Jeszcze 2 minuty czytania

Maria Poprzęcka

NA OKO: Śpij piesku, śpij

Maria Poprzęcka

Maria Poprzęcka

Na naszych oczach formuje się nowy obyczaj, który można zbyć drwiną z jakże niemęskich łez po śmierci kota. Zwierzęcy cmentarz okazuje się enklawą wolną od kodów funeralnych zachowań

Mały Konik – podwarszawska miejscowość przy dawnej wylotówce na Lublin. Trzeba skręcić w wyboistą drogę i meandrując wśród rzednących zabudowań, dotrzeć do wygrodzonego skraju sosnowego lasu i bramy ze skromnym szyldem: stary cmentarz dla zwierząt. Dalej wszystko urzędowo: adres, właściciel, regulamin, cennik. Cmentarz jest „stary”, bo zabrakło na nim miejsc. Właściciel pozyskał więc nowy teren, po drugiej stronie warszawskiej szosy. Ten także już gęsto zajęty. Wokół las i łąki. Od wejścia wrażenie dziecięcego festynu – na grobach kręcą się tęczowe odpustowe wiatraczki. Idziemy wśród ich furkotu i barwnego migotania. Ale idziemy z coraz bardziej ściśniętym gardłem.

Żegnanie zwierząt – głównie psów – zauważalnie staje się nowym świeckim obyczajem. O ile miejscem ludzkich nekrologów i pożegnań pozostają tradycyjne gazety i klepsydry, media społecznościowe okazały się przestrzenią komunikacji otwartą na różne formy wyrażania żalu po utracie ukochanych nie-ludzkich bliskich. Fejsbukowy wpis, chociaż szybko znajduje wielu odbiorców, lajkami i serduszkami potwierdzającymi swoje współczucie, jest ulotny. Zwierzęcia jednak nie wystarczy opłakać w nekrologu. Trzeba je pogrzebać. Nie każdy jest zdolny oddać zwłoki do „utylizacji” – bo tak to się urzędowo nazywa. Nie każdy może znieść sanitarne określenie „padlina”, którego – jak zapewniają słowniki – „nie używa się w odniesieniu do zwłok ludzkich”. Stąd rosnące zapotrzebowanie na „cmentarze małych zwierząt”. Przed laty wytykane jako dziwactwo czy wręcz gorszące jako obraza przynależnego tylko ludziom obrzędu pogrzebowego, stopniowo stają się widomym świadectwem głębokich przemian w relacjach ludzko-zwierzęcych.

Na obu cmentarzach w Małym Koniku grobów są setki. To dość, by widzieć tu kształtujący się nowy obrzęd, a nie tylko marginalne zjawisko. Co mówią nam te cmentarze, nagrobne formy, epitafia, ozdoby? Czy jest to po prostu pomniejszony model ludzkiego „miasta umarłych”, funeralny park miniatur? Pozornie tak. Nagrobki, choć niewielkie, formą nie odbiegają od cmentarnych konwencji. Głaz albo marmurowa płyta, ryta lub trawiona, tylko w zredukowanych rozmiarach. Zdarzają się detale z brązu. Z rzadka wystawia się kamienne zwierzęce pomniczki. Prawie nie ma szpetnie dominującego na prowincjonalnych cmentarzach lastryka. Są epitafia i zdjęcia zmarłych. Lampki, latarenki, sztuczne kwiaty, ale też zabawki, maskotki, miśki, krasnale. No i infantylne kolorowe wiatraczki.

fot. Maria Poprzęcka

Zwierzęce cmentarze w większości zaadoptowały pochówkowe modele cmentarzy ludzkich. Z jednym wyjątkiem – tekstów epitafijnych. Tu nie tyle zabrakło utartych form, ile znalazła upust niehamowana żałobna uczuciowość. Wiele nagrobnych inskrypcji ma formę apostrofy zwróconej do zmarłego:

Kochany Supronku, byłeś najzabawniejszym pieskiem na świecie i zawsze potrafiłeś nas rozbawić. Mamy nadzieję, że tam, gdzie jesteś teraz, jest tak samo i tak samo tam Cię kochają. Ciocia Maria Czubaszek i wujek Wojciech Karolak. Do zobaczenia, Mały!

Częsty zwrot: „Do zobaczenia, piesku!”, wyraża nadzieję ponownego spotkania w innym świecie, a zatem wiarę w życie pozagrobowe podobne do doczesnego. Miejscem, w którym odnajdzie się bliskich zmarłych, będzie „Psie niebo”:

Śpij piesku, śpij…
Już odpocząć trzeba.
Może będziesz miał
Swój kawałek nieba.
Może będzie tam
Piękniej niż tu teraz.
Może spotkasz tych,
Których tu już nie ma.

