Klasa średnia marzy o gangsterce
PRO8L3M, fot. Gosia Turczyńska

11 minut czytania

/ Muzyka

Klasa średnia marzy o gangsterce

Dominika Sitnicka

Odbiorcy PRO8L3M-u są trochę jak incele czytający harlekiny dla przegrywów. Słuchają kawałków, w których z politowaniem mówi się o tym, że zarabiają pięć koła na rękę, ale w zamian dostają zastrzyk adrenaliny i możliwość utożsamienia się z bohaterem, który sączy drinki w RPA

Jeszcze 3 minuty czytania

Dziesięciolecie istnienia na polskiej scenie, które PRO8L3M uczcił wydaniem w grudniu 2023 roku pełnoprawnej płyty, to dobra okazja do zwięzłego podsumowania ich kariery. W ciągu tych lat duetowi udało się wypracować rozpoznawalny styl, zdobyć szerokie artystyczne uznanie oraz osiągnąć mainstreamową popularność. W zbiorowej wyobraźni ich styl najlepiej zdefiniował mikstejp „Art Brut”, na którym uliczne, podane z charyzmą i siłą storytellingi Oskara wpadły na beaty Steeza oparte na samplach z polskich piosenek lat 70. i 80.

Pomysł na „Art Brut” nie zaistniał oczywiście w muzycznej pustce. W tym czasie popularność zaczął zdobywać projekt The Very Polish Cut Outs, w rejwowym nurcie muzyki klubowej objawił się Indecorum, a Mitch & Mitch koncertowali już ze Zbigniewem Wodeckim. Również w hip-hopie nie była to terra incognita – w końcu Tede w „Dyskretnym chłodzie” samplował Zdzisławę Sośnicką już w 2001 roku. Możliwe, że właśnie ten utwór – połączenie muzycznej duchologii z surową nawijką, skupioną na materialnych fantazjach – jest ojcem chrzestnym stylu, który PRO8L3M doprowadził w kolejnej dekadzie do perfekcji.

Pomimo rozwoju muzycznego zespół nigdy nie zrezygnował na dobre z firmowej formuły, co słychać także na jubileuszowej, wydanej w dziesięciolecie istnienia płycie. Mam na myśli przede wszystkim syntezatory, industrialne, lekko postpunkowe brzmienia czy obszerne cytaty z innych utworów (zwłaszcza partii wokalu), jak na przykład w „Byłem człowiekiem”. Ale na „PROXL3M”, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, słychać poszukiwanie nowej formy. Pojawiają się tu beaty inspirowane uk bassem, electro, house’em, jersey club, a nawet afrobeatem. Spośród najbardziej klubowych utworów PRO8L3M PROXL3M, 2020 2023PRO8L3M „PROXL3M”, 2020, 2023wymienić można na pewno bonusowy „eXplosion” oparty na kawałku „The Launch” DJ Jeana, „Tekken”, który brzmi po prostu jak produkcja Major Lazer, czy „Mayday” będący wariacją na temat electro house’u lat zerowych. Znowu – minęło już kilka lat, odkąd scenę hiphopową przeorała moda na hip-house, a raperzy tanecznymi kawałkami zaczęli podbijać listy przebojów. Na tym tle PRO8L3M mimo wszystko brzmi dzięki zamierzonej surowości bardziej oryginalnie.

Na nowej płycie zwraca uwagę również zdecydowanie więcej eksperymentów ze śpiewem. Raz wychodzi to lepiej, raz gorzej, ale fakty są takie, że wokal Oskara jest wciąż dość sztywny i płaski, a jednocześnie wybity w produkcji na pierwszy plan, co daje mocno garażowy efekt. W niektórych momentach, na przykład w „Wiecznej grze”, przypomina to po prostu estetykę Popka, czyli twardego faceta, który się wzruszył i ochrypłym głosem śpiewa podwórkową piosenkę.


Od undergroundu do Męskiego Grania

W 2016 roku we wnikliwej i entuzjastycznej recenzji ich debiutanckiego albumu na łamach „Dwutygodnika” Jakub Bożek odnosi się do istniejącej już wtedy famy PRO8L3M-u, który miał być ulicznym projektem z hipsterską publiką. Autor z rodzajem ulgi odnotowuje, że tłum na koncertach składa się także „między innymi z chłopaków o grubych karkach mówiących do siebie «mordeczko» całkowicie nieironicznie i dziewczyn z monobrwiami”. Jest na tyle autentycznie, że będąc trzydziestolatkiem w swetrze, można się wręcz poczuć nawet lekko nie na miejscu. Dla Bożka to jeden z dowodów na to, że uliczność PRO8L3M-u to nie estetyka, ale coś, co wypływa z trzewi, jest autentyczne.

