takie myśli mój żołądku się pojawiły ale                                                                                                   [włączyłeś
syrenę i ta głodna luksusowa enklawa wolała

rozpocząć zbrojenie odzyskanie praw nie trwało długo znów
tu jestem wkurwiony i gotowy nazywam się Myśliwiec                                                                                                   [wchłaniam
wszystkie używki i parszywe miasto

markety internet TV i apteki a lata upadają jak wieżowce
po wysadzeniu owszem ja też marzę o wyspie Innisfree
ach wyspo Innisfree kiedyś cię znajdę

kiedyś me trumienne czółno wypłynie z papierowych trzcin i
będę wtedy miał już wszystko w księdze Akaszy tymczasem
muszę poprawka chcę wracać do młynarza

czego tak naprawdę chcę gdzie jestem i dlaczego służę tam
gdzie służę? zawieszenie broni nie trwało długo ale nieźle
mi w głowie porobiło zacząłem myśleć sam
2021

Tak wiele jeszcze

O czwartej nad ranem mam głowę otwartą
jak gejzer, z którego wybucha para,
w rodzinnym domu, po ucieczce
od świata i jego żołnierzyków.

Lata, ludzie, miejscowości – wszystko
pękło w ogromnej bańce depresji.
Ustała po miesiącach huraganów,
więc cisza, cisza głębsza niż życie.

Pisk. Powoli zaczynam słyszeć
zwroty takimi, jakimi są naprawdę,
bez projekcji, zniekształceń. Bez żalu.
Po lewej poczciwy księżyc. Po prawej szczęśliwa gwiazda.

Nietoperz – ślepy wariat – zatoczył koło
nad moją trzeźwą od czterdziestu dni łepetyną.
Czyżby usłyszał coś cudownego?
Czego nie słyszałem od dawna.

Jesteśmy jak wiecznie zagubione
dzieciaki. Kto potrafi, niech w porę otwiera oczy.
Bo oto jest: wielka, nieskończona księga.
Noc przechodzi w dzień w niecały kwadrans.

Wczoraj z lustra wódki spojrzał trup
trzydziestoletniej panny z ambicjami
i nałogami. Pogrzeb: tralala – i do piachu.
Zaledwie godzina. Coraz mniej mamy czasu.

Tak wiele jeszcze chcę osiągnąć.
Pamiętam, też ocknąłem się w karetce.
Za miastem, pod otwartym niebem
przetoczyło się koło zapaści.

Tak wiele jeszcze świadectw tak wiele.
Dla kogo te kameleony? Batmana i reszty?
Wyryłem na drzewie wartości, bo zapomniałem.
Ręka opadła jej z trumny jak liść i koniec.
2021

 

Pan Myśliwiec lunatykuje

Zderzyłem się we śnie z innym ciałem.
Wtopiło się we mnie jak szum krwi,
wody albo gwiazd, nie jestem pewien.
Dlaczego teraz? Dom już prawie gotowy.

Pierdolony sklep. Ciało prowadziło.
A mówili, ostrzegali, ale rozum
zdechł, po prostu: zadzwoniłem
do dilera pożyczyć wiertarkę, a on

odebrał to jak hasło: ANAKONDA,
którą jaraliśmy potem. Jak dawno
cię nie widziałem, mordo, nie trzeba
kasy – dodał na odchodne. Ciężko pojąć,

jaki tego powód, nie piłem osiem i pół
roku, i nagle, po pracy, jak w transie
skręciłem do mojego Lidla. Zero siedem
proszę. I fajki, oczywiście. Jeszcze śpię,

chodzę we śnie. Bredzę coś do ludzi,
którzy nie chcą rozmawiać. Są budynki,
są drzewa, aleje ulic, park, rzeki – czyli
jak poprzednio… tylko nieboskłon, nieboskłon!

Podąża w przeciwnym kierunku. Jak ja.
Nie, nie sram pod siebie ani nie rzygam.
Sprzątam. Próbuję. Kiedyś nawet pisałem,
chuj strzelił pisanie. Nikt tego nie czyta.

Zderzyłem się we śnie z innym ciałem.
Wtopiło się we mnie jak szum krwi,
wody albo gwiazd, nie jestem pewien.
Gdzie Sulamitka? Gdzie pociechy?

Tamtego dnia płakała dłużej niż zwykle,
a potem zabrała, zabrała: Ewę, Annę, prawa.
Piłem w tej szczelinie jak pomiędzy światami.
Ile? Trudno powiedzieć – aż ciało wyszło ze mnie.
2021

O czym nie powiedział Bukowski

środek lata sezon ogórkowy a ty (jako że porzuciłeś
zespół iluzji i zaprzeczeń) jesteś alkoholikiem
z którego – jak mówią w Centrum Leczenia
ANON zdrowiejemy Charles – świeżego ogórka
nie zrobisz albowiem ogór raz zakiszony
już nigdy nie będzie świeży do końca życia
musisz uważać nie może być inaczej porzuć
złudne nadzieje najlepiej już teraz nie myśl 

o tym wcale najważniejsze są kolejne dwadzieścia
cztery godziny a nie dwadzieścia lat inaczej
oszalejesz wanny wódki oj to już nie dla ciebie
ty wypiłeś je w moment inni nie tankują tyle
przez całe ziemskie istnienie chcesz dalej?
proszę nie ma sprawy w sztuce tracenia nietrudno
dojść do wprawy przepij mieszkanie wyklnij żonę
niech dzieci pewnego dnia nie wrócą ze szkoły

i niech tak zostanie co tam drobiazg środek
lata sezon ogórkowy a ty (jako że porzuciłeś
zespół iluzji i zaprzeczeń) jesteś alkoholikiem
z którego – jak mówią w Centrum Leczenia
ANON zdrowiejemy Charles – świeżego ogórka
nie zrobisz albowiem ogór raz zakiszony nigdy
nie będzie świeży i nagle on kolega od kielicha
z rechotem wchodzi na arenę a potem umiera 

jesienią kto woła z oddali grzmot psów ujadanie?
płakała w nocy ale nie jej płacz cię zbudził był to
po prostu twój głód alkoholowy inaczej mówiąc
złość lęk żal poczucie winy i te cholerne
powracające natrętne myśli myśli myśli
aniele whisky stróżu mój jakże ciężki nałogowca
…przewlekła choroba jeśli jeszcze nie wiesz
większość ludzi pierdoli: tu chodzi o menela

spod sklepu takiego luja brudasa głupcy
ignoranci ta statystyka dotyczy może pięciu
procent reszta to gość chodzący do pracy
tygrys wkurzony sam nie wie na co albo
mu się wydaje że wie odczuwa krzywdę i niechęć
do świata wyklina żonę zmiennika szefa polityków
świat okrutny świat powtarza czy zaczynasz rozumieć?
nasz bohaterze to nie świat jest zły Bukowski
2021

 

Dominik ŻyburtowiczDominik Żyburtowicz – ur. 1983, poeta. Pochodzi z Drawska Pomorskiego. Wiersze publikował m.in. w „Odrze”, „Twórczości”, „Kwartalniku Artystycznym”. Wydał tomy: „Żaglowce” (WBPiCAK, Poznań 2015), „Spaceboy” (Instytut Mikołowski, Mikołów 2017), „Klucze uniwersalne” (WBPiCAK, Poznań 2019), „Remedorium” (Fundacja Kultury AFRONT, Bukowno 2019), „Przez sen i gwiazdę” (CONVIVO, Warszawa 2021). Tłumaczony na języki angielski, włoski, rosyjski.