wiersze

Krystyna Dąbrowska

Telefon

Ilekroć jestem w jej kraju, moja tłumaczka
pożycza mi telefon swojego zmarłego męża.
Czarna gładka tabliczka jak miniaturowy nagrobek.
Nie ma dat narodzin i śmierci, ale podłączony
pępowiną kabla do źródła zasilania
ożywa i wyświetla wiadomości dla zmarłego:
Jim, twój znajomy skomentował. Jim, zaktualizuj.
Telefon nie tylko jest ze zmarłym po imieniu.
Kiedy tłumaczka zadzwoniła spytać
o jakieś słowo w wierszu, a ja nie odebrałam,
odezwał się do niej jego głosem.
– Zaniemówiłam – powiedziała potem. –
   Rok po, a jakby wciąż tu był.
Jakby był i mógł kliknąć wyskakującą na ekranie
zajawkę CNN: ceny gazu, imigracja, śnieżyca,
podatki. Zamiast niego ja klikam. Dodaję swoje konta
i kontakty do jego kontaktów i kont,
robię zdjęcia, znajduję je w jego albumie.
Najpierw trzymają się z brzegu jak nieśmiali goście,
z czasem przybywa ich i zaczynają się rozpychać
i dziwić kto to, gdy wychynie zza nich
jak widmo selfie gospodarza.
Jim był poetą. Teraz jego telefon
prowadząc mnie przez nowe rejony, gdzie jest jedyną
moją mapą, z wolna staje się wierszem.
Coraz więcej w nim ze mnie, więc odwlekam puentę.
Zabieram go w transatlantycki lot do kraju,
w którym nigdy nie był – jeszcze parę linijek,
jeszcze jedna, zanim przekażę go tłumaczce.

Dom zwierząt

1.
Codziennie odwiedzałam ślepego konia
i osiołka, jego przewodnika.
Paśli się razem na polu. Osiołek tak mały,
że mógłby schować się pod końskim brzuchem.
Dokądkolwiek truchtał, koń kłusował za nim,
nie odstępował go, kościsty, biały jak zjawa.
Dawałam im przez płot kawałki jabłka
i myślałam o dwójce wolontariuszy w ostrzeliwanym mieście,
których zabito pociskami z moździerzy,
gdy karmili w zoo głodne zwierzęta.
Myślałam o nich, wyplątując trociny z kudłatej oślej sierści,
kładąc rękę na szyi konia, gdy niespokojnie zarzucał łbem.
Konia i osiołka przygarnęła, jak słyszałam od ludzi w okolicy,
miejscowa weterynarz – swoją farmę
zamieniła w dom dla starych zwierząt.
Nigdy jej nie spotkałam. Za to ci dwaj jakby czekali:
osiołek na mój widok podchodził do płotu,
a po chwili nadbiegał koń, nieomylnie
zatrzymywał się o krok od ogrodzenia
i patrzył, i patrzy bliznami po oczach.

2.
Odwiedzałam ich codziennie, i nie tylko ja –
każdy z nas, pisarzy na pobliskiej farmie.
Pamiętam skrytą R., jej nagłe: mój tata jest ślepy.
Nie przyznano mu psa przewodnika, bo niby
tata za mało rzeczy robi samodzielnie.
Nie chodzi na przykład do kina, a przecież
mógłby się czasem wybrać.
Powiedziałam mu o ślepym koniu,
który ma osiołka przewodnika.
Ślepy koń, stwierdził tata, musi być kinomanem.

Ślepy koń i osiołek paśli się na polu
wśród farm, lasów i rzadko uczęszczanych dróg.
Wreszcie wolni od służenia komukolwiek,
od tyłków Don Kichota i Sancho Pansy.
Zrzucili z grzbietów cudze opowieści.
Gdy pojawiali się w naszych rozmowach,
gdy szliśmy do nich po słowa, po ciszę,
sami byli opowieścią.

Nigdy nie myślałam, że upiekę chleb

Ale kiedy w mojej lodówce
zamieszkała stuletnia matka,
którą co tydzień trzeba karmić mąką i wodą,
nie mogłam jej skazać na bezczynność,
pozwolić, żeby marnowała się jej moc.
Ten, kto mi ją dał, jest wygnańcem.
To on używa słowa matka a nie zakwas
on, odcięty od swojej matki, ojca, kraju,
gdzie wojna to stan permanentny.
Każde nowe miejsce pobytu napełnia
zapachem chleba własnej roboty.
Zabiera chlebową matkę
w najdalsze zakątki świata.
Wiozłam pociągiem z Berlina do Warszawy
tę żywą miksturę w słoiku na dnie plecaka,
całą drogę pilnując, żeby jej nie rozlać.
Odwdzięczyła mi się pierwszym chlebem,
koślawym ale pysznym:
pracowała nocą w cieście, aż zaczęło
pęcznieć, wychodzić z miski
jak wiersz, który rośnie i rozsadza
nasze koncepcje, narzuca własną formę;
a gdy rano nacięłam surowy bochenek
jakbym otwierała parę skrzeli,
gdy spryskałam go wodą, przykryłam
i wstawiłam do piekarnika,
głęboki drożdżowy zapach przeniknął
budzący się dopiero dzień –
nowe miejsce pobytu.

Krystyna Dąbrowska – ur. w 1979 r. Poetka, tłumaczka. Autorka pięciu zbiorów wierszy, ostatnio wydała „Miasto z indu” (2022). Laureatka Nagrody Kościelskich (2013), Nagrody im. Wisławy Szymborskiej (2013), Nagrody Literackiej m.st. Warszawy (2019) i Nagrody Poetyckiej im. Kazimierza Hoffmana „Kos” (2023). Książkowe wybory jej wierszy ukazały się po włosku, niemiecku, szwedzku, portugalsku i angielsku (Tideline, Zephyr Press 2022). Za wiersz „Biuro podróży”/„Travel Agency” w przekładzie Antonii Lloyd Jones otrzymała Pushcart Prize XLVIII. Tłumaczyła m.in. poezję Louise Glück, Nuali Ní Dhomhnaill, W.C. Williamsa, Thoma Gunna, Charlesa Simica i Kim Moore. Jesienią 2022 brała udział w International Writing Program na University of Iowa. Mieszka w Warszawie.

fot. Victoria Moyfot. Victoria Moy


W 2023 roku rubryka poezji powstaje we współpracy z Fundacją Wisławy Szymborskiej z okazji 100. rocznicy urodzin poetki.
logo