Języki nieludzi
Dave Wild / Flickr Attribution-NonCommercial 2.0 Generic

Języki nieludzi

Julia Fiedorczuk / Gerardo Beltrán

Kalmar karaibski potrafi za pomocą kolorowych wzorów na ciele prowadzić dwie rozmowy jednocześnie. Bakterie z kolei porozumiewają się za pomocą sygnałów chemicznych. Wewnątrz naszych ciał odbywają się niezliczone rozmowy

Jeszcze 4 minuty czytania

W pewnej dobrze znanej opowieści wąż nakłonił Ewę do zjedzenia jabłka. Czy wąż był wężem, a jabłko jabłkiem, to kwestie dyskusyjne, jednak sedno sprawy jest jasne: zwierzę namówiło istotę ludzką do zjedzenia owocu, który – jako jedyny z całej trójki – nie miał wtedy głosu. Cytujemy przekład Izaaka Cylkowa: „wąż był chytry, bardziej niż wszelki zwierz dziki, który był uczynił Wiekuisty Bóg; i rzekł do niewiasty: «Alboż powiedział także Bóg: Nie pożywać wam z żadnego drzewa ogrodu?»”. Kobieta odparła, że zjedzenie zakazanego owocu grozi śmiercią, a na to sprytny gad: „Umrzeć nie umrzecie. Ale wie Bóg, iż dnia, którego pożywać zeń będziecie, otworzą się oczy wasze i staniecie się jako Bóg, poznawającym dobre i złe”.

Wąż nie tylko porozumiewał się z ludźmi w języku, ale i bystrością myślenia przewyższał swoich rajskich współmieszkańców – rozumiał intencje i lęki samego Boga. Wiemy oczywiście, jak to się skończyło: mężczyzna, kobieta i wąż nie umarli (od razu) ale zostali wypędzeni z Raju. Dalsze biblijne perypetie ludzi i nieludzi ukazywały pogłębiającą się przepaść komunikacyjną między zwierzętami, a także w obrębie gatunku ludzkiego. Rajskie esperanto – język empatii, o którym mówi współczesna neurobiologia od momentu odkrycia neuronów lustrzanych u ludzi i innych ssaków naczelnych – zostało wyparte przez inne, bardziej wyspecjalizowane sposoby komunikowania się. Odkąd Bóg pomieszał ludzkie języki pod wieżą Babel, ludzie nie byli już zdolni do skutecznej współpracy, a jak wiadomo, współpraca ludzi i nieludzi też nie przebiegała najlepiej.

 

Neurony lustrzane (mirror neurons) to komórki nerwowe, które uaktywniają się w momencie, kiedy zwierzę wykonuje jakąś czynność, ale także wtedy, gdy tylko obserwuje tę samą czynność wykonywaną przez inne zwierzę. Neurony lustrzane wykryto zarówno u naczelnych (w tym u ludzi), jak i u niektórych ptaków. U ludzi znajdują się w korze motorycznej płata czołowego oraz w płacie ciemieniowym. Uważa się, że wiąże się z nimi zdolność do empatii – umożliwiają rozpoznawanie cudzych emocji i intencji.

W Księdze Liczb z kolei pojawia się historia Bileama, który pewnego dnia wyruszył w podróż wbrew woli Boga. Rozgniewany Bóg wysłał anioła, żeby zagrodził mu drogę. Bileam nie zobaczył boskiego posłańca, ale zobaczyła go oślica, której dosiadał – i  zrozumiała że powinna zejść aniołowi z drogi. Bileam zaczął bić zwierzę, próbując zmusić je w ten sposób do posłuszeństwa. Sytuacja powtórzyła się jeszcze dwukrotnie, w końcu oślica zapytała: „Cóżem ci uczyniła, że mnie bijesz już trzykrotnie?”. Dopiero wtedy Bóg pozwolił Bileamowi zobaczyć anioła, sprawiając tym samym, że zachowanie oślicy stało się czytelne. Znó zwierzę, lepiej niż człowiek, rozumiało intencje Boga. Można z tych opowieści wnioskować, że komunikacja między człowiekiem i zwierzęciem zawsze jest możliwa –  problem leży po stronie człowieka.

