Jeszcze 1 minuta czytania

Małgorzata Łukasiewicz

ALFABET CZARODZIEJSKIEJ GÓRY:
J jak jeszcze raz

Małgorzata Łukasiewicz

Małgorzata Łukasiewicz

W 1939 roku Tomasz Mann wygłosił w Princeton wykład o „Czarodziejskiej górze” i przy tej okazji wypowiedział pod adresem czytelników zalecenie, by po przeczytaniu powieści do końca przeczytali ją jeszcze raz. Zastrzegał kurtuazyjnie, że to „aroganckie żądanie” dotyczy wyłącznie tych, których już pierwsza lektura udelektowała i ożywiła, a tłumaczył je specyficznym charakterem „Czarodziejskiej góry” i w ogóle swojej twórczości.

Otóż twórczość ta ma wiele z muzyki, a szczególnie – wzorem Richarda Wagnera – posługuje się techniką leitmotivu. Kompleks powiązań, jakim jest „Czarodziejska góra”, można „ogarnąć właściwie i rozsmakować się w nim, kiedy się już zna jej tematykę i umie zinterpretować symboliczne aluzje tekstu, sięgające nie tylko wstecz, ale i naprzód”.

Leitmotiv jak niewidoczny sznureczek wiąże sprawy, które same przez się nie miałyby żadnego związku. Powstaje w ten sposób dodatkowa, wewnętrzna siatka znaczeń. Więc nie tylko historia młodego człowieka, który przyjeżdża z krótką wizytą w góry i nieoczekiwanie zostaje na siedem lat. Nie tylko idee, które obracają się w swoje przeciwieństwo. Nie tylko sowity wsad symboli, mitów i literackich aluzji. Do tego wszystkiego jeszcze własny, arbitralnie i w biegu tworzony język. To, co wydawało się uchwytnym konkretem, traci obrys i roztapia się w semantyczną pramaterię, która nieustannie może generować nowe znaczenia. W sumie tak, jakby spełnił się program młodego Leverkühna – kompozycja, w której nie ma już „żadnej wolnej nuty”.

Wzmianka, że Joachim studiuje rosyjską gramatykę (patrz F jak francuska konwersacja), byłaby jedynie szczegółem, indywidualizującym postać (czymś trzeba zabić sanatoryjną nudę), najwyżej aluzją do podziału sojuszów w szykującej się wojnie („można mieć z tego korzyść na służbie”). Ale jeśli potem przekonamy się, że motyw rosyjskości wiąże w powieści sprawy takie jak uwiedzenie i zgubny chaos, odczytamy tę wzmiankę inaczej.

A czy kraciaste spodnie Settembriniego i szkocka bluzka pani Stöhr złożą się w kompletny i nieco diaboliczny ubiór? Bo jakkolwiek wykształcony humanista i „niekulturalna” pani Stöhr na oko wcale do siebie nie pasują, to przecież obydwoje w powieści przy różnych okazjach przemawiają słowami Mefista. Okazuje się, że same postaci, pokazujące się od coraz to innej strony i łączące w sobie z pozoru nieprzystawalne właściwości, są czymś w rodzaju leitmotivów.

No tak. Wiadomo, że trzeba książkę przeczytać do końca, żebyśmy się dowiedzieli, co właściwie czytamy. Żeby nastąpił efekt „Aha!”, ewentualnie z towarzyszącym mu poczuciem, że ostatecznie wiele się wyjaśniło, także z burzą kwestii nierozstrzygniętych, do dalszego przeżuwania i przeżywania.

Mann jednak życzy sobie czegoś więcej, mianowicie żebyśmy zaczęli czytanie jeszcze raz, od początku. Czyżby nie ufał naszej muzycznej pamięci, nie wierzył, że doczytawszy do końca, będziemy z tego wierzchołka umieli ogarnąć wzrokiem całą przebytą drogę i we właściwym świetle zobaczyć sens każdego kamyczka, który rzucił nam pod nogi? A może przeciwnie, w obawie, że sprowokowani do poszukiwania ukrytych tropów, utoniemy w powodzi rozkwitających bez końca znaczeń, każe nam wrócić do dzieła i przekonać się, że choć wyładowane do granic możliwości, mimo wszystko jest zwartą, zamkniętą całością, z początkiem, środkiem i zakończeniem.

Ale najbardziej kusi inna interpretacja: Tomasz Mann chciał powiedzieć, że „Czarodziejska góra” – i literatura w ogóle – to właśnie literatura, sztuka, coś zupełnie innego niż życie, którego nie da się, dobrnąwszy do końca, zacząć jeszcze raz od początku.

OD REDAKCJI:
Nasza autorka, Małgorzata Łukasiewicz, w  piątek 18 grudnia odebrała w Berlinie tegoroczną Nagrodę Polsko-Niemiecką, przyznawaną przez ministrów spraw zagranicznych obu krajów. Została nią wyróżniona wraz z Karlem Dedeciusem. Specjalną nagrodą, związaną z obchodzoną w tym roku 20. rocznicą upadku komunizmu w Europie Środkowej i Wschodniej, uhonorowano byłych prezydentów Polski i Niemiec: Lecha Wałęsę i Richarda von Weizsaeckera. Małgosiu, cieszymy się razem z Tobą i serdecznie gratulujemy!!!


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.