Potężna stopa
Rudeboyz, fot. materiały promocyjne

14 minut czytania

/ Muzyka

Potężna stopa

Krzysztof Krześnicki

Serce południowoafrykańskiej muzyki elektronicznej bije obecnie w Durbanie, gdzie narodził się styl gqom – odarty, aż do samego rytmicznego szkieletu, z wszelkich ozdobników

Jeszcze 4 minuty czytania

Pionierzy brzmienia gqom przebyli długą i wyboistą drogę z townshipów (biednych dzielnic wokół wielkich miast, w których mieszkała nie-biała ludność do czasów zakończenia segregacji rasowej) na szczyty popularności. Na ewolucję i rozprzestrzenianie się gqomu duży wpływ miały taniec, internet oraz… taksówki.

Gqom (czyt. gom) wyrósł w otoczeniu, w którym muzyka elektroniczna królowała od dawna. Pierwszą rzeczą, która uderza w zetknięciu z południowoafrykańską sceną muzyczną, jest ogromna dominacja różnych odmian elektroniki w mainstreamie. W RPA muzyka house jest popem – obecna non stop na falach stacji radiowych, popularnością może konkurować nawet z hip-hopem.

Taneczna elektronika zadomowiła się w kraju na początku lat 90., gdy system apartheidu chylił się ku upadkowi. Kiedy dwadzieścia pięć lat temu w RPA odbywały się pierwsze wolne wybory, w townshipach w Johannesburgu, Kapsztadzie i w innych miastach czarni muzycy tworzyli nowe formy muzyczne, z połączenia tradycyjnych form muzycznych z disco, synthpopem i house’em. Dzięki zwiększonemu dostępowi do instrumentów oraz nagrań z całego świata w wyniku eksperymentów powstały takie gatunki jak bubblegum, tsonga disco i kwaito. Zwłaszcza ten ostatni zdominował na długo scenę muzyczną w RPA, a w pierwszej dekadzie XXI wieku tacy twórcy jak Black Coffee, DJ Mujava czy DJ Cleo zdobyli rozgłos i uznanie poza granicami kraju.

Unsound: Solidarity, 6–13 października 2019, Kraków

Pierwsza edycja festiwalu Unsound odbyła się w 2003 roku w Krakowie. Przez kilkanaście lat festiwal zbudował sobie renomę jednego z najważniejszych wydarzeń w świecie nowej muzyki. Unsound jest nie tylko miejscem corocznego spotkania słuchaczy, ale pełni też rolę platformy wymiany idei między muzykami, artystami wizualnymi, kuratorami, dziennikarzami oraz agentami i przedstawicielami wytwórni płytowych.

Główna edycja festiwalu odbywa się co roku w Krakowie. Regularnie organizowane są również wydarzenia w Londynie, Nowym Jorku, Toronto i Adelajdzie. Unsound ma na koncie również produkcję piętnastu wydarzeń w Europie Wschodniej, Azji Centralnej oraz na Kaukazie.

Więcej na stronie festiwalu.


Gdy kwaito święciło triumfy na szczytach list przebojów RPA, w townshipach Durbanu pojawiła się młoda generacja twórców, którzy chcieli zmienić status quo. „Można powiedzieć, że zmiany na scenie muzyki elektronicznej w Durbanie zaczęły się w 2007 roku, kiedy Naked Boyz po raz pierwszy zaczęli przechodzić do rytmu nieregularnego, synkopowanego od rytmu 4 na 4 (charakterystycznego dla muzyki kwaito)” – powiedział mi Francesco Cucchi (znany też jako Nan Kolè), który wraz z Lerato Phirim założył label Gqom Oh!, poświęcony wyłącznie wydawaniu muzyki rodem z Durbanu.