Od tego czasu minęło prawie osiem lat, kiedy wiele utartych schematów doświadczania, oceniania, konsumowania i tworzenia muzyki wywróciło się do góry nogami. Rapu słuchają dziś krytycy literaccy, którzy komentują książki noblistów wersami z Kaza Bałagane, a Belmondo nazywają najwybitniejszym współczesnym polskim poetą. Telewizje śniadaniowe omawiają utwór „Patointeligencja”, a Taco Hemingway wyprzedaje z Dawidem Podsiadłą Stadion Narodowy. Dawno minęły czasy, kiedy jedną z największych obelg w ustach rapera było powiedzenie, że czyjaś muzyka jest dla szerokiego grona odbiorców, czyli jak to ujął Ten Typ Mes: „dla dziewcząt, dla chłopców, dla starców, kierowców, dla żon i dla matek, ale nie dla obcujących z rapem”.

W tym samym czasie PRO8L3M nie tylko zaczął wyprzedawać duże koncerty, ale i zaliczać występy na Openerze czy na Męskim Graniu. I zwłaszcza na tym drugim wydarzeniu prędzej spotkamy trzydziestolatka w swetrze niż chłopaka o grubym karku, o którym pisał Bożek. Osiągnięcie takiego komercyjnego sukcesu oznacza, że PRO8L3M stał się bodaj najbardziej popularnym i akceptowalnym przez normalsów ulicznym projektem w historii polskiego rapu. Jak to się stało, że klasa średnia biurowa i kreatywna odnalazła się w przekazie ofensywnym, surowym, niejednokrotnie wulgarnym i wzbudzającym moralną panikę u redaktora „Gazety Wyborczej”?

Prawdziwe życie jest gdzie indziej

Od lat po memosferze krążą obrazki, w których różne postaci – od Spongeboba po trzydziestolatkę ze stocka – myją naczynia, jadą samochodem do pracy albo na zakupy, słuchając jednocześnie rapu o sprzedawaniu narkotyków, morderstwach i hardkorowym seksie. Choć sami jesteśmy tymi słuchaczami, to widzimy w tym pewien dysonans.

Poza tym: dlaczego nie ma memów o pewnej nieprzystawalności tego, że żyjąc sobie spokojnie, oglądamy filmy o sprzedawaniu narkotyków, morderstwach i hardkorowym seksie? Dzieje się tak najpewniej dlatego, że w rapowym paradygmacie autentyczności słuchamy czyjejś prawdziwej historii o mrocznym życiu na krawędzi. W jego logice zatem słuchaczami powinni być ci, o których jest śpiewane. A już absolutnym minimum jest założenie, że tylko oni są w stanie naprawdę zrozumieć ten przekaz.

Ostatecznie to wszystko okazuje się jednak nie mieć znaczenia – po prostu obcujemy z utworem, który im jest barwniejszy, sprawniej skonstruowany, skuteczniej przenoszący do świata przedstawionego, tym bardziej sprawia, że – jak w literaturze i filmie – żyjemy innym, czyimś życiem. W przypadku twórczości PRO8L3M-u gest ten jest podwójny, bo teksty Oskara inspirowane są przecież gangsterskimi filmami, a on sam – jako narrator – wciela się w różne postaci. W świadomy sposób, operując potokami skojarzeń i porównań, raper buduje nastrój, który ma w nas wyzwalać konkretne emocje. PRO8L3M ma być naszym wentylem, oknem na życie, którego nie doświadczyliśmy albo którego świadomie nie wybraliśmy – życie niebezpieczne, brutalne, przestępcze, ale i pełne zbytku, absurdalnego bogactwa puszczanego lekką ręką.

Kwintesencję tego stylu, w którym nastrój buduje się poprzez takie skojarzenia, stanowi chociażby otwierająca album „Yokohama” czy singlowa „Nicea”, w której galopują obrazki z product placementem drogich alkoholi i gadżetów, obco brzmiących dań oraz naoliwionych dwudziestek, a w refrenie wita nas kultowa, bo znana z „Art Brut” deklaracja: „stówa / wydaję ją, jakbym spluwał”.

