wiersze

Tomasz Bąk

Człowiek-Gołąb

Zerkam na twoje przedramię,
i widzę poddenerwowanie, drobne -
drobię więc rozkład, strzyk stawów,
nic nieznaczące zmiany skórne,
ale myślę, że nie mamy najgorzej:
ostatnio dużo myślę o człowieku,
który bardzo chciałby wystąpić w Familiadzie,
ale nie jest w stanie zebrać drużyny,
a także o tym, jak kurewsko nudna byłaby literatura
realistyczna, może pomijając
generowane losowo bajery w typie
gołębia-superbohatera, który porywa
z parapetu pułapkę na gołębie
i z furią rzuca ją hen na trawnik,
i inne gołębie wreszcie są bezpieczne.

Cieszy mnie twoja wiara w ludzi, personalia już mniej

Jakby człowiek nie był taki głupi,
to by był mądrzejszy – pomyślałem,
a potem zrobiłem coś dokładnie odwrotnego,
ale nie z przekory – po prostu myślałem,
że czasy załatwiania spraw
(brr, załatwiać sprawy, mocne słowa,
polszczyzno) na kurwa mać mamy za sobą,
a sam zwrot pełni jedynie funkcję wkładki mięsnej
w utworach scenicznych dla niewyrobionej publiki,
ale nie, dziena, ziomek, doszczętnie rozjebałeś wtorek.

No nic, umiarkowane z nas psy na życie, najwyraźniej
– krótki interwał merdania, długie dni o suchym pysku,
suchy worek suchej karmy suchą szosą sunie
– no właśnie, sunie, jedyna nadzieja!:
obwieszcza to światu przywiązany do stojaka na rowery
lekko skołtuniony amant z niekompletnym uzębieniem,
widocznie zmęczony, przeciągnięty przez życie
jak przez mokry trawnik, ciągany przez wannę młodym listopadem,
a teraz pod marketem, przy stojaku na rowery, obwieszcza światu,
że krowa, która dużo szczeka, niesie mało jajek.

Zawór pływakowy

Odkąd meltdowny zaczęliśmy nazywać
wywiadami, świat jakby lepiej się klika:
listy polecone znacznie mniej złowrogie,
szeroko pojęte dziennikarstwo irytuje
tylko ciut, bo przecież wiemy, skąd jedzą;
nie wiem, czy nadal chcę mówić o Polsce,
chyba wystarczy mi to, że w niej mieszkam
– gdy przestanę wierzgać, położę się i umrę,
niczego innego wolałbym nie obiecywać,
nie chcę mówić o Polsce, wystarczy już, że mieszkam
na trzech centymetrach wody w łazience,
z zawartością szafy w miejscu na szafę nieprzeznaczonym,
z funboxem w jodełkę na środku korytarza.

Funghi

Jest taki moment w marcu, końcem marca,
gdy słońce obnaża grudki piasku w rynsztokach
i skrzą się świeżą grzybnią pieczarkarnie narodowe.

Czy poezja faktycznie jest poszukiwaniem światła?
Fiu, fiu, wydaje się, że mamy go dość.

Tomasz Bąk – ur. 1991, kolektyw schizofreniczny, autor trzech książek z wierszami, poematu „Bailout” (WBPiCAK, 2019) i jednoaktówki „Katedra” (Wydawnictwo papierwdole, 2019). Laureat Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius w kategorii debiut, Poznańskiej Nagrody Literackiej – Stypendium im. Stanisława Barańczaka i Nagrody Literackiej Gdynia. Mieszka w Tomaszowie Mazowieckim.