„Znakiem rozpoznawczym i najważniejszym elementem gqom jest stopa, od której pochodzi zresztą nazwa gatunku. Nie jest do końca jasne, kto ochrzcił w ten sposób gatunek, ale gqom – kolokwializm w języku zuluskim oznaczający «bęben» – w obecnym użyciu tłumaczy się jako «hałas» lub «huk»” – mówił w wywiadzie dla „FACT Magazine” Citizen Boy, jeden z pionierów gqom. Słowo „gqom” wymawia się z „mlaskiem”, przypominającym dźwięk cmoknięcia, charakterystycznym dla języków zulu i khosa. Litera q w nazwie oznacza miejsce, w którym pojawia się głoska mlaskowa (ale z racji tego, że w naszych językach mlaski nie występują, raczej powinniśmy odpuścić sobie próby ich wymowy).


Około 2010 roku potężna stopa stała się charakterystycznym elementem rodzącego się w Durbanie nowego brzmienia, którego twórcy postawili na minimalizm, prostotę i surowość. Gqom można nazwać złowrogim młodszym bratem kwaito. W przeciwieństwie do niego brzmienie gqom jest całkowicie odarte, aż do samego szkieletu w postaci rytmu, z wszelkich ozdobników.

Wokal w gqom ograniczony jest do zapętlonych pojedynczych słów czy okrzyków, zaśpiewów i zawołań, czerpiących inspirację z kultury zuluskiej. Tradycje muzyczne Zulusów (najliczniejszej grupy etnicznej Durbanu) zestawiane są z dronującymi partiami synthów i zatopionymi w pogłosie werblami. Struktury tworzone przez twórców gqom są repetetywne; hipnotyzują i wprawiają w trans, lecz nie jest to przyjemna przejażdżka – wizje, które generują, są raczej klaustrofobiczne i paranoiczne, zbliżone atmosferą do londyńskiego grime’u.

Rozwój gqom nie byłby możliwy bez internetu. Młodzi twórcy, najczęściej nastoletni, zainspirowani surowym brzmieniem, które zasłyszeli na ulicach i w klubach Durbanu, ściągali z sieci oprogramowanie do tworzenia muzyki, takie jak Fruity Loops czy ProTools. Gdy w zaciszu czterech ścian stworzyli nowe utwory, dzielili się nimi za pomocą serwisów hostingowych, takich jak kasimp3 czy datafilehost albo na zamkniętych grupach facebookowych i whatsappowych. Jeden z członków TLC Fam (pionierskiej grupy, która liczy 24 członków) wspominał w wypowiedzi dla BBC, że nikt w RPA nie używa nagrywarek CD, by dystrybuować muzykę, natomiast przez aplikację WhatsApp wysłał swoją muzykę do około 10 tysięcy osób.

Rozprzestrzenianie się gqom było możliwe dzięki współpracy twórców z durbańskimi taksówkarzami i kierowcami minibusów, którzy pełnili funkcję zbliżoną do didżeja w stacji radiowej. W filmie dokumentalnym „Woza Taxi”, zrealizowanym przez założycieli Gqom Oh! z ekipą włoskiego radia Crudo Volta, kierowcy opowiadali o przyciąganiu klientów za pomocą dźwięków gqom. Chcieli trafiać w ten sposób do młodszej części populacji Durbanu, która stanowi spory odsetek mieszkańców zarówno miasta, jak i całej RPA. Ogromna konkurencja oraz chęć wyróżnienia się sprawiły, że firmy przewozowe prześcigały się w tym, która będzie miała w swoich samochodach lepszy soundsystem, z którego następnie puszczany był gqom.

Trudno mówić o muzyce południowoafrykańskiej, nie wspominając o tańcu. Jak ogromną rolę odgrywa, widać też na przykładzie gqom – takie style jak vosho, bhenga i gwara gwara pomogły spopularyzować tę muzykę. Można się o tym przekonać, oglądając na YouTubie wiralowe filmiki uczniów tańczących bhenga. W zeszłym roku natomiast ruchy gwara gwara obiegły internet, ponieważ w swoich układach tanecznych wykorzystali je Rihanna (na rozdaniu nagród Grammy) oraz Childlish Gambino (w teledysku do swojego jak dotychczas największego hitu, czyli „This Is America”).


