Nowa fala R&B

Artur Szarecki

W przeciwieństwie do głównego nurtu obracającego się przede wszystkim wokół kultu diw, muzyka przedstawicielek nowej fali jest eteryczna, czasem narkotyczna

Jeszcze 3 minuty czytania

Historia Rhythm and Blues to ciekawy przypadek muzycznego kameleona, który zawsze potrafił dobierać kolory w zależności od tego, co akurat było na topie. Wywodzące się z jazzu i bluesa lat 40., w kolejnych dekadach R&B mieniło się barwami m.in. rock’n’rolla, soulu, funku czy hip-hopu, cały czas pozostając w samym sercu muzyki popularnej. W ostatnich latach, gdy mainstream ulega daleko idącym przeobrażeniom, R&B po raz kolejny idzie z duchem czasu. Tradycja R&B miesza się z aktualnymi trendami w muzyce alternatywnej – zarówno gitarowej, jak i elektronicznej – tworząc eklektyczną hybrydę opartą na niekonwencjonalnych strukturach piosenek, zabawach z tempem, nietypowych samplach oraz cyfrowych modyfikacjach brzmienia. Wystarczy włączyć Franka Ocean, The Weeknd, Miguela, Autre ne Veut czy How To Dress Well. Przeobrażeniom muzyki towarzyszy także znacząca przemiana wrażliwości. Nowe R&B jest przesycone ambiwalencją oraz gorzką ironią; piosenki co prawda nadal podejmują tematy miłości i seksualności, ale często przedstawiają je w dość ponurych barwach, kreśląc narkotyczne wizje wyobcowania i wewnętrznej pustki. Ich bohaterem nie jest już wygadany uwodziciel, ale raczej introwertyczny i psychicznie zwichrowany wrażliwiec.

Dla niektórych krytyków to już zbyt dużo, aby nadal posługiwać się etykietką „R&B”; inni wolą opatrywać tę muzykę określeniem „alternatywna” lub – nieco bardziej złośliwie –„PBR&B”, od Pabst Blue Ribbon – ulubionego piwa amerykańskich hipsterów. Niewątpliwie muzyka, która jest jednocześnie popularna i niszowa, przywołująca klimat retro, ale zarazem nowatorska i futurystyczna, idealnie zazębia się z estetycznymi preferencjami nowej mody, jednakże za sporami o nazwę – od których wprost huczy w internecie – kryje się złożona problematyka władzy kulturowej. Kto ma prawo reprezentowania tzw. „czarnej kultury”? Gdzie leżą jej granice? Która wersja zyska miano oficjalnej, a która ulegnie marginalizacji?

Banks, źródło: www.hernameisbanks.com

Nieco mniej uwagi poświęca się natomiast wykluczeniom związanym z płcią. W zasadzie wszyscy czołowi przedstawiciele nowej fali R&B to mężczyźni, zwykle wyrażający maskulinistyczny punkt widzenia i odczuwania. Nawet jeśli za sprawą takich artystów, jak Frank Ocean czy Tom Krell z How To Dress Well, dominujący w gatunku wzorzec męskości został znacząco przeobrażony, to nie ulega wątpliwości, wokół doświadczenia której z płci budowana jest tożsamość nurtu. Jednak kobiety także przyczyniają się do zmiany oblicza współczesnego R&B. Muzyka Janelle Monáe czy Jessie Ware w zasadzie spełnia wszystkie kryteria, aby zaliczyć ją w poczet nowej fali. Ich dokonania z reguły sytuowane są jednak poza nurtem, tak jakby jedynie stały obok i biernie przyglądały się muzycznej rewolucji, biernie podchwytując jej wpływy.

