Jeszcze 2 minuty czytania

Mirek Filiciak / Alek Tarkowski

ALFABET NOWEJ KULTURY: L jak Linux

Mirek Filiciak / Alek Tarkowski

Mirek Filiciak / Alek Tarkowski

25 sierpnia 1991 roku Linus Torvalds, 21-letni student informatyki z Uniwersytetu Helsińskiego, wysłał na grupę dyskusyjną użytkowników systemu operacyjnego Minix informację, że od pół roku pracuje nad własnym, darmowym systemem operacyjnym, wraz z prośbą o zgłaszanie uwag. (Młody Linus należał do ezoterycznej grupy osób, które zamiast korzystać z popularnych Windowsów lub ewentualnie działającego na komputerach Apple Mac OS tworzą swoje własne systemy operacyjne).

Tak zaczyna się historia Linuksa, wolnego i otwartego systemu operacyjnego, tworzonego przez rozproszoną społeczność informatyków zjednoczonych przez wspólną pracę nad kodem systemu. Tworzonego na tyle efektywnie, że w chwili obecnej Linux jest najpopularniejszym systemem operacyjnym instalowanym na serwerach, szacuje się też, że jest wykorzystywany w ponad 10% komputerów domowych. Linus nie mógł się tej współpracy spodziewać – skromnie stwierdził, że jest to jedynie projekt hobbystyczny, nie doceniając rewolucyjnej roli, którą dla możliwości wspólnej pracy odegra internet.

Pytanie tylko, co Linux ma wspólnego z kulturą?

W roku 2002 pracujący wówczas w New York University School of Law prawnik Yochai Benkler opublikował tekst „Coase's Penguin, or, Linux and The Nature of the Firm”. Benkler nawiązuje w nim do słynnego artykułu Noblisty Ronalda Coase'a, który zastanawiając się w roku 1937, dlaczego gospodarki planowe nie są tak efektywne jak korporacje, doszedł do wniosku, że chodzi o zdolność tych drugich do ograniczania kosztów transakcyjnych, wynikających ze współpracy różnych podmiotów.

Kilkadziesiąt lat później, w dobie internetu, sytuacja wygląda jednak nieco inaczej: wykorzystanie informacji jako materiału do tworzenia kolejnych informacji zazwyczaj nie kosztuje nic. Podobnie nic lub niewiele kosztuje komunikacja, co pozwala na włączenie w proces twórczy większej liczby ludzi bez obniżenia skuteczności ich pracy.

Innymi słowy, internet sprowadza koszty zawierania transakcji niemal do zera, a więc zdaniem Benklera – odwołującego się do rozważań Coase'a – firma nie jest już niezbędna. A raczej: osoby współpracujące ze sobą bez koordynacji przez mechanizmy rynkowe bądź hierarchiczną instytucję mogą działać tak efektywnie, jak firmy.

Flagowym przykładem tego, co Benkler nazywa produkcją społeczną, jest właśnie Linux. System operacyjny wytworzony na drodze produkcji partnerskiej, w ramach której grupa ludzi spontanicznie łączy się wokół jakiegoś celu, działając poza rynkiem (a więc bez wymiany pieniędzy) i hierarchią (na której oparte jest funkcjonowanie profesjonalnych firm).

Ponówmy jednak pytanie: co to ma wspólnego z kulturą? Otóż całkiem sporo.

Kultura opiera się na wytwarzaniu symboli i komunikacji – na pewnym poziomie jest więc bardzo podobna do programowania. Kultura też ma niematerialny wymiar i też jest – pora odkłamywać romantyczne mity – efektem zbiorowego wysiłku. Linux nie jest istotny z perspektywy kultury jako specyficzny typ programu komputerowego – lecz jako dowód, że można tworzyć dzisiaj wiedzę lub treści kultury w zupełnie nowy sposób.

Tak brzmi teza Stevena Webera, innego badacza społecznego studiującego – co może zaskakiwać – koordynację otwartych projektów informatycznych. Według Webera z perspektywy lat ważniejszy od samego systemu Linux będzie wypracowany przez jego współtwórców system koordynacji i zarządzania pracą zbiorową. W niemal 20 lat po narodzinach Linuksa model ten jest z powodzeniem stosowany w projektach innych niż informatyczne – nawet jeśli na każdą encyklopedię skutecznie pisaną zbiorowo przypada porażka na miarę powieści pisanej przez mrowie autorów.

Linux (oraz inne podobne projekty informatyczne) oprócz nowego modelu pracy zbiorowej dał kulturze jeszcze jedno – hakerów wraz z ich specyficzną etyką. Stereotypowy haker to makiaweliczna postać, wykorzystująca komputery i internet do nielegalnych celów łączących chęć materialnego zysku z manią wielkości. Natomiast rzeczywisty haker to niemający z powyższym nic wspólnego, wyjątkowo zdolny programista, traktujący swoją pracę częściowo jak zabawę, a częściowo jak misję. Etyka hakerska za najwyższą wartość uznaje otwartość, dzielenie się z innymi, decentralizację, swobodny dostęp do komputerów (i innych narzędzi) oraz wolę zmiany świata na lepszy. Hakerzy nie ufają władzy, chcą oceniać innych jedynie po efektach ich pracy, wierzą w piękno tworzone z pomocą komputera i robienie rzeczy dla przyjemności, a nie przymusu. To ideały, pod którymi podpisałoby się wielu intelektualistów czy członków dzisiejszych klas kreatywnych – do chwili odkrycia, że pochodzą one od często aspołecznych, zbytnio skupionych na kodzie komputerowym informatyków. Jednak etyka hakerska wsiąka w społeczeństwo mimo względnej (i często własnowolnej) izolacji hakerów – bo narzędzia, które tworzą, mają w siebie wpisane te wartości. Osoby twórcze, pracujące przede wszystkim dla przyjemności czy intelektualnej satysfakcji, zapewne nazywają siebie nadal inteligencją. Ale tak naprawdę są hakerami.

A na koniec jeszcze jedna uwaga – jeszcze jedna próba usprawiedliwienia się z wpisania Linuksa do „Alfabetu nowej kultury” . Holenderska teoretyczka kultury i artystka Mieke Bal w książce „Travelling Concepts in Humanities” zaproponowała, by w rozważaniach o współczesnej kulturze przyglądać się stosowanym podczas tej dyskusji pojęciom. Pojęcia podróżują bowiem pomiędzy różnymi okresami historycznymi, miejscami, ale też dyscyplinami akademickimi i kontekstami. Dziś – i nasz tekst jest tego przykładem – analizując przemiany kultury, coraz częściej sięgamy po analizy i terminy, które pierwotnie powstały, by opisać zjawiska związane z komputerami. I już sam ten fakt mówi wiele o przemianach, jakie są udziałem kultury i jej uczestników – podobnie jak numerowanie zjawisk kulturowych na modłę wersji oprogramowania.


Ten artykuł jest dostępny w wersji angielskiej na Biweekly.pl.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).