Dla twórców gqom istotna jest identyfikacja z miejscem pochodzenia i reprezentowanie swojej małej ojczyzny, podobnie jak dla twórców grime’u z Londynu czy footworku z Chicago. Durban, chociaż jest trzecim pod względem wielkości miastem RPA, przez długi czas pozostawał na bocznym torze, jeśli chodzi o wkład w krajową scenę muzyczną. Młodzi artyści, którzy marzyli o zrobieniu kariery, często musieli emigrować do Johannesburga, kosmopolitycznego centrum przemysłu rozrywkowego RPA. Tę zależność odwrócili dopiero czarni twórcy gqom – wraz z ich pojawieniem się do Durbanu zaczęli przyjeżdżać dziennikarze i promotorzy, chcący poznać tajniki nowego brzmienia.

Na początku drugiej dekady XXI wieku brzmienie gqom dojrzewało na ekstatycznych imprezach w townshipach Durbanu. Francesco Cucchi nazywa ten okres złotą erą gqom. Jak mowi, rozwój gatunku był kolektywnym procesem. W Durbanie w tym czasie pojawiło się wiele różnych odmian gqom. Twórcy wytyczali nowe ścieżki, np. Griffit Vigo eksperymentowali z brzmieniem umshanelo i pociętym wokalem, czerpiącym z tradycji plemiennych, a Rudeboyz i Sbucardo Da DJ-a stawiali minimalizm na pierwszym miejscu – wskazuje.

Ferment na scenie muzycznej Durbanu w połowie dekady był już ogromny, wtedy też brzmienie gqom zaczęło podbijać krajowe listy przebojów oraz zagraniczną scenę klubową. W 2015 roku w londyńskim labelu Goon Club Allstars ukazała się EP-ka Rudeboyz (zatytułowana po prostu „Rudeboyz”), która zebrała entuzjastyczne recenzje (Rudeboyz wystąpią w październiku na krakowskim Unsoundzie), a na początku 2016 roku wyszła w Gqom Oh! pierwsza składanka, prezentująca różnorodność sceny, „The Sound of Durban”.


„Gdy usłyszałem gqom po raz pierwszy około 2014 roku, pomyślałem, że ten styl może odnowić muzykę taneczną w skali globalnej. Zakładając label, chciałem zapewnić międzynarodową platformę dla niezależnych artystów z Durbanu i spróbować rozpowszechnić gqom na świecie, zachowując jednocześnie jego formę i lokalność” – powiedział w jednym z wywiadów Cucchi.

W Polsce gqom pojawił się po raz pierwszy trzy lata temu, gdy na krakowskim festiwalu Unsound zaprezentował się dwudziestoletni DJ Lag, samozwańczy „król gqomu”. Forsowane przez producenta brzmienie jest surowe i oszczędne w środkach, sprawia podobne wrażenie jak odhumanizowane i futurystyczne electro tworzone przez pionierów gatunku z Detroit z lat 80. i 90. W estetyce wizualnej Laga silnie akcentowany jest miejski charakter gqom. Po zobaczeniu pierwszych kadrów teledysku do „Ice Drop”, jednego z najpopularniejszych tracków Laga, można by pomyśleć, że to klip do londyńskiego grime’u lub francuskiego trapu.


Jak zauważa Francesco Cucchi, tworzony przez nastolatków z biednych przedmieść gqom z początku był uważany przez muzyczny establishment za niezbyt wyszukany. Kojarzył się z całonocnymi balangami, a także był krytykowany za „niespełnianie standardów” produkcji muzycznej, np. w kwestii masteringu nagrań. Mimo oporu gqom powoli zaczynał się przebijać do głównego nurtu, między innymi za sprawą współpracy z artystkami i artystami reprezentującymi pop oraz hip-hop. Na scenie pojawiła się nowa fala producentek i wokalistek, które wprowadziły żeński pierwiastek do tego dotychczas zmaskulinizowanego gatunku.

