Witaminowy Jezus

Adam Kaczanowski

Witaminowy Jezus

Nasz kumoter to nie był katabas bez ikry,
Ale człek jak się patrzy, wspaniały
Ezra Pound, Ballada o chwackim kumotrze
Szybsza przemiana materii
w coś tak ulotnego, jak my:
A jednak, oczyśćmy wszechświat z czarnych dziur!
Lepiej niż droga mleczna, witaminowa galaktyka

Bracia, będziemy tryumfować!
Siostry! Będę podawał wam do stołu
najgłodniejsze kawałki o miłości!

Nie jedźcie myszy, szczurów ani żadnego żarcia
z burger kinga. Takie jedzenie rodzi się w bólu!
To podłe żarcie.

Spójrzcie w niebo:
czy nikt już nie wierzy w szczęśliwą gwiazdę?
Nikt nie patrzy w chmury, by nie wyjść na durnia?

Zacznijmy więc od początku, tego pierwszego kroku,
punktu, z którego nie widać końca:
Przecież nie może być nic silniejszego ode mnie!

Odzyskajmy zachwyt:
Nawet gdy dzień gryzie brzydotą,
noc wciąż wydaje się piękna!
Sklepy całodobowe, w środku nocy,
przemawiam do was: mam coś mocniejszego
od wódki, pijcie krew moją
i jedźcie ciało moje zamiast tych
przesłodzonych słodyczy i przesolonych chipsów!

Ekspedientki w sklepach nocnych,
wiem, jak nienawidzicie tego hot-doga,
zamawianego przez złachanego, samozwańczego króla [nocy, pocałujcie biedaka, niech żywi się miłością!

Zwierzęta na placu zabaw.
Drzewa odzyskiwane z makulatury.
Całe lasy nienawidzące ludzkości.
Zastępy ślimaków marzących, by sprofanować
czyjkolwiek grób.

Ludzie, błądzicie, ale macie rację!

Jestem człowiekiem z bosko wyczulonym [podniebieniem a nie jakimś tam panem bogiem z zainteresowaniami [typowego faceta. Polowanie, seks, kultowe kapele, nieśmiertelność i kara za grzechy.
Nie musicie wierzyć mi, ale uwierzcie moim odżywkom!

Nie interesują mnie auta ani wojny robotów.
Gdzieś mam skarby porzucone przez piratów.
Umówmy się: nawet najlepszy hip-hop,
z najtłustszymi bitami, może ukołysze,
ale nie da wam ukojenia!

Wierutna bzdura z tym: na początku było słowo.
Na jakim kurwa początku? Jakie kurwa
słowo? Człowieku, pamiętaj: masz prawo nie mieć
własnego zdania.

Upijajcie się krwią moją!
Nikt nie może być
nieśmiertelny ani przez wieczność, ani przez jedną [chwilę. Umrzecie, jak i ja umrę, to nie powód by
być aż tak śmiertelnie poważnym.

Nie wszystko da się sprzedać, żaden rogacz, frajer
nie kupi od was duszy, więc tym bardziej
upijajcie się moją krwią,
raj to pięciogwiazdkowa ściema dla ubogich,
dla których oferta biura podróży to oferta marzeń.

Jakie słowo? Masz prawo nie mieć zdania.
Nie zostanie po tobie nawet dziura w ziemi, alleluja!
Nie pozostanie dziura, bo nie pozostanie
żadna ziemia.

Młode zwierzęta, zagubione na placu zabaw.
Stare drzewa odzyskiwane z makulatury.
Całe lasy tak gorąco nienawidzące ludzkości.
Zastępy ślimaków marzących, by sprofanować
czyjkolwiek grób. Grzyby, które mogłyby
zakończyć cierpienia ludzkości. Ten krótki epizod.

Myślenie o przeszłości nie ma żadnej przyszłości,
teraz tak mogłoby brzmieć hasło głupiej książki
kucharskiej.

Leśniczy, który mówi: upolowałem dziś
siedemnaście parówek. Z podrobów smakuje mi
tylko serce.

Miłość! Na początku była upojna noc bez słowa,
potem przyszedł dzień, co gryzie brzydotą.
Po trzech dniach ktoś zaczął wspominać o [zmartwychwstaniu. Zmartwychwstanie? To fikcja literacka,
a ty sam żyjesz w fikcji, której nikt nie pisze.

Jesteś spragniony? Zamieszkaj w zmywarce.
Jesteś głodny i spragniony? Zamieszkaj w zmywarce
i jedz resztki. Głodny sławy? Spadaj na drzewo
w lesie, który nienawidzi ludzkości i szykuje się na [trumnę.
Szybka przemiana materii w coś tak ulotnego,
jak myśl. Zacznijmy od początku, z którego
nie widać końca, który nadejdzie, bez szans na
sequel, prequel czy remake. Porzuć wiarę
w szczęśliwe gwiazdy filmowe. Porzuć nadzieję
na jakąś główną rolę. Spójrz na plac zabaw:

szczęśliwe dziki wywijające na huśtawce,
niczego nie podejrzewające łasice grzebiące
w piaskownicy, wiewiórki na karuzeli
i drzewa, które rzucają cień.
Jak wielki cień trzeba rzucić w twoją stronę,
byś przypomniał sobie o słońcu?

Żyjemy w reklamie życia, teraz tak mogłaby się
reklamować najpodlejsza buda z hamburgerami.
Jedzcie ciało moje, teraz tak mógłby się reklamować
najelegantszy klub fitness. Pijcie krew moją,
tak mogłaby się rozpoczynać najbardziej pozbawiona
sensu kampania społeczna.

Pytasz o drogę?
Nie mam zdania.

1789

xAdam Kaczanowski (1976) – raczej pisarz, trochę performer.
Urodził się w Poznaniu, mieszka w Warszawie. Ostatnio opublikował powieść „Topless” (wyd. Krytyki Politycznej) oraz wiersze zebrane „Happy end” (WBCAiK). Występował m.in. jako Człowiek-Małpa oraz Calineczka.
Prezentowany tekst pochodzi z książki „Co jest nie tak z tymi ludźmi”, przygotowywanej do wydania w 2016 roku.
Rys psychologiczny: https://vimeo.com/14596230
Strona: http://adamkaczanowski.tumblr.com/