wiersze

Hanna Janczak

w środku

Zauroczona designem trzewioczaszki syna czytałam o antarktycznym krylu, potem o nowej hondzie jakbym miała wyjść na spacer do parku i coś nabyć. Snułam się po coraz bardziej zgasłej mapie myśląc czy da się przyzwyczaić. Rower: na trawniku trzy spalinowe kosiarki, facet z fiutem na wierzchu leje jak rzeźba Cernego. Lubię kiedy o zmroku siadamy i nic się nie miesza, kiedy każdy łyknął tabletki i dochodzimy do ściany. Muzyka: czy tu też występuje konwergencja? 

Dzisiaj jestem uparta i nie zamierzam podskakiwać. Zamówiony elektryk wpada, przywraca prąd, i moje zdeterminowane punkty w przestrzeni ciała znowu działają jak dobrze naoliwiona bateria.

przede wszystkim nie wolno się dziwić

A pomiędzy dwoma osiedlami nie ma nic. 
A pomiędzy nic jest łąka. 
Gdy z traw unosi się mgła patrzę w wasze okna. 
Gdzieś dzieją się sprawy o których nic tak naprawdę nie wiadomo. 
Ile znasz rodzajów braku zaangażowania. 
Ciała wkładamy do ziemi zaś pamięć umieszczamy w chmurze.  
Ale dzisiaj dobra jest rozpacz. I słuszna kradzież 
dwóch jabłek z przypadkowej działki i oparzenie pokrzywą 
i bezmuszlowe ślimaki pożerające siebie.
I śluz. Rzeka śluzu. Bo dziś mam urodziny i trwamy. Tu. 
Z moim bratem księżycem. Kiedy wracam do domu również. 
Odwiedza mnie ojciec który od śmierci nigdzie się nie rusza. 
Ma tyle lat co ostatnio spytacie a ile miałby mieć. 
Są życzenia o których się nie mówi.

ciemniejsze od reszty ciała

pomimo spędzania życia w zacienionych kryjówkach pod kamieniami i kępami traw 
w samo południe odwożąc przyjaciółkę barbarę na dworzec główny w miejscowości wrocław 
wjeżdża facetowi w hak na wysokości ulicy grabiszyńskiej i przyznając się do winy tęskni 
bo miesiące w których się nie widzą przypominają czasy dawne coś w stylu rycerz na koniu 
albo marynarz kolebiący się na morzu a kobieta cała we frędzlach na głowie dzierga 
rzewnie zawodząc w lepiance albo innej namioto-podobnej szmacie jedz rośliny 
i grzyby nadążasz? nadążam i wygrzeb mi czułość albo zabierz mnie do kina albo 
pierdol to wszystko albo już nie wiem co jezu mam doła nie wiedziałam że można 
pisać o ślimakach że są kosmopolityczne nie wiedziałam że dziergać to usuwać 
z łodyg lnu główki nasienne już mi lepiej rozpoznaję zapach w szufladzie z bielizną 
wydycham i wdycham odpalam kompa internet wraca skruszony i kiedy ci ludzie 
marzną i głodują na granicy ja szlifuję powierzchnię mebli cienkim papierem ściernym

Hanna Janczak – w 2015 roku wydała zbiór wierszy „Lekki chłód” (wyd. Igloo), w 2018 „Jeszcze ciszej” (wyd. WBPiCAK). Publikowała m.in. w „Chimerze”, „Arteriach”, „Cegle”, „Helikopterze”, „Dwutygodniku”, „Wizjach”, „Drobiazgach” i na stronach Fundacji Karpowicza. Jej wiersze ukazały się również w drugiej części antologii „Przewodnik po zaminowanym terenie”. Łazi na manifestacje, grzebie w kontenerach, ratując jedzenie, nienawidzi aktualnego systemu edukacji. Lubi wielogłosy.

Hanna Janczak