W RPA gqom został rozsławiony przez Babes Wodumo, której hit „Wololo” szturmem zdobył krajowe parkiety w 2016 roku. Wodumo stała się na tyle popularna, że dwa lata później została zaproszona do nagrania piosenki „Redemption” na ścieżkę dźwiękową do „Czarnej Pantery”. W zeszłym roku objawiła się gwiazda Sho Madjozi, której zarapowany w swahili (języku używanym głównie we wschodniej Afryce) utwór „Huku” stał się internetową sensacją. Innymi wartymi wymienienia przedstawicielkami gqom są Busiswa, Ntando Duma, Sne Mbatha, Moonchild Sanelly i DJ Prie.


Rozwój sceny gqom to nie tylko historia sukcesów. Artystów nękają te same problemy społeczne, z którymi na co dzień zmagają się mieszkańcy Afryki Południowej, czyli przemoc wobec kobiet i nierówności społeczne. Na początku września w wielu miastach RPA wybuchły protesty po tym, jak 19-letnia studentka z Kapsztadu, Uyinene Mrwetyana, została napadnięta i zamordowana. W marcu zaś Babes Wodumo opublikowała w sieci nagranie, na którym można zobaczyć, jak zostaje zaatakowana przez jej ówczesnego partnera DJ-a Maphorisę, prominentnego producenta kwaito, który postanowił podczepić się pod nowe brzmienie i z sukcesem przebranżowił się na gqom.

Pochodzący z townshipów artyści, niezamożni i pozbawieni kontaktów w branży, często mogą być narażeni na przywłaszczenie sobie ich twórczości przez znanych producentów, którym wysyłają muzykę, lub niewypłacenie honorariów przez wytwórnie, które zgodzą się wydać ich muzykę. W wywiadzie dla „Resident Advisor” DJ Lag przyznał się do obaw, że może zostać wykorzystany przez europejskie labele, które chciały wydać jego muzykę. W jego przypadku podjęcie ryzyka się opłaciło, ale sam fakt, że taka myśl od razu pojawiła się w głowie młodego producenta, jest już znaczący. Jak dotąd DJ Lag wydał EP-kę w labelu Diplo, Good Enuff, a także współpracował z Beyoncé przy produkcji utworu „My Power” na ścieżkę dźwiękową do remake’u „Króla Lwa”.

Gqom istnieje już od ponad dekady, a jego twórcy sprawiają wrażenie, jakby dopiero się rozkręcali. Możliwe, że jednym z powodów, dla których gatunkowi z Durbanu udaje się jak na razie uniknąć losu przebrzmiałej mody (czy pamięta ktoś jeszcze shangaan electro?), jest jego zdolność do mutacji. Wśród pionierów gqom powstały różne wariacje brzmienia, jak np. bardziej przystępny sgubhu z regularnym tanecznym rytmem four-on-the-floor lub bardziej radykalna i mechaniczna odmiana core tribe. Gqom łatwo łączy się też ze znanymi gatunkami, z czego powstały m.in. gqom trap czy gqom trance. Brzmieniu z Durbanu udało wspiąć się na szczyt, teraz sztuką będzie się na nim utrzymać. W RPA gqom wyrosła już konkurencja w postaci amapiano, gatunku powstałego w townshipach stołecznej Pretorii, łączącego deep house, jazz i właśnie gqom. Z uwagi na jego zdolność do adaptacji, piętnaście minut sławy gqomu trwa w najlepsze, a reprezentanci gatunku nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, tylko sprawiają wrażenie jakby dopiero się rozkręcali. Przyszłości muzyki klubowej można szukać w jej korzeniach, np. w electro, lecz ostatnie lata pokazują, że światowej scenie klubowej na dobre wychodzi decentralizacja i otwarcie się na dźwięki pochodzące z Globalnego Południa.

Tekst przygotowany we współpracy z festiwalem Unsound: Solidarity, który odbędzie się w dniach 6–13 października 2019 w Krakowie.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych)