wiersze

Mirosław Mrozek

Rozumiem

że mój układ nerwowy zbyt silnie reaguje
na bodźce sensoryczne, jak i pozazmysłowe,
że rodzice byli biedni, że dziadek walczył
w partyzantce, że pradziadek był w niewoli,
że panował głód, że pańszczyzna, że opresyjne
chrześcijaństwo i patriarchalny model rodziny,
że idealizowane przez niektórych pogaństwo
nie było wcale lepsze, że migrując z Afryki
wyrznęliśmy przy okazji Neandertalczyków,
że gdybyśmy tego nie uczynili, oni zapewne
wyrżnęliby nas, że dinozaury, że gdyby
nie asteroida, że samolubny gen, że dobór
osobniczy i grupowy, że wet za wet i kooperacja,
że ślepy siewca i ponury żniwiarz, że jednostka,
znalazłszy się w określonych okolicznościach
ekonomicznych i środowisku społecznym,
mając za sobą takie, a nie inne, zaplecze genów,
doświadczenia i wychowania, ma praktycznie
zerowe pole manewru, że nie ma winnych, że są
tylko ofiary. Rozumiem też, że nie w rozumieniu,
ale w czuciu, jest człowiek, a czuję, że dłużej tego
już nie zniosę.

Który jestem

impuls przez nerw, który jestem, interpretacja
sieci neuronowej, który jestem, powtórzony
i zapętlony, który jestem, przeszywający i rwący,
który jestem, przez świadomość spotęgowany
i rozszerzony, który jestem, poza próg i granice
wytrzymałości, który jestem, nieukojony i zbędny,
który jestem, w trzewiach i kości, który jestem,
od zarania do samego końca, jedyny prawdziwy.

Virginia Woolf

z kamiennym ciężarem decyzji, z ciężarem
kamieni w kieszeniach spódnicy, wchodzi
w otchłań siebie, tam podziemna płynie,

w niej nurtujące ją pytania, w niej źródło
zatrute, w niej meandry zwątpienia, w niej
głębina niepojęta braku odpowiedzi, w niej

bieg bystry i zmącone zwierciadło talentu,
w niej ogrom życia przelewa się za brzegi,
z niej w nią uchodzi nieustannie rzeka Ouse.

Piaski

Patrzę na wędrowca przemierzającego pustynie
starożytnych świętych zwojów, ustały już burze
piaskowe, szalejące niegdyś w pustce jego umysłu.

Wędrowiec nie przystanie dobrowolnie w śmierci
cieniu wysokim, by odpocząć od trudu, lecz gdyby
od niego zależało, nie wyruszyłby nigdy w drogę.

Wędrowiec idzie, przesypują się wydmy miałkich
pytań z pogranicza ontologii i logiki, jak to: Czy
(ten, którego największą winą jest, że nie istnieje)

może choćby w przestrzeni hipotezy być naprawdę
wszechmocny, to znaczy postanowić, że nie będzie,
nie narodzi się, nie przekroczy progu świadomości?

Cienie

Nie było jaskini, nie było ogniska, byliśmy
przykuci do ściany, były nasze cienie,
padające na ścianę, nie było ściany

Kim jest myśliciel, przed kim
zasłaniamy światło jego myśli,
na kogo rzucamy cień niewiedzy

Dlaczego nie mrużymy oczu

Mirosław Mrozek – ur. w 1979 roku w Szczebrzeszynie, poeta i prozaik. Wydał tomy poetyckie: „Horyzont zdarzeń” (2014), „Odpowiedź retoryczna„ (2016), „Paragnomen” (2018). Publikował w czasopismach tradycyjnych i internetowych. Laureat m.in.: IV edycji Turnieju Poetyckiego „Orzech” im. J. Kozarzewskiego w Nysie (2010), 2. edycji Konkursu Literackiego imienia Henryka Berezy „Czytane w maszynopisie” za tom poetycki „Horyzont zdarzeń” (2014), za który był także nominowany do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej (2015), 6. Ogólnopolskiego Konkursu na Tomik Wierszy „Duży Format” (2018) za tom poetycki „Paragnomen”. Mieszka w Czarnymstoku.

Mirosław Mrozek


W 2023 roku rubryka poezji powstaje we współpracy z Fundacją Wisławy Szymborskiej z okazji 100. rocznicy urodzin poetki.
logo