Odejście „za tęczowy most” do „psiego nieba” jest przejściem do świata lepszego niż ten ludzki:

Im bardziej poznaliśmy ludzi,
Tym bardziej kochaliśmy ciebie.

Dominują wszakże miłosne zaklęcia:

Luna, Lunka, Lunia, Luneczka
Księżniczka nad Księżniczkami, Skarb nad Skarbami, Pies nad Psami
Nasza miłość, wierność i oddanie
Byłaś psem, towarzyszem, przyjacielem, miłością, rodziną,
Zawsze zostaniesz w Nas, choć zabrakło Cię obok
Najmądrzejsza królewno… Śpij i śnij o Nas!
Tylko Tobie mogłam wyznać wszystko o mojej pierwszej miłości, wszystkich snach. Dziś jeszcze widzę Twoje mądre oczy. Byłaś dla mnie największym przyjacielem
Kochamy Cię bardzo!

Szukając pięknych słów, sięga się po parafrazy znanych przebojów:

Byłaś serca biciem, byłaś naszym życiem…

fot. Maria Poprzęckafot. Maria Poprzęcka

W elegijnym tonie podejmowane są próby pogodzenia z losem:

Pieseczek już ze mną nie wróci,
Pieseczek już tutaj zostanie.
Musi – ma chore serduszko,
Poleży sobie pod brzózką.
Żegnaj przyjacielu

Czasem przydatna okazuje się „ludzka” formuła pożegnalna:

Można odejść na zawsze, by stale być blisko          

Jednak najbardziej poruszające są wyrazy bezsilnego bólu po stracie ukochanej osoby:

Gdyby miłość mogła leczyć,
a łzy wskrzeszać,
byłbyś razem z nami.

„Nowy” cmentarz w Małym Koniku nazywa się Psi Los, ale przyjmuje także koty (te budzą chyba najwięcej czułości), a także króliki. Maja to:

Mały złośnik, indywidualistka, dama,
Bulterier wśród królików.
Odeszłaś nagle, cichuteńko
Śpij spokojnie i kicaj po tęczowych łąkach.

fot. Maria Poprzęckafot. Maria Poprzęcka

Tak na naszych oczach formuje się nowy obyczaj, który można zbyć drwiną z jakże niemęskich łez po śmierci kota. Zwierzęcy cmentarz okazuje się enklawą wolną od kodów funeralnych zachowań, wypierania uczuć, powściągania bólu. Tu nikt nie wstydzi się łez. Adresatami rozedrganych płaczem i tkliwością inwokacji są Łapka, Brutus, Filipek, Gucio, Biszkopt, Rex, Dianusia, Trampuś, Tobi, Noreczka, Lennon, Pan Nemo, Mela, Cyntia, Śnieżka, Smerf, Fado, Fados, Federek… Cmentarzem płynie potok słów mówiących o wierności, miłości, dobroci, przyjaźni, pamięci, tęsknocie, kochającym sercu. Taka nieskrępowana ekspresja emocji jest niemożliwa, a co najmniej stłumiona w ujętych w obrzędowe rytuały ludzkich pochówkach. To siła pięknych, czystych uczuć przesądza o odmienności zwierzęcego cmentarza. I absolutna bezinteresowność. Pochówki zwierząt nie wynikają z żadnego religijnego przykazania „zmarłych pogrzebać”. Nie ma żadnej społecznej presji, aby godnie pochować i upamiętnić psa, kota, królika czy gołębia. Nie ma utartych obyczajów, uświęconych form „ostatniej posługi”. Nie ma zakładów pogrzebowych, biorących na siebie organizację pochówku. Nawet marmurowy nagrobek ukochanego nie-ludzkiego członka rodziny nie przydaje nikomu prestiżu.

Przemiany związków ludzko-zwierzęcych, rosnące społeczne znaczenie zwierząt domowych i ich antropomorfizacja, sekularyzacja sfery mortualnej, nowe formy żałoby, adaptacyjne przekształcenia modeli sepulkralnych, wędrówki motywów epitafijnych, samorodna poezja nagrobna – z wielu stron można spojrzeć na zwierzęce cmentarze. Wędrówka po tych wymykających się znanym kategoriom miejscach nasuwa jeszcze inną refleksję. Z dala od uczonych debat i publicystycznej wrzawy, w ciszy i spokoju, wśród mininagrobków, plastikowych kwiatków i tęczowych wiatraczków, nie pozornie, lecz wiarygodnie podważane są fundamenty antropocentryzmu.