nać
Boję się o nas
Kasia Nosowska
głodne koty rosną w oczach
wrzask się odbija od wrzasku
a miał brzask od
poznaję cię
bezbrzeżna nać
listwa gorejąca
widziałam dziś
to wszystko
i niską falę
i święte krzaki
onega
chodzimy po autostradzie
ładogi i onegi
zwarzonych chłodnym prądem
najciekawsze w powieści
na moich kolanach
są zdania które podkreśliłeś
Jedzą zieloną sałatę i piją ludzką krew.
W tej właśnie godzinie
mogę się spóźnić na wieczność.
piarg
możemy nadal wymieniać
coś co ma tytuł love letter i jest love letter
światłość w czerwcu
w tym doku w tej delcie
w szczelinie między wodami
w kutrach kutii
w arktycznych algach
w olszynie
w szkwale szadzi
w kilwaterze
w chorobie kontynentalnej
w statku rozwiniętym
w gładką kartkę jangcy
awiw
przerzutnie na połaciach wody do połowy okien
kto wygłaskał ten teren jak łuna morskiej piany
wsiąkamy w kamyk
ciepło ciepło zimno zimno
biegamy do rana
płyta z samouczkiem do
hebrajskiego zacięła się dziś
na kwestii
naim li meod lehakir otcha
właśnie miałam powtarzać
a później
anahnu be merc lahszam awiw
hora
śnieg wykręca się na drugą stronę
zanim się ściemni
prześwitują lucerny
wewnętrzne przełęcze
nabrzękłe i skute nocą jak lodem
tam gdzie mieszkasz
na najkrańszym krańcu
zbierasz
pojedyncze zakosy trawy
która idzie boso pod
widzisz: mały krajobraz
ale już bez śniegu
kreda dużo kredy na rękach
pejzaż z wewelsfleth
najpierw zacisze przecina nam
prace w wiszącym zimnym ogrodzie
później inna rzeka otwiera pustynię
przewraca puste stągwie
lato przestępne usannia powietrze
zmarzlina zakolami scala siedliska
sycenie
nieświadome miasta z rozległej ulicy
obręczają gniazda jaskółek
coś się jabłoni coś gruszy coś kruszy
niepostrzeżenie i na wylot
godzimy się z brakiem ogrodu
wszyscy o tym słyszą
niektórzy do tego tańczą
okoliczności wierszy
Wiersze wyjęłam ze zbioru, który na jesieni 2011 ukaże się w WBPiCAK w Poznaniu. Jego tytuł, „wewe”, w jednym z obcych języków znaczy: „ty”. A dodatkowo asonansowo rymuje się z tytułem mojego poprzedniego tomu, „lele”.
Język „ty”, język adresatywny są dla mnie w tym tomie miejscem wyjścia i dojścia. „Ty” warunkuje wszelkie mówienie, wiersz się o ty opiera. Jest zatem osobą, przed którą wiersz się szeroko otwiera. Której wszystkie te linijki dedykuję; i zawdzięczam.
Zdania zapisane kursywą w „onedze” pochodzą z „Herzoga” Saula Bellowa i rzeczywiście zakreślił je ktoś, kto pożyczył mi tę książkę w długą i daleką podróż. On także odpowiedzialny jest za drugi wers piargu – to wynik wielodniowego słuchania jednej płyty Nicka Cave’a.
Hebrajskie formuły „awiwu” w moim samouczku przełożone zostały jako: „miło mi pana poznać” oraz „teraz jest marzec, mamy wiosnę”. Wkładając je do wiersza, mimo zaciętej płyty, doskonale zapamiętałam.
Wewelsfleth – to nazwa miejscowości. Jeszcze w niej nie byłam.
Przedostatnie wersy „hory” [ale – teraz to widzę – także tytuł tego wiersza] odesłać mogą do mojej ulubionej krótkiej prozy autora „Małego krajobrazu ze śniegiem”. Cytuję ten fragment z „Korowodu” Roberta Walsera w przekładzie Małgorzaty Łukasiewicz:
„Miłość gra szczególną rolę na zielonym boisku życia. [...] Dziwna gra życia. Widać trzepoczące śnieżnobiałe motyle: to myśli, które skazane są na to, by trzepotać, zmęczyć się i paść. Powietrze pełne jest niewypowiedzianej tęsknoty, czyli wyrzeczenia. Gdzieś daleko stoi ojciec i gdy jedno z ludzkich dzieci biegnie do niego, aby się poskarżyć, uśmiecha się i prosi je, by wróciło do kręgu gry. Gdy dziecko umiera, jego gra jest skończona. Inne jednak grają i bawią się dalej”.
Joanna Roszak (ur. 1981) – mieszka w Poznaniu. Pracuje jako adiunkt w Instytucie Slawistyki Polskiej Akademii Nauk. Autorka książek „Południk spotkania. Paul Celan w polskiej poezji powojennej” (2009), „W cztery strony naraz. Portrety Tymoteusza Karpowicza” (2010), „Synteza mowy Tymoteusza Karpowicza” (2011) oraz dwóch tomów poetyckich „Tintinnabuli” (2006) i „Lele” (2009). Współredaktorka książki „Konstelacje Ingeborg Bachmann” (2010) i przygotowywanego tomu o Marcinie Świetlickim: „Cały pokój obwieszony Marcinami”, który ukaże się jesienią 2011.