Niedługo sytuacja może jednak ulec zmianie. Coraz częściej mówi się o nowej fali kobiecego R&B, tworzonej przez wykonawczynie stojące dopiero u progu kariery. Większość z nich nie wydała jeszcze debiutanckiego albumu, ale dzięki pierwszym, rozpowszechnianym w internecie nagraniom, zdołały już zyskać uwagę publiczności i krytyków. W przeciwieństwie do R&B głównego nurtu, obracającego się przede wszystkim wokół kultu diw z ich ponadprzeciętnymi możliwościami głosowymi, przedstawicielki nowej fali w znacznie większym stopniu polegają na atmosferze. Ich muzyka często opisywana jest jako eteryczna, nieco senna, czasem także mroczna lub narkotyczna. Efekt ten uzyskiwany jest dzięki śmiałemu czerpaniu ze stylów, które aktualnie królują w muzyce alternatywnej: synthpopu, chillwave’u, witch-house’u, dubstepu itp. W rezultacie wokale ulegają wycofaniu: schowane za kolejnymi warstwami cyfrowych dźwięków, stają się raczej widmowym śladem potęgującym zwiewny nastrój muzyki.

 

Jedną z wyróżniających się przedstawicielek nowej fali R&B jest Solane Rowe, lepiej znana jako SZA. Zaczęła tworzyć muzykę dopiero przed kilkunastoma miesiącami, ale na koncie ma już dwie epki: „See.SZA.Run” i „S”, a w planach dwie kolejne. Jej muzyka to subtelne połączenie dźwięków charakterystycznych dla wytwórni 4AD i TriAngle: rozmyte, mocno syntezatorowe granie o spowolnionym, nieregularnym bicie, którego atmosfera balansuje pomiędzy sennym rozmarzeniem a narkotykowym zamroczeniem. SZA wychowywała się w ortodoksyjnej muzułmańskiej rodzinie i przez większość dzieciństwa była odseparowana od kultury popularnej. Jej przepustką w świat muzyki okazał się przypadkowo znaleziony iPod, dzięki któremu mogła po raz pierwszy zanurzyć się w dźwiękach R&B i hip-hopu, ale także Björk. Gdy zaczynała śpiewać, za podkład brała znalezione w internecie instrumentalne kawałki i dziś śmieje się, że większość producentów, z którymi współpracuje, to ludzie, którym wcześniej podwędziła muzykę. Z początku artystka obawiała się, że jej muzyka będzie zbyt oderwana od aktualnych gustów, ale niedyskryminujące podejście do tworzenia okazało się strzałem w dziesiątkę. Wśród swoich inspiracji SZA wymienia jednym tchem Milesa Davisa, Animal Colletive i Little Dragon, lecz osobą, z którą najbardziej pragnie nagrywać, jest Justin Bieber.


Phlo Finister to z kolei wykonawczyni, która nadaje R&B bardziej hauntologiczne oblicze. Jej muzykę charakteryzuje pozbawiona sentymentalizmu retronostalgia, która – paradoksalnie – ubrana jest w bardzo współczesną szatę brzmieniową, gęsto nabitą bitami, pełną elektronicznych szmerów i pogłosów. Nad całością unosi się jednak delikatna widmowa atmosfera, przywołująca doznanie pustki i podskórnego niepokoju. Artystka wskazuje na inspiracje duchem Youthquake – łączącym modę i muzykę ruchem kulturowym, wyrosłym na fali społecznych protestów lat 60. Skupiony na ideach młodości oraz prywatnej rebelii Youthquake podważył dominację haute couture, czerpiąc inspiracje z młodzieżowych subkultur, takich jak modsi czy hipisi. Finister szczególnie zafascynowała postać Edie Sedgwick – jednej z ówczesnych ikon mody oraz muzy Andy’ego Warhola – której burzliwemu i tragicznemu życiu poświęciła debiutancki album „Silver Hill”. Nawiązania do klimatów retro paradoksalnie służą osadzeniu jej dokonań we współczesnych trendach. Zresztą sama Finister przyznaje się do fascynacji muzyką elektroniczną, szczególnie ponurym industrialnym graniem spod znaku Nine Inch Nails i Portishead. Być może dlatego lawirowanie pomiędzy różnymi epokami i stylami przychodzi jej niezwykle naturalnie, czego najlepszym dowodem jest wydana w tym roku epka „Poster Girl”.