„Rajski” pra-język nie zanikł jednak całkowicie. Intuicyjne, zmysłowe kanały komunikacji wciąż odgrywają dużą rolę w ludzkim życiu, chociaż ich subtelne komunikaty są słabo słyszalne. Technologiczna cywilizacja stawia na wąskie – instrumentalne – rozumienie racjonalności i ograniczone pojmowanie „ja”, a co za tym idzie – na równie ograniczone pojmowanie możliwości języka. Intuicja zaś ma szansę dojść do głosu dopiero wtedy, kiedy ograniczona perspektywa patrzenia na świat, generująca specyficzny sposób organizowania, kodowania i rozkodowywania rzeczywistości, zostaje przekroczona. Kiedy w oglądzie świata pojawia się pęknięcie, okazuje się, że istnieją także inne porządki i, co za tym idzie – inne języki. 

Badania nad sposobami komunikowania się zwierząt podejmowane coraz intensywniej od kilku dekad dowodzą, że różnica pomiędzy językami zwierząt, a tymi, którymi posługują się wspólnoty ludzkie, jest raczej ilościowa, niż jakościowa. Nie potwierdziła się hipoteza Noama Chomsky'ego o istnieniu modułu gramatycznego odróżniającego mózg ludzki od mózgów innych zwierząt i odpowiedzialnego za ludzkie zdolności językowe. Większość naukowców skłania się aktualnie do poglądu, że język nie pojawił się nagle, na skutek jakiegoś wyjątkowego zdarzenia, lecz jest wynikiem ewolucji. Coraz częściej mówi się także o koewolucji genetyczno-kulturowej dla podkreślenia faktu, że nie da się oddzielić tego, co naturalne, od tego, co językowe. Biologia nie determinuje zachowań kulturowych lecz bywa przez nie modyfikowana.

Przełomu w badaniach nad ssakami naczelnymi dokonała amerykańska badaczka Sue Savage-Rumbaugh. Ściśle rzecz biorąc, przełomu dokonał jeden z jej podopiecznych w centrum naukowym Yerkers w USA – szympans bonobo o imieniu Kenzi. Savage-Rumbaugh próbowała nauczyć matkę Kenziego, Matatę, porozumiewania się za pomocą abstrakcyjnych znaków na monitorze komputera – z raczej marnym skutkiem. Kiedy Matata opuściła ośrodek, okazało się, że Kenzi bez żadnego treningu opanował większość znaków po prostu obserwując matkę podczas lekcji. Kenzi nauczył się podstaw komunikacji językowej tak samo, jak uczą się ludzkie dzieci – naturalnie przyswajając znaczenie symboli, którymi posługiwali się dorośli. Kenzi posługuje się przenośnym ekranem zawierającym kilkaset znaków – tak zwanych leksigramów – ale potrafi również zapisać niektóre z nich, kiedy chce zakomunikować jakąś potrzebę lub zamiar. Savage-Rumbaugh zrozumiała, że sednem języka nie jest gramatyka, jak wcześniej sądzono, ale jego społeczny, intersubiektywny charakter. Język służy tworzeniu wspólnoty, realizowaniu wspólnych celów. 

Z drugiej strony istnienie odrębnych języków pomaga wspólnotom ukryć swoje zamiary przed innymi (niektórzy naukowcy w ten sposób tłumaczą dużą liczebność języków w miejscach, gdzie występuje duża gęstość zaludnienia). Kenzi na tyle dobrze rozumie mówiony angielski, że Savage-Rumbaugh czasem posługuje się francuskim, kiedy chce powiedzieć do innych badaczy coś, czego Kenzi nie powinien usłyszeć. Co robi Kenzi, kiedy nie chce, aby zrozumieli go ludzie? 

Niektórzy naukowcy wzbraniają się przed określeniem komunikatów Kenziego mianem języka i podkreślają, że małpy, w odróżnieniu od dzieci, niczego nie opowiadają (komunikują tylko potrzeby i zamiary). Ale wymyślone przez ludzi leksigramy to tylko jeden ze sposobów, w jakie pacyfistycznie usposobione małpy bonobo wyrażają swoje intencje. Innym sposobem porozumiewania się jest dla nich zmysłowość – i seks. Zachowania seksualne bonobo, radosne i bardzo podobne do ludzkich, służą między innymi do łagodzenia sporów. Z powodu ich upodobania do seksu nie można trzymać ich w Zoo.   

