Jeszcze 1 minuta czytania

Urszula Zajączkowska

PLENER: Przeklęte Arecibo!

Urszula Zajączkowska

Urszula Zajączkowska

Przed czterdziestoma czterema laty wystawiliśmy się absolutnie. 16 listopada 1974 roku w Arecibo gigantyczny radioteleskop wypuścił obcym w kosmos sygnał radiowy

Poznawanie rzeczywistości, opisywanie wszystkiego, co udaje się zobaczyć, usłyszeć, zmierzyć czy zważyć i zamykanie tego w książkach to dla ludzi stanowczo za mało. Do obrazu świata człowiek musi dodać jakieś jeszcze coś, co istnieje też w jego wyobraźni.

I tak spośród tysięcy gatunków istot żywych zawsze wypełźnie jakiś obcy. Bywają bezcieleśni, albo okropnie cieleśni, krwiści, skrzydlaci, bądź rogaci, z czarnymi wnękami zamiast oczu. Istnieją w bajkach, rodzą się w filmach, strzelają laserami w grach.

Przed wiekami miały ogony, uszy i fryzury, jak dzikie zwierzęta z lasu, bo sam las był obcy, mroczny i niedostępny, bez map, gps-a i ścieżek, a za to pełen drapieżników i gęstych zarośli. Bo las niepoznany, głęboki jak wszechświat, pełen treści najstraszniejszych – będzie rodził obcych, czerpiących z wyobrażeń stworów takiego lasu. To tylko las, więc co dopiero ukryte jest w bezkresnym, czarnym kosmosie?

Wyobrażenie kosmity z 1793 roku.Wyobrażenie kosmity z 1793 roku.XVIII-wieczni kosmici, obcy najodleglejsi, to skrzyżowanie lwa, psa i ryjówki. Dziś poznanie lasu poszerzyło się tak, że nawet według reformy Gowina nauki leśne stają się odrębną dyscypliną naukową. Mamy więc innych obcych. Stracili sierść i pazury, ogon też gdzieś się zassał. Naturalistyczne szczegóły już nikogo nie roztelepią. Jednego można być jednak pewnym. Ci obcy, niezależnie od własnej postaci, nie lubią nas, więc i my nie lubimy ich.

A mimo to zrobiliśmy to.

Przed czterdziestoma czterema laty wystawiliśmy się im absolutnie. 16 listopada 1974 roku w Arecibo gigantyczny radioteleskop o średnicy 305 metrów wypuścił obcym w kosmos sygnał radiowy, w których nas, wszystkich ludzi świata, opisał i obnażył, do golutka.

W wiadomości z Arecibo zdradziliśmy, jaki mamy kod DNA. Czy wyobrażacie sobie, jak te ufryzowane, kosmiczne i zębate stwory to czytają? Dla takich mutacja to pikuś. Znają nasze DNA, więc wiedzieć będą, jak go zmodyfikować, byśmy zaczęli pączkować nowotworami albo nagle przestali oddychać, bulgotali zaśluzowaceni, tudzież ugotowali się we własnej skórze. Da się to zrobić! Co to dla obcych. Znają nasz kod, nasz zapis w komórkach – więc znają nas, więc mają nas.

Skrót graficzny zakodowanej wiadomości z Arecibo. Skrót graficzny zakodowanej wiadomości z Arecibo. Arecibo było na tyle beztroskie, w czasach kiedy RODO jeszcze nie wymyślono, że do wiadomości o naszym DNA dopisano też – jak wyglądamy. Wyrysowane są dwie nóżki, rączki, brzuch i głowa. Dla pewności, kiedy będą w nas strzelać rakietami transplanetarnymi – że my to my. Halo! Tu jesteśmy!

Czy ktoś się ziemian pytał o wyrażenie zgody na wydanie w kosmos najdrobniejszych szczegółów jego intymnego życia komórek? Dziś klikam zgodę na użycie moich plików cookie w pierwszym lepszym portalu – a przecież myśmy wysłali o sobie wszystko, wszędzie, na zawsze, bo w nieskończoność przestrzeni.

Wiedzą, jak wyglądamy, znają nasze geny, to chyba jeszcze trzeba zdradzić, gdzie myśmy się w tych galaktykach ukryli, cali różowi i cienkoskórni. Za jaką mgławicą i spod jakiej komety wyziera nasza planeta? I owszem – wiadomość z Arecibo podaje też dokładne współrzędne naszej galaktyki oraz miejsce w jej obrębie, dokładny adres Ziemi dla umiejscowienia punktu na ich tarczy. 

Mają nas całych. Teraz nie pozostaje nam nic więcej, jak czekać. Ale kiedy czekamy, to przecież się czegoś zawsze uczymy, a kiedy nie czekamy, to też się uczymy. Uczymy się, gdy jesteśmy w mieszkaniu, uczymy się w samochodzie, kiedy jedziemy, w samolocie, kiedy lecimy, my się cały czas czegoś uczymy. Wydaje się nam, że warto, więc czytamy też jakieś książki. Bo to jest jedyna droga, żeby zawsze trzymać się na wysokim C. Teraz słuchajcie, bo nie będę powtarzać. Będzie tak, że ten nieszczęsny sygnał o nas całych, obnażonych, doleci gdzieś daleko, bardzo blisko tych okropnych kosmitów. Ale oni go nie usłyszą. I zginie w szumie nieba, przemknie z szelestem nad ich prawdopodobnie kudłatymi może-głowami. Bo oni człapią gdzieś u siebie, na bagnistej planecie, sapią zacofani, obgryzają pazury i dopiero dumają, jak tu wymyślić koło, albo liczbę pi.

Gdy to już się stanie, zaraz stworzą piramidy, radar i laser, i tak: raz, dwa, trzy! Ale my już od dawna będziemy gdzie indziej. Na Marsie! Bośmy się przecież całe życie uczyli. Ostatni z ludzi skoczy do statku kosmicznego rzutem w spowolnionym tempie i chwyci się palcami rantu rakiety, a załoga wychyli się zza okna i go z ogromnym wysiłkiem do środka wciągnie. Będzie figurował w kartotece cywilizacji, jako ostatni ziemianin, a załoga zostanie uhonorowana medalami orła pozłacanego.