Najbardziej tajemnicza z artystek współtworzących nową falę ukrywa się za pseudonimem Banks. Pochodzi z Los Angeles i zaczęła pisać muzykę w wieku piętnastu lat, po tym jak ktoś dał jej w prezencie dziecięcy instrument klawiszowy. Przez długi czas tworzyła tylko w zaciszu własnej sypialni, ale stopniowo zaczęła udostępniać swe utwory w sieci, zwykle z towarzyszeniem nastrojowych, czarno-białych teledysków. Jako główną inspirację wymienia Fionę Apple, która imponuje jej szczerością emocjonalną oraz odwagą w dzieleniu się z innymi swym bólem, jednak muzycznie Banks znacznie bliżej do mrocznego trip-hopu, flirtującego z elementami IDM i R&B. Debiutancka, dopiero co wydana epka „London” zawiera cztery nowe utwory o charakterystycznie parnej atmosferze, z towarzyszeniem intymnego wokalu artystki.


Nieco inny charakter ma muzyka prezentowana przez Akuę Carson. Na wydanej w tym roku epce „One’s Company” dominuje raczej zrelaksowany klimat, podkreślany przez przestrzenne syntezatorowe tła, afrokubańskie polirytmie oraz jasną barwę głosu. Pochodząca z Montrealu artystka określa swoją muzykę jako remote soul, niejako sygnalizując jednoczesną przynależność i dystans wobec tradycji R&B. Przez wiele lat śpiewała soulowe klasyki w miejscowych barach i hotelach, po czym trafiła na kontrakt do Omanu, gdzie jej talent wokalny podziwiali przede wszystkim bogaci szejkowie. Akua nie chciała jednak tylko odtwarzać cudzego materiału, ale tworzyć własny. Egzotyczna wyprawa okazała się doświadczeniem, które dało jej pewność siebie, potrzebną do zadebiutowania z oryginalnym materiałem solowym, na którym bardziej tradycyjne R&B przefiltrowane jest przez estetykę chillwave’u czy cloud-rapu.

Najmłodsza z całej stawki, siedemnastoletnia Rainy Milo, tworzy zaskakująco dojrzałą muzykę, będącą mieszanką jazzującego hip-hopu, R&B i popu. Jej pierwszy utwór, „Bout You”, został dostrzeżony przez Gillesa Petersona, który umieścił go na kompilacji „Brownswood Bubbles”. Wkrótce zamieszanie zaczęły robić jej przeróbki starych kawałków z repertuaru The Clash czy Steve Harley & Cockney Rebel, zaarażowane i zaśpiewane tak, że trudno odróżnić je od pozostałych utworów młodej artystki. Milo konsekwentnie odrzucała jednak kolejne propozycje od wytwórni muzycznych, wydając własnym sumptem epkę zatytułowaną „Limey”. Jak twierdzi, woli zachować pełną kontrolę nad swoją twórczością, niż ryzykować, że trafi pod opiekę ludzi, którzy będą starali się wpływać na jej muzykę. Najnowszy utwór, „Deal Me Briefly”, potwierdza, że pochodząca z Londynu artystka ma własną wizję: osadzony na sennym, hipnotycznym bicie, zatopionym w ciekłokrystalicznych podkładach, doskonale wydobywa kojące właściwości jej głosu.