Naczelne, takie jak szympansy bonobo badane przez  Savage-Rumbaugh, szympansy pospolite obserwowane przez słynną prymatolożkę Jane Goodall, czy goryle, z którymi pracowała Dian Fossey (film Michaela Apteda „Goryle we mgle“ z Sigurney Weaver w roli głównej był adaptacją jej pamiętników) tak bardzo przypominają ludzi, zarówno budową ciała i zachowaniami, jak strukturą mózgu, że porozumiewanie się z nimi jest stosunkowo łatwe. To jednak nie znaczy, że inne zwierzęta się nie porozumiewają. Na przykład punktem wyjścia dla refleksji o miejscu zwierząt w filozofii, podjętej przez Jacques’a Derridę w książce „L'animal que donc je suis“ („Zwierzę, którym więc jestem“) było wyzwanie rzucone przez kotkę obserwującą go podczas porannej toalety. „Je suis” w tytule książki Derridy oznacza zarówno „jestem”, jak i „podążam za” lub „następuję po”. Jesteśmy zwierzętami – to oczywiste – zarazem jednak przychodzimy „po” zwierzętach, korzystając z wykonanej przez nie ewolucyjnej i kulturowej pracy, zamieszkując i modyfikując zbudowane przez nie światy, kontynuując twórcze wysiłki nieludzi.

Delfiny z kolei porozumiewają się za pomocą dźwięków wydawanych przez drgania tkanek w obrębie nosa (mechanizm podobny do tego, który wykorzystują ludzkie struny głosowe). Ich język jest najprawdopodobniej bardzo złożony, choć dla nas w dużej mierze niezrozumiały. Koczkodany Campbella używają nawoływań, ostrzegając się nawzajem przed niebezpieczeństwami. Z podstawowych sześciu zawołań tworzą kombinacje przypominające zdania, dlatego niektórzy naukowcy sądzą, iż wypracowały coś w rodzaju proto-składni. Z kolei jeże manifestują swoje intencje przy pomocy mowy ciała i prostych dźwięków – dla wyrażenia emocji takich jak złość (mlaskanie i fukanie) czy zadowolenie (sapanie i prychanie). 

W miarę postępu badań odsłaniają się coraz bardziej złożone nieludzkie światy. Amerykańska biolożka Andrea Turkalo od dwóch dekad obserwująca pewne stado słoni odkryła, że wymieniają się informacjami praktycznymi (czasem na odległość większą niż kilometr), ale też wyrażają emocje, witają się i pozdrawiają (wtedy głosy dwóch osobników nakładają się na siebie). Język słoni opiera się na infradźwiękach. Jako pierwsza odkryła to Katy Payne w 1984 roku. Payne, specjalistka w dziedzinie bioakustyki, amatorsko zajmuje się muzyką, co jest o tyle istotne, że na pierwszym etapie jej badań ważną rolę odegrała intuicja. Najpierw „usłyszała” mowę słoni w ciele, w postaci wibracji. W 1999 Payne założyła Elephant Listening Project, do którego należy także Andrea Turkalo. Turkalo wraz z grupą innych naukowców związanych z ELP pracują aktualnie nad słownikiem języka słoni. 

Prostsze zwierzęta, takie jak owady, wykorzystują systemy językowe przypominające swoiste układy choreograficzne. Znany jest fakt, że pszczoły wykonują taniec, aby wskazać źródło nektaru. Kąt nachylenia płaszczyzny tańca sygnalizuje kierunek, w którym należy się udać, tempo wykonywanych ruchów – odległość. Niektóre mięczaki, na przykład kalmary karaibskie (Sepioteuthis sepioidea) komunikują się za pomocą zmian koloru i kształtu ciała. Są w stanie błyskawicznie zmienić kolor skóry i kształt wzorów za pomocą chromatoforów (ciałek barwnikowych). Są to organelle komórkowe zawierające pigment i odbijające światło słoneczne (występują także u niektórych płazów, ryb, gadów, skorupiaków, głowonogów i bakterii). Kalmar karaibski potrafi za pomocą kolorowych wzorów na swoim ciele prowadzić dwie rozmowy jednocześnie (wysyłając różne komunikaty do osobników znajdujących się, odpowiednio, po prawej i lewej stronie mówiącego). Z kolei kraby mówią za pomocą tańca, któremu często towarzyszą sygnały akustyczne.   

Język występuje także poza królestwem zwierząt. Bakterie (grupa organizmów prokariotycznych w randze królestwa) porozumiewają się za pomocą sygnałów chemicznych – odkrycie tego faktu rzuca nowe światło na nasze rozumienie natury języka oraz jego roli komunikowania się w procesie ewolucji. 

