wiersze

Dariusz Sośnicki

My z matką

Na końcu w pochodzie jechał wóz rybaków.
Rybacy, od stóp do głów w gumach i ortalionach,
wyławiali rybę z kadzi stojącej na wozie
i unosili nad głowy. Podbierak ociekał wodą.
Ryba łapała powietrze. Flagi łopotały.
Ktoś mówił ludzkim głosem z pyszczka megafonu.

Staliśmy w zwartym tłumie, a czoło pochodu
rozpływało się w mieście, by opaść na stolik
i pociągnąć za sobą tułów oraz nogi
w coraz większą głębinę. My z matką do domu.
Salwy zmarszczyły nocą taflę nieba.
Zafalował gwiazdozbiór Teczka z Narzędziami.

Ryba się śniła przez noc i przez rok.
Ojciec wypływał rano. Niebieski pęcherzyk
na dachu samochodu z napisem „Milicja”,
milicjant od stóp do głów w skórach i gabardynach.
My z matką na strychu, przez niewielkie okno
śledzimy ruchy wroga, zdeterminowani

bronić jej chudej pensji. Jeśli będzie trzeba,
otworzymy ogień, zalejemy się łzami.
Tymczasem patrzymy. Na razie nas nie ma.

1656

Ani złotówki

Dlaczego matka mojego ojca
chciała na pogrzebie swojego jedynego syna
wskoczyć za nim do grobu? Czy dlatego, że kiedy żył,
nie miała okazji skoczyć za nim w ogień, bo był nieśmiały,
grzeczny i od ognia trzymał się z daleka?

Zadrżała jej ręka, nie wrzuciła go na głęboką wodę,
skąd nagle ten przybór odwagi? Nie było w tym żadnej odwagi,
wręcz przeciwnie, łatwo mnie rozszyfrować.

Do jakiego łona chciała w ten sposób powrócić?
Do łona natury, też matki? Na jej łono?
Bo chyba nie na łono Abrahama, tam się nie ukryje
wyrzutu sumienia, wręcz przeciwnie, znowu. A może tym razem

naprawdę nie chodziło o nią? Może chciała
wskoczyć tam na chwilę, potrzymać go na kolanach,
sprawdzić, czy mu koszula nie wystaje ze spodni,
i wyskoczyć z powrotem, tyłem,

żeby tej hienie z kamerą nie zapłacić
ani złotówki?

1657

Słoń morski, latająca wiewiórka

Dwudziesty pierwszy grudnia.
Sobota. W piątek
nieplanowana przerwa w pracy
po imieninach w czwartek.

Nigdy nie obchodziłem,
ale wpadły Światło i Ciemność,
łyse konie, od paru dni
każde na swoim,
nie mogliśmy się nagadać.

Ubyło wód górnych,
sięgnęliśmy po dolne.
Trochę wyrzutów sumienia,
ale co tam, raz się żyje.

Pozostaje dylemat:
pracować w niedzielę
czy posiedzieć dziś dłużej,
stworzyć słonia morskiego,
latającą wiewiórkę.

1658

Dwa filmy, rok 2012

Wyjść z kina w listopadzie,
obejrzeć się za siebie,
przewinąć film, poczuć ulgę.

Kilka niepewnych swego
kobiet kochających
kątem u obcych ludzi.

Na pewno żadnego domu,
którego dobry wygląd
zamknąłby usta na lata.

Na pewno żadnego mężczyzny,
który by się nie wahał
wziąć sprawy w swoje ręce.

1659

Z ostatniej chwili

Wyjaśniono zagadkę tajemniczej śmierci
stu kawek w Skandynawii, na południu Szwecji,
w centrum miasta Falköping.

Kierowca ciężarówki zgłosił się z poślizgiem:
Faktycznie przejechałem grupę ptaków. Dziwne
mają zwyczaje, same sobie winne.

Tymczasem ornitolog z Arkansas jest pewien:
Trzy tysiące kosów w miejscowości Beebe,
wpadających na domy, auta i na siebie

już w piątek przed północą, umarło ze strachu.
Firma porządkowa potrzebuje czasu,
by zebrać martwe ptaki z ogrodów i dachów.

Przyczyną paniki były fajerwerki.
Poeta informuje o tym jako pierwszy:
Wyjaśniono zagadkę tajemniczej śmierci.

1660

Tom „Spóźniony owoc radiofonizacji”, z którego pochodzą wiersze, ukaże się w 2014 roku nakładem Biura Literackiego. To moja pierwsza książka, w której tak wiele mówi się o ludziach. Są to ludzie konkretni, zwykli mi bliscy, choć oglądani z dystansu i bez sentymentu. Nie ma w tych wierszach aury intymności, nie chce się nimi odgrodzić od wrogiego świata. Mało w nich także tonów elegijnych. Korzystam z wiedzy, jaką zdobyłem o życiu moich bohaterów, biorę pod lupę ich mity, aby podejrzeć i zrozumieć mechanizmy rządzące człowiekiem, parą ludzi, rodziną. Aby uświadomić sobie to, co wolałoby zostać w ukryciu i stamtąd wydawać nam polecenia. 

fot. Maciej KaczyńskiDariusz Sośnicki – ur. w 1969 r. w Kaliszu, poeta, redaktor; okazjonalny eseista i tłumacz. Ukończył filozofię na UAM w Poznaniu. Ogłosił osiem własnych książek poetyckich i tłumaczenie poematu W.H. Audena „W podziękowaniu za siedlisko” (2013). Jego wiersze i szkice o literaturze ukazywały się w wielu pismach i antologiach, także w przekładzie na języki obce. W Rumunii i Stanach Zjednoczonych wydano osobne tomy jego wierszy. Redagował artzine „Już jest jutro” (1990–1994) i dwutygodnik literacki „Nowy Nurt” (1994–1996), prowadził dział polskiej prozy w Wydawnictwie W.A.B. (2005–2013). Mieszka w Poznaniu.




 


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.