wiersze

Jan Rojewski

Twarz z Cydonia Planitia

– Co stamtąd widać, panie Musk? – to pytanie usłyszy, gdy wróci na pokład, 
na razie wyłączył kamery, odbija się od czerwonej powierzchni, wącha własne ślady,
chciałby słyszeć szepty tych, których przyjdą tu po nim w grudniowy wieczór,
zapalą świece, ubiorą się odświętnie, wyciągną brud spod paznokci, i tych, którzy będą się
spowiadać twarzy z Cydonia Planitia, nie będącej twarzą, przyszłych kondotierów,
cwaniaków rozkochanych w cynie i cenach wolframu – odwrotności betlejem.
– Jestem owocem pozornym – mówi.
(To jest fantazja, kamery nigdy nie zostaną wyłączone).

Obrączka astronauty

– Co stamtąd widać, panie Musk? – to pytanie słyszy, gdy wraca na pokład. – Czy to wygląda jak mozaika z fotografii Gursky’ego?
Czy może widać stamtąd detale? Czy widać Wielki Mur Chiński, błękitną krew dopiatek –
ptaków nie lubiących latać, kiepskie morale makaka lwiego – starca z gór i szkarłatną narośl
na moim lewych uchu, która ostatnio się powiększa, więc może zdoła ją pan zobaczyć?
– Chciałem pozdrowić żonę i dzieci – odpowiada. – Kochanie, nie martw się tą obrączką w odpływie. Ona na pewno gdzieś tam jest.

Stalowy młotek marki husky

Nim wylądawał, wiele się wydarzyło. Warto się temu przyjrzeć:
W roku 2019 wbiłem gwóźdź w ścianę. Powiesiliśmy na niej kilka zdjęć z filmów. To były: All presidents man, Tragedia Posejdona i Ofiarowanie. Tandetne to było bardzo.
W roku 2020 schudłem cztery kilo. Byłem syty, jadłem trzy posiłki dziennie. Cztery kilo, to mnie wówczas interesowało.
W roku 2021 do not go gentle into that good night.
W roku 2024 dostrzegłem pierwszy siwy włos. Bez jaj, mam raptem 30 lat – pomyślałem. Tego lata znaleźliśmy martwego zaskrońca w krzakach. Idąc, już z daleka wiedziałem, że tam leży. Tego lata gorączka krwotoczna po raz pierwszy.
W roku 2025 nie wniosłem zgrzewki wody staremu na trzecie piętro. To niedorzeczne, wodę ma w kranie. Rozpływał się też ekran pozostawiony na balkonie. Tego lata zacząłem nosić szkła. One nie przetrwają.
W roku 2026 próbowaliśmy mieć dzieci. Ja próbowałem. Podczas pogrzebu ojca strasznie się pociłem, nie mogłem się skupić. Czułem, że powiedziałem coś głupiego. Kwiaty zwiędły, zanim dojechały na cmentarz.
W roku 2027 byłem zafascynowany tym, co się dzieje. Robiłem mnóstwo zdjęć, tak na kliszę, jak i cyfrą. Wrzucałem je do sieci. Pomyślałem, że można by na tym zarobić parę groszy.
W roku 2028 nie zrobiłem żadnego zdjęcia. Gorączka krwotoczna po raz drugi.
W roku 2030 przyłożyłem do skroni młotek marki husky. Ty przetrwasz, ale czy ja? Dobry był, wytrzymały. Pewnie dalej gdzieś tam leży.

Krabia skorupa

23 kwietnia morze (cieplejsze niż kiedyś, choć to niezauważalne dla ludzkiej skóry)
wyrzuciło na brzeg krabią skorupę. Zabrałem ją ze sobą do domu i postawiłem na parapecie w łazience.
Zdejmowałem ją przy dzieciach i przykładałem do ucha. Mówiłem im, że słyszę Achajów płynących pod Troję. Mówiłem im: Ἄνδρα μοι ἔννεπε, Μοῦσα, πολύτροπον, ὃςμάλα πολλὰ πλάγχθη ἐπεὶ Τροίης ἱερὸν πτολίεθρον ἔπερσε· choć brzmiało to raczej jak: aguga gaga ple ple bla bla. Ot, zwykła popisówa.
W 2024 roku miałem kumpla, który był preppersem. W domu trzymał menażki, termosy i sto paczek cukru. – To śmieszne. Ten twój krab mógł mieć maksymalnie dziesięć lat – mówił. Nie wziął pod uwagę, że gdy się zacznie, wyciągną go z tej piwnicy.

Jan Rojewski – ur.1994, poeta, dziennikarz. Autor tomu poetyckiego „Ikonoklazm” (2018), za który otrzymał nominację do Nagrody Poetyckiej Silesius oraz Nagrody Literackiej Gdynia. Publikował m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, „OKO.press”, „Onecie”, „Tygodniku Powszechnym”, „Miesięczniku Znak”. Stale współpracuje z „Polityką”. Obecnie pracuje nad książka reporterską.

Jan Rojewski