Jak wyjaśnia Bonnie Bassler, specjalistka od biologii molekularnej na uniwersytecie Princeton, bakterie to najstarsze organizmy na ziemi, organizmy jednokomórkowe z bardzo prostym DNA. Niektóre, jak wiemy, są bardzo niebezpieczne dla ludzi, inne niezbędne do przeżycia. Jedne i drugie byłyby całkowicie bezradne, gdyby działały w pojedynkę. Laboratorium Bonnie Bassler zbadało między innymi bakterie zdolne do bioluminescencji. Okazało się, że pojedyncza bakteria nigdy nie świeci, światło zostaje „włączone” dopiero wtedy, kiedy zbierze się odpowiednio liczna społeczność. Pytanie brzmi: skąd te proste organizmy wiedzą, w którym momencie to następuje? Odpowiedź: bakterie rozmawiają ze sobą za pomocą chemicznych „słów”. Każda z nich produkuje niewielkie molekuły. Poziom wyprodukowanej substancji zależy od liczby obecnych bakterii, poszczególne organizmy odczytują ten chemiczny sygnał i wszystkie uruchamiają świecenie w tym samym momencie. Chemiczne języki różnych gatunków bakterii są różne – podobnie jak ludziom, bakteriom może zależeć, aby inne ich nie rozumiały, Bonnie Bassler opisuje jednak komunikację międzygatunkową prowadzącą do współpracy. Co najistotniejsze, wydaje się, iż ten podstawowy, chemiczny język organizmów jednokomórkowych był pierwszym krokiem na drodze do powstania bardziej złożonych organizmów. 

 

Szamani Ayahuasqueros z Ameryki Południowej uważają, że rośliny o działaniu psychoaktywnym komunikują swoją mądrość podczas wizji. Nazwa „Ayahuasqueros” pochodzi od rośliny ayahuasca („pnącze dusz”), używanej przez szamanów do wywoływania wizji, podczas których uczą się o duchowych i leczniczych właściwościach innych roślin. Ayahuasca ma postać gigantycznego bluszczu i silne działanie halucynogenne.

Liczba bakterii zasiedlających każdy ludzki organizm jest dziesięciokrotnie większa od liczby komórek, z których składa się ciało. A zatem każdy z nas w 90% składa się z bakterii. Chronią przed atakami mikrobów, trawią nasze jedzenie, produkują witaminy i porozumiewają się z układem odpornościowym w kwestiach kluczowych dla naszego przetrwania. Nasze ciała to przestrzenie, w których bez przerwy odbywają się niezliczone rozmowy. Przestrzeń poza nami także pełna jest szeptów, pieśni, tańca i innych sygnałów kodujących i rozkodowujących świat na miliony rozmaitych sposobów, dla nas w większości niezrozumiałych. Współczesna ekologia używa pojęcia „nisza ekologiczna” dla opisania warunków życia poszczególnych gatunków, takich jak rodzaj zamieszkiwanej przestrzeni i niezbędnego pożywienia czy odpowiedni klimat. Sposób, w jaki zwierzę postrzega tę niszę to umwelt – takiego pojęcia używał estoński biolog i pionier biosemiotyki Jakob von Uexküll. To tyle co otoczenie lub środowisko, ale w ujęciu biosemiotycznym także specyficzny modus istnienia, czy nawet coś w rodzaju świato-oglądu. Kiedy Bóg pozwolił Adamowi ponazywać zwierzęta, w istocie zaprosił go do stworzenia specyficznie ludzkiego umweltu. W jednym z przypisów do drugiego rozdziału Księgi Rodzaju Cylkow pisze zresztą, że nazwy zwierząt, naśladujące szczególne ich głosy, albo przypominające główne ich właściwości, stanowiły prawdopodobnie początek artykułowanej mowy.

Istoty inne niż ludzie nie są – jak chciał Martin Heidegger, „ubogie w świat”. Światy nieludzi nigdy nie będą w pełni dostępne, ale musimy uznać ich istnienie. Jesteśmy zwierzętami i przychodzimy ewolucyjnie „po” zwierzętach. Stworzyli nas nieludzie – nadal nas stwarzają. Od nich uczymy się jak w pełni być tym, kim jesteśmy: od chytrego węża, bystrookiej oślicy, wygadanego szympansa, rozśpiewanej myszy – i od bakterii, która nie będzie świecić w pojedynkę. Co się zaś tyczy jabłka, przytoczonego w pierwszej z opowiedzianych tu historii (o ile było to jabłko, rzecz jasna), być może milczało tylko dlatego, że nikt go nie pytał o zdanie.