„Flickr Artists: Łukasz Wierzbowski”

Anna Jastrzębska

Niepokojące piękno tych zdjęć przyciąga uwagę. A niedociągnięcia wynikające z faktu, że ich autorem nie jest profesjonalista, lecz zapalony amator, przydają im atrakcyjności

Jeszcze 1 minuta czytania

„Flickr Artists: Łukasz Wierzbowski/neon.tambourine”, 25 marca – 7 maja 2011, Nizio Gallery, Warszawa, kuratorka: Paulina Jeziorek

Mówiąc o artystach funkcjonujących w przestrzeniach wirtualnych, zwykło się poprzedzać wypowiedź kilkoma miałkimi zdaniami o tym, czy internet (teren zaśmiecony jak żaden inny i jak żaden inny – demokratyczny)  zniewala sztukę, czy też ją uwalnia. Bez względu na to, jakie stanowisko zajmiemy w tej sprawie, oczywistym jest, że w sieci znajdziemy wiele dobrej sztuki i dobrych artystów. Przekonaniem, że internet to kopalnia (nie)oszlifowanych diamentów, kierowała się właśnie Paulina Jeziorek, pomysłodawczyni i kuratorka cyklu „Flickr Artists”. Jego założeniem jest prezentacja w nieregularnych odsłonach, w tradycyjny sposób, czyli w galerii, twórców do tej pory aktywnych głównie wirtualnie – działających na fotoblogu Flickr i innych portalach społecznościowych.

fot. Łukasz Wierzbowski

Na pierwszy rzut poszły prace Łukasza Wierzbowskiego – 28-latka z Wrocławia, który od lat pasjonuje się fotografią analogową i daje upust swej pasji na Flickrze właśnie. Na kilkudziesięciu zdjęciach publikującego pod pseudonimem neon.tambourine artysty widzimy głównie kobiety. Piękne. W rozmaitych sceneriach: a to w lesie pośród wybujałej zieleni i rozszalałego słońca; a to w opuszczonym, odrapanym budynku; a to w pokoju dziennym, gdzie za tło służą meblościanki z paprotkami, nieeleganckie dywany czy mało estetyczna wersalka. Często twarzy modelek nie widzimy: raz buzia zasłonięta jest włosami, raz przysłonięta liściem kwiatu (na przykład dużej doniczkowej palmy), raz zakryta zasłonką; z kolei innym razem dostrzegamy tylko dziewczęce nogi. A wszystko to dziwne, niepokojące. Modelki przyjmują nienaturalne pozy, klęczą, czołgają się, wyginają dziwacznie. Przypominają trochę popsute manekiny czy lalki, które znudzony dzieciak porozrzucał po podłodze. Efekt jest tym silniejszy, że fotografowane są przecież ciała zdrowe, atrakcyjne, młode. Niewykluczone więc, że jeśli Wierzbowskiemu się powiedzie, za kilka lat jakiś przemądrzały krytyk sztuki będzie się zastanawiał, czy artyście chodziło o alegoryczne przedstawienie współczesnej kobiety, czy też fotografie powykręcanych jak znaki zapytania ciał są próbą dotknięcia tajemnicy kobiecej natury? A może raczej „pozowanie wbrew regułom pozowania” to komentarz do tego, czym bombardują nas kolorowe magazyny i reklamówki wykorzystujące jako swe główne narzędzie obraz doskonałego ciała?

fot. Lukasz Wierzbowski

Niepokojące piękno tych zdjęć przyciąga uwagę. A niedociągnięcia wynikające z faktu, że ich autorem nie jest profesjonalista, lecz zapalony amator, przydają im atrakcyjności. Z pewnością warto więc poświęcić im chwilę – tym bardziej, że aby zobaczyć prace, możecie, ale wcale nie musicie, wyprawiać się do galerii. Jeśli wasze dotychczasowe wspomnienia z muzeum ograniczają się do bólu nóg i kręgosłupa, uwierania, ciążenia, niemożności skupienia się oraz ciągłych podejrzeń, że ktoś naładował wam do plecaka worek ziemniaków, wybierzcie galerię internetową: http://www.flickr.com/photos/neon_tambourine – tu znajdziecie najobszerniejszy wybór fotografii Wierzbowskiego.

Czy cykl „Flickr Artists” sprawdzi się w roli łowcy internetowych talentów? Czy po przerzuceniu ton internetowych śmieci uda się odnaleźć prawdziwe skarby? – dowiemy się podczas kolejnych odsłon cyklu. Jeszcze nie wiemy, kto będzie gwiazdą następnej wystawy, ani kiedy dokładnie będzie ona miała miejsce. „Prezentacje będą się odbywać wtedy, kiedy natrafimy na interesującą twórczość” – podkreśla Paulina Jeziorek. Życzymy więc, by internetowe śledztwo doprowadziło do jak największej liczby artystów podejrzanych o prawdziwie dobrą sztukę.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.