Trudną przeprawę z przemysłem muzycznym miała Jhené Aiko, która w wieku dwunastu lat podpisała kontrakt z Epic. Jej głos ozdobił płyty wielu wykonawców związanych z wytwórnią, jednak debiutancki album artystki nigdy się nie ukazał. Aiko powróciła do szkoły, łącząc edukację z pracą sklepikarki i kelnerki, a wkrótce także macierzyństwem. Potrzeba tworzenia muzyki i dzielenia się nią okazała się jednak zbyt silna. W 2011 roku artystka udostępniła w sieci mixtape zatytułowany „Sailing Sous(s)”, na którym udzielali się m.in. Drake, Kanye West i Kendrick Lamar. Przy takiej obsadzie Aiko zaczęła na nowo cieszyć się zainteresowaniem przemysłu muzycznego, tym razem jednak wybrała małą, niezależną wytwórnię, dystrybuowaną przez kultową Def Jam. Na koniec roku zapowiedziała debiutancką epkę „Sail Out”, ale podobno na ukończeniu ma też pełny album. Muzyka Aiko jest chyba najbliższa mainstreamowego R&B, w czym niemała zasługa jej barwy głosu, jednak w ostatnich utworach artystka pokazała też mroczniejsze oblicze. W szczególności zimny i ponury nastrój „3:16am” zyskał jej porównania do The Weeknd i Franka Oceana. Aiko nieco dystansuje się od tych zestawień i zastrzega, że materiał zawarty na debiutanckiej płycie będzie znacznie bardziej zróżnicowany.

Twórczość tych kilku artystek doskonale ilustruje zakres zmian, jaki zachodzą w R&B: od subtelnych modyfikacji brzmienia, które wzbogacają styl o nowe elementy, po radykalne dekonstrukcje, niemal całkowicie zacierające granice gatunkowe. Czy to jednak wystarczy, aby przełamać dominację mężczyzn w tego typu muzyce? Dzięki innowacyjnemu podejściu do dźwięków oraz umiejętnemu korzystaniu z nowych mediów, wielu artystkom udało się zaistnieć w świadomości społecznej na ponadlokalną skalę. Udostępniając swoją muzykę w Sieci i udzielając się w serwisach społecznościowych, same tworzą swoje nisze. Najbardziej nietypową strategię przyjęła Banks, która udostępniła w internecie numer swojej komórki. Podobno stara się odpowiadać na każdy telefon lub sms, aby w ten sposób tworzyć i podtrzymywać bezpośrednie relacje z publicznością. Znakomite wrażenie robią także jej stylowe, utrzymane w duchu neo-noir teledyski, choć inne artystki także intensywnie dążą do wyodrębnienia swojej twórczości na poziomie wizualnym: estetyczne odniesienia do retromody u Phlo Finister, proste gifowe animacje Rainy Milo czy kolorowe motywy floralne, w których lubuje się SZA.

Nowe formy produkcji i dystrybucji dźwięku nie tylko otworzyły sferę publiczną na znacznie bardziej zróżnicowane spektrum dźwięków, ale także przyspieszyły prędkość obiegu i przetwarzania wyobrażeń społecznych. Cykl kariery muzycznej często ulega radykalnemu skróceniu: można zyskać status gwiazdy, nie mając na koncie nawet debiutanckiego albumu, ale i popaść w niełaskę, gdy tylko się go wyda. W zasadzie wszystkie wymienione artystki znajdują się właśnie w tym liminalnym momencie, w którym decydują się ich dalsze losy. W tej chwili ich renoma i rozpoznawalność wykazują raczej tendencję wzrostową, np. SZA podpisała właśnie kontrakt z Top Dawg Entertainment, wytwórnią, dla której nagrywają m.in. Kendrick Lamar i SchoolboyQ, a Banks odbywa swoją pierwszą trasę u boku The Weeknd. Gdy maszyna promocyjna pójdzie w ruch, nie tak łatwo ją zatrzymać. Prawdopodobnie więc liczba wykonawczyń eksperymentujących z formą R&B będzie rosnąć; już teraz wskazuje się kolejne wschodzące gwiazdy, jak Kid A czy Kelela. W tej sytuacji trajektorie poszczególnych losów nie powinny w sposób zasadniczy wpłynąć na rozwój i popularność samego zjawiska. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że dla alternatywnego R&B nadchodzi właśnie czas kobiet.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.