Jednocześnie świat uliczny i gangsterski jest tu przeciwstawiony prawdziwemu doświadczeniu przeciętnych słuchaczy, czyli idiotyzmowi życia korporacyjnego, w którym robi się na kilka etatów albo zarabia marne „5 koła na rękę” („Ronin”), a u naszego boku nie ma żadnej pięknej i wyuzdanej kobiety, tylko „karakan”, względnie „Baba-Jaga” („Yokohama”).

Harlekin dla przegrywów

Gatunkowo przypomina to zatem zjawisko „harlekinów dla przegrywów”, czyli past popularnych w incelosferze, których główny bohater – absurdalnie bogaty samiec alfa Oskar Deweloperski – imprezuje i zalicza kolejne seksualne podboje. W historiach tych powraca fraza, która przypomina ich odbiorcom: „nie dla przegrywa to, dla chada to!”. Harlekiny są tworzone i czytane po to, żeby w sposób autoironiczny pofantazjować o zmyślonym, lepszym, bardziej emocjonującym życiu, do którego nie ma się dostępu.

Odbiorcy PRO8L3M-u są trochę jak incele czytający harlekiny. Słuchają kawałków, w których z politowaniem mówi się o tym, że zarabiają pięć koła na rękę, sto złotych to dla nich zauważalny wydatek, a poza tym „widzieli pizdę przez bieliznę”. Ale w zamian dostają zastrzyk adrenaliny i możliwość utożsamienia się z bohaterem, który sączy drinki w RPA i żyje pełnią życia.

W tej dialektyce ekscesu i poniżenia być może istnieje także i trzeci poziom – odpowiedź na zagubienie. Tęsknota za prostymi receptami i prostym światem. Uniwersum PRO8L3M-u być może jest pełne mroku, kombinowania z nożem na gardle (albo wbijania go w plecy), ale jest ono zarazem bezpieczne. Odwołuje się bowiem bez przerwy do oswojonych stereotypów i utrwalonych stosunków społecznych. W tym świecie chłop jest od picia wódki i zarabiania kasy, a baba – od drinków z palemką i stringów z Victoria’s Secret. Czy dla współczesnego pracownika korpo, sfrustrowanego gderającym szefem i zagubionego wśród nowoczesnych oczekiwań wrażliwej męskości i partnerskości, może być coś przyjemniejszego niż zanurzenie się w świecie, w którym wszystko jest po staremu?

„Typie, powiedziałeś dość o hajsie”

Mam wrażenie, że po dziesięciu latach PRO8L3M doszedł do miejsca, w którym ta estetyka, ten patent osiągnął już swój maksymalny pułap – zarówno pod względem dopracowania warsztatu, jak i popularności. I jako forma zaczyna ciążyć, nużyć. Sam fakt wybrania „Nicei” na pierwszy singiel można odczytać jako bezpieczne zaserwowanie tego, co znane i lubiane. A jednak w tej decyzji wyczuwam rodzaj żartu, świadomej autoparodii. Bo nie tylko w warstwie tekstowej dostajemy destylat konwencji, 100 procent PRO8L3M-u w PRO8L3M-ie. Przesadny jest sam teledysk, w którym dziewczyny tańczą przy samochodach, obsypane banknotami, jakbyśmy mieli 2005 rok, a gangstera gra Andrzej Chyra, co proroczo zapowiedziano już w refrenie.


Na ten trop naprowadza też początek drugiego singla „Mayday”, w którym Oskar rapuje: „Typie, powiedziałeś dość o hajsie / O tym, że kety to są w lombardzie / Coco, trawie, coś poważniej / Może o Holokauście?/ Może o Donaldzie?/ Wolę o spoko Magdzie – to potrafię”.

Dlatego mimo wszystko najciekawsze na tej płycie są dla mnie nie te momenty umiejętnie, ale mechanicznie odtwarzające konwencję, którą duet doprowadził już do perfekcji, ale chwile, w których ta estetyka ulega przełamaniu. Jak choćby w piosence „Nad nami”, z być może najbardziej popowo zaśpiewanym refrenem, czy „Forever” – utworze o zakończonym romansie.

„PRO8L3M” wydaje się zawieszony w pół drogi – gdzieś pomiędzy potrzebą podsumowania dziesięcioletniej kariery a pokazaniem, że stać ich na więcej, że nie stoją w miejscu. Mimo wszystko nad całym albumem ciąży znana, wielokrotnie już aplikowana konwencja. W rezultacie jest jak z używkami – ten strzał nie kopie już tak jak 10 lat temu.