Jeszcze 1 minuta czytania

Joanna Tokarska-Bakir

PÓŁ STRONY:
Sebald o wojnie; Kambodża

Joanna Tokarska-Bakir

Joanna Tokarska-Bakir

Sebald o wojnie

Czytam „Wojnę powietrzną i literaturę” Sebalda. „Doświadczenie niebywałego narodowego poniżenia, które w ostatnich latach wojny stało się udziałem milionów ludzi nigdy naprawdę nie zostało ujęte w słowa” – pisze o area bombing, którego doświadczały niemieckie miasta w latach 1944-1945. Mniejsza o „narodowe”, ale co tu robi słowo „poniżenie”? Dlaczego nie horror, cierpienie, rozpacz? „Poniżenie” oznacza, że ktoś inny był górą i właśnie to tak strasznie bolało.

Bronię się przed tą książką. Czy to umysł Sebalda obstaje przy porównaniach, czy to ja nie mogę uspokoić mojego? „Przeraźliwy odór”, który „od pierwszych ciepłych dni wiosny buchał z rozprutych piwnic Warszawy”, i taki sam odór „wypełniający miasta niemieckie po wojnie”. Na co są dowodem? Autor przywołuje trzech świadków bombardowań: księcia heskiego, który stojąc na skraju swego parku obserwował płonące Darmstadt, więźnia twierdzy Theresienstadt i Friedricha Recka, który „z powodu wywrotowych wypowiedzi został posłany przez faszystów do Dachau”. Czy fakt, że ci ludzie nie mieli nic wspólnego z nazizmem, ma mi ułatwić, czy utrudnić zobaczenie ognia, który wtedy płonął?

„Wciąż podnoszona skarga, że do dziś nie mamy wielkiej niemieckiej epopei wojennej i powojennej, ma coś wspólnego z tym, że zawiedliśmy (...) w obliczu potęgi absolutnej przygodności, wylęgłej z naszych opętanych porządkiem dusz”. Czy ta przygodność to Adolf Hitler? Jeśli Hitler jest niemieckim akcydensem, co jest substancją „poniżonego” narodu?

Kambodża

Obóz dla kambodżańskich uchodźców na granicy Kambodży i Tajlandii tuż po ucieczce Czerwonych Khmerów. Wśród pięćdziesięciu tysięcy ocalałych z rzezi jeden buddyjski mnich. Pewnego dnia postanawia zorganizować nabożeństwo. Gdy wywiesza ogłoszenie, nie ma pewności, czy ktokolwiek przyjdzie. Nie chodzi tylko o to, że przez ponad dekadę religia była zakazana. W obliczu tego, co się działo, ludzie sami tracili wiarę. Wieczorem na plac w środku obozu przychodzi jednak wielki tłum. Do czytania w trakcie nabożeństwa mnich nie wybiera sutry o cierpieniu ani o przyczynie cierpienia. Wybiera tekst o szacunku. Kłania się ludziom i ci ludzie płaczą.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.