Izolator
Marcin Dymiter, fot. Paweł Jóźwiak

5 minut czytania

/ Muzyka

Izolator

Marcin Dymiter

Izolator nie zdobył popularności, w pewnym sensie został zepchnięty na margines pamięci. Istnieją jednak okoliczności, kiedy hełm pozostaje niespełnionym marzeniem

Jeszcze 1 minuta czytania

Jedna z okładek magazynu „Science and Invention” z 1925 roku przedstawia siedzącą przy stole postać w dziwacznym hełmie, a obok niej, na biurku, przenośną butlę z tlenem. Bohater rysunku z pewnością wykonuje pracę intelektualną. Zaprezentowany na ilustracji wynalazek to izolator (the isolator), którego autorem i konstruktorem był Hugo Gernsback.

W artykule towarzyszącym prezentacji tego przedmiotu Gernsback pisze: „Być może najtrudniejszą rzeczą, z jaką człowiek musi się zmierzyć, jest długie, skupione myślenie. Większość ludzi, którzy chcą się skoncentrować, musi zamknąć się w niemal dźwiękoszczelnym pomieszczeniu, aby móc kontynuować pracę, ale nawet tam wiele rzeczy rozprasza ich uwagę”.

Dziś informację o hełmie tłumiącym dźwięki można znaleźć głównie na portalach opisujących dziwne wynalazki lub śmiesznostki. Co skłoniło wielbiciela literatury, piewcę science fiction i wynalazcę, aby zaprojektować tak ekscentryczne urządzenie? Może Gernsback odkrył – na długo przed Johnem Cage’em, Raymondem Murrayem Schaferem – przebodźcowanie i niebezpieczeństwo, jakie niesie hałas, stanowiący przeszkodę w myśleniu o bezproblemowym rozwoju cywilizacji, a jego hełm był wyrazem troski bądź technicznym sposobem na ograniczenie zagrożeń? A może izolator miał się przyczynić do większej wydajności pracowników biurowych?

Izolator nie zdobył popularności, w pewnym sensie został zepchnięty na margines pamięci. Istnieją jednak okoliczności, dni przesycone hałasem, kiedy hełm pozostaje niespełnionym marzeniem. Chciałoby się wtedy włożyć go na głowę i przepłynąć w ciszy przez hałaśliwe obszary miasta, przez gąszcz szumu, wykwity komunikatorów i sygnałów ze świata. Z drugiej strony totalne odcięcie mogłoby jednak skutkować klaustrofobią i przytępieniem zmysłów.

Tekst pochodzi z książki Tekst pochodzi z książki „Maszyny do ciszy” Marcina Dymitera, która ukaże się 15 września 2023 roku nakładem wydawnictwa Części ProsteIzolator to radykalne narzędzie odcinające od wszelkich bodźców, tymczasem w teoretycznych i praktycznych bataliach o soundscape chodzi raczej o to, by odnaleźć przestrzeń z mniejszą liczbą komunikatów i zakłóceń, by możliwe stało się usłyszenie cichych dźwięków i by samemu zostać usłyszanym. Dziś to słuchawki stają się izolatorem, a właściwie są wariacją na temat tego kuriozalnego wynalazku. Coraz bardziej zaawansowane technologie odcinają pola hałasu, zwiększając komfort użytkownika. Słuchawki przynoszą coś na kształt ulgi i pozornej kontroli nad najbliższym otoczeniem. Pojawiają się spersonalizowane zestawienia dźwięków, playlisty, możliwość wyboru wirtualnego otoczenia i soundscape’ów. Miliony ofert, nieskończona lista atrakcyjnych dźwięków z egzotycznych miejsc. W słuchawkach brzmi równikowy deszcz, śpiewają ptaki z amazońskiej dżungli albo szumi morze na Orkadach.

Te odległe pejzaże sprawiają, że bliski świat nie jest na serio, nie jest prawdziwy. Aplikacje są coraz doskonalsze, więc realny krajobraz, którego nawet już nie słychać, oddala się i można poświęcić go dla rozwoju lepszej, digitalnej wersji świata. Ponad sto lat temu izolator mógł być reakcją na rodzący się problem zbyt dużej liczby informacji jako efektu ubocznego rozwoju miast i technologii. Hałas jako niepożądany odpad zmienił otoczenie w śmietnisko. A jeśli Gernsback nie mylił się aż tak bardzo? Może fakt, że jego hełm pojawia się tylko w kontekście absurdalnych wynalazków, to wyraz niezrozumienia intencji konstruktora i brak wyczucia wobec przepowiedni dotyczącej cywilizacyjnych przemian?

Obraz z przyszłości: Mieszkańcy miast spędzają dni w hełmach podłączonych do przenośnych butli tlenowych. W słuchawkach izolatorów wybrzmiewają dźwięki nieobecnych pejzaży, a na ekranach trwają niekończące się projekcje dawnych wersji różnorodnego świata. Odbywa się to na hałdach śmieci – laptopów, monitorów, lodówek z wi-fi, zmiażdżonych starych smartfonów – w trakcie poszukiwania cennych materiałów do odzysku. Jednocześnie ludzie wypatrują i nasłuchują pejzażu niepodobnego do prezentacji VR. Ucho biegnie ku dźwiękom, które unoszą się w powietrzu w jeszcze wolnych sekwencjach, bez systemu 5.1, idealnego Atmos, bez wszystkich elementów tak atrakcyjnie bolesnych i zacierających różnice między płaskim pejzażem ekranu przyozdobionym wykwitami pikseli a starym światem z kruchością jesiennych gałęzi i niepewnością pogody. Przyszły krajobraz. Bazy danych zatopione pośród bagien i podmokłych torfowych łąk. Antropogeniczna rzeźba terenu rozcina płynne linie, wzgórza, wzniesienia, niweluje krzywizny, a nowa Ziemia, wykreowana już przez człowieka, najbardziej przypomina pejzaż księżycowy. O dźwiękach na księżycu nie wiemy zbyt wiele…

Izolator był nieudaną próbą zamknięcia ciszy w specjalnej konstrukcji. Jednym z wielu odrzuconych pomysłów, przerysowanych komunikatów, które nie były niczym innym jak tylko strachem przed tym, co będzie jutro.