wiersze

Aldona Kopkiewicz

1.

ktoś został na ziemi
a ktoś wszedł na pokład
bilet był wspólny
wtedy zniknął ląd

jeszcze widzieliśmy
jego skrzydła z góry
znikał już powoli
byliśmy na czas

nic nie dorzucimy
do powszedniej wojny
przyjąć ciepło ciszy
spokój zasnął w dłoni

i śni jak leci i śpi
w drugiej dłoni

2.

z oczu cię straciłam
za ostatnią bramką
pewnie wciąż tam siedzisz
wyjdź z tej poczekalni

nie bój się nie czekam
wisiałam pod niebem
z daleka omijał mnie wiatr

noc tak trzyma w dłoniach
żarówkę gdy goła
gdy ją sufit ciągnie
i podłoga woła

15.

zwróć mnie bo utknęłam
w szybkich snach bezwolnych
przystań i poczekaj
jeszcze się zawinę

jeszcze się zatrzymam
oddaj tylko rękę
taką mnie złożyłeś
na części wymienne

kamień odrzucony
rzuć gdzie były oczy
będzie mi do twarzy
spocznie w lewej dłoni

19.

znowu zapomniałam
w samym środku lasu
nikt się nie przygląda
wolno wpaść w ramiona

cisza jest w poszyciu
wolno iść za krokiem
gałąź tylko leży
puszczam co nie moje

ziemia tylko niesie
drzewa mnie nie znają
włosy wiatr dziś czesze
chłodny zmienny głaszcze

wznoszę się w koronę
głowa szyja uścisk
gdy przychodzi głód
dobrze jest się puścić

22.

ty właśnie tylko oglądasz
sama przeciwnie wzrok chