Polska obok wojny
fot. manhhai, flickr.com, CC BY 2.0 DEED

8 minut czytania

/ Obyczaje

Polska obok wojny

Andrij Lubka

Książka „Polska na wojnie” to zimnokrwista i nieprzyjemna autopsja polskiej polityki wschodniej w ciągu ostatnich dwóch lat, zagłębianie się w jej niesmaczne sekrety niczym z prasy tabloidowej

Jeszcze 2 minuty czytania


Nie dało się nie przeczytać książki „Polska na wojnie” polskiego dziennikarza Zbigniewa Parafianowicza. Nie została jeszcze opublikowana w Ukrainie, ale już zrobiła niezwykłą karierę marketingową: najpierw, pod postacią sensacyjnych przecieków, pojawiła się w centralnych zasobach informacyjnych, skąd przeniosła się do mediów społecznościowych, aby stać się pożywką dla ekspertów i politologów.

Książka Parafianowicza szybko stała się popularnym tematem dyskusji: dramatyczna zmiana władzy w Polsce i cyniczna blokada granicy dla ukraińskich przewoźników znacznie zwiększyły zainteresowanie nią w Ukrainie. Wydarzenia te stworzyły emocjonalne tło, a potem wszystko potoczyło się jak zwykle – kłótnie, wyzwiska, podlizywanie się autorowi, podważanie jego profesjonalizmu (spoiler: bezpodstawne), lekceważące traktowanie jego anonimowych informatorów (spoiler: słuszne), przeinaczenia i zabawa w „słyszałem, że dzwoni, ale nie wiem, w którym kościele”. 

Zaintrygował mnie również tytuł książki. Lubię, wiadomo, gdy są one z przymrużeniem oka i prześmiewcze, cenię sobie czarny humor, a takie właśnie jest podejście autora. Przecież profesjonalista, poważna osoba nie mogłaby zatytułować książki „Polska na wojnie” – byłoby to bluźnierstwo na tle prawdziwej wojny w Ukrainie. Większość czytelników błędnie wzięła ten tytuł na poważnie, ale moim zdaniem jest to kwestia jawnego sarkazmu, otwartej krytyki polskiego rządu, który z każdym nowym miesiącem tracił inicjatywę i ostatecznie zaczął zmieniać się z sojusznika numer jeden w konkurenta, a później przeciwnika ukraińskiego rządu. Ta książka to raczej zimnokrwista analiza i nieprzyjemna autopsja polskiej polityki wschodniej w ciągu ostatnich dwóch lat, zagłębianie się w jej niesmaczne sekrety niczym z prasy tabloidowej.

Jednak ostatecznie książka Parafianowicza nie pretenduje do miana całościowej, obiektywnej i wyczerpującej historii stosunków polsko-ukraińskich w czasie wojny pełnoskalowej. Autor napisał o kulisach polityki, o tym, jak drobne ludzkie słabości i temperamenty, a nawet pochodzenie rodzinne czy wykształcenie wpływają na historię. Na ekranach widzimy oficjalną i dopracowaną wersję wydarzeń, podczas gdy Parafianowicz zagląda za kulisy, wyszukuje sztuczki i oszustwa oraz opisuje wrażliwość najwyższych urzędników. Do takiego podejścia można mieć istotne zastrzeżenia, ale ma ono prawo bytu, zwłaszcza gdy książka napisana jest przystępnie i naprawdę wciąga, a tak właśnie jest napisana „Polska na wojnie”.

Pod pewnymi względami ta historia przypomina historię miłosną, opowieść łamiącą serce, która zaczyna się od romantycznych randek, pięknych gestów i kwiatów, ale z każdym mijającym miesiącem coraz bardziej zmienia się w rutynowy i nieciekawy dramat. Wraz z rosnącą liczbą wzajemnych nieporozumień i związanych z nimi pretensji, niespełnionych oczekiwań i zmarnowanych okazji zmęczenie i znudzenie, zazdrość i zawiść otaczają geopolityczną lojalność. Autor kończy książkę w fatalnym momencie, gdy relacje między (byłymi?) „kochankami” zmierzają od ochłodzenia do zerwania, ale my, czytelnicy, możemy mieć tylko nadzieję, że wraz ze zmianą rządu nastroje w stosunkach między Warszawą a Kijowem się zmienią. 

Wielu ukraińskich komentatorów, wzburzonych ostatnimi miesiącami i tak już napiętych stosunków ukraińsko-polskich, odebrało tę książkę jako uderzenie w Ukrainę lub pogardę dla naszego poświęcenia na wojnie. Jest to błędna perspektywa, ponieważ książka ta nie dotyczy ani wojny, ani Ukrainy – koncentruje się na polskiej polityce i polskich wewnętrznych relacjach władzy (rywalizacja o wpływy między ekipą prezydenta Dudy a ekipą premiera Morawieckiego, pozycja „starej gwardii” PiS), próbie spojrzenia na sukcesy i porażki Polski we współpracy z Brukselą, Waszyngtonem czy Berlinem poprzez wątek ukraiński. Choć owszem, książka zawiera kilka „niesmacznych” ataków na Ukrainę i jej władze. 

Autor pisze na przykład o rozwoju osobistych i zawodowych relacji między prezydentami Polski i Ukrainy: „Andrzej Duda szybko się znudził Ukrainą, zmęczył i zniechęcił do niej. I to na długo przed tym, jak Zełenski zaczął sugerować, że polski prezydent blokadą dla ukraińskiego zboża wspiera Rosję. Duda nie skorzystał z szansy, by przejść do historii jako prezydent wojny i polityk tematu strategicznego. Po prostu odpuścił. Nie wytrzymał presji i fochów Zełenskiego. A ten najzwyczajniej w świecie uwierzył w swoją boskość, a do tego zaczął grać nieczysto”.

Tak, to z pewnością krytyczny obraz prezydenta Ukrainy, który u szczytu swojego geopolitycznego sukcesu i popularności na świecie zaczął zapominać o swoich starych, ale mniej wpływowych sojusznikach. I – miejmy nadzieję nieumyślnie – dopuścił do sytuacji, w której Polska, jako strategiczny sojusznik, została zdegradowana do roli drugorzędnej (a przynajmniej tak się poczuła). Musieliśmy przecież przekonywać Berlin i Paryż, negocjować z amerykańskimi elitami – po co więc tracić czas na Polaków, którzy od dawna wspierali nas we wszystkim? 

Niestety, strona ukraińska wyraziła zbyt mało słów wdzięczności i zadeklarowała zbyt mało ustępstw w sprawach symbolicznych. Zbyt mało, biorąc pod uwagę ogromny i wszechstronny charakter wsparcia udzielonego przez Polskę jako państwo i Polaków jako naród. Ale też za mało, biorąc pod uwagę skomplikowaną kampanię wyborczą wewnątrz Polski, w której władze liczyły na ustępstwa i na to, że Ukraina doceni plany kampanijne polskiej władzy. Tak, to cynizm, ale tak wygląda prawdziwa polityka w demokracjach – politycy muszą zrobić wszystko, by wygrać wybory i utrzymać się przy władzy. 

Zbigniew Parafianowicz, „Polska na wojnie”,  Czerwone i Czarne, 264 strony, w księgarniach od listopada 2023Zbigniew Parafianowicz, „Polska na wojnie”. Czerwone i Czarne, 264 strony, w księgarniach od listopada 2023Parafianowicz krytyczny jest jednak przede wszystkim wobec polskiego rządu: przyznanie, że w kluczowym momencie politycznym prezydent dużego kraju żyjącego w pobliżu wojny jest „zmęczony” i „znudzony” tym tematem, jest w rzeczywistości oskarżeniem go o infantylizm. Wygląda na to, że historia zatacza koło: polskie władze przeżywały te same rozczarowania kilka lat po Pomarańczowej Rewolucji i Rewolucji Godności, a teraz znów wpadają w tę samą pułapkę, dwa lata po rozpoczęciu wielkiej wojny.

Jedyny wniosek jest taki, że aby stać się prawdziwym, a nie deklaratywnym regionalnym liderem, Polska musi budować systematyczną politykę wschodnią i zwracać mniejszą uwagę na osobistą „chemię” między liderami i personalne żale, które wyglądają dość dziecinnie na tle historycznych wyzwań.

Należy też pamiętać, że „Polska na wojnie” nie jest w zasadzie książką o Polsce, a jedynie o polskim rządzie, który – bez względu na to, co mówią inni – podjął niezwykle ważne kroki w celu wsparcia Ukrainy. Ale nawet te kroki, które zostały znacznie przyćmione przez drobną politykę podczas kampanii wyborczej, bledną w porównaniu z historycznym ruchem narodu polskiego na rzecz narodu ukraińskiego. 

Tak, polskie władze otworzyły granice, ale to zwykli Polacy otworzyli drzwi swoich domów, szkół i firm. To Polacy, dziesiątki milionów Polaków, którzy w krytycznym momencie pokazali najlepsze cechy swojej mentalności – szlachetność, wielkoduszność, chęć niesienia pomocy – oraz (chrześcijański) impuls, gotowość do zapomnienia o dawnych urazach i przebaczenia. Zostaną o tym napisane wspaniałe książki i nakręcone wspaniałe filmy. Bo to właśnie ten przejaw dobroci i solidarności był prawdziwie przełomowy dla historii stosunków między naszymi narodami. Nie to, kto, gdzie i z kim pił, nie to, kto się na kogo obraził i dlaczego, choć to właśnie takie szczegóły budzą chwilowe zainteresowanie i szum medialny. 

Przełożyła Iwona Boruszkowska 

Opublikowano z finansowym wsparciem Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Dział ukraiński powstaje także dzięki dofinansowaniu  Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego.

Partnerzy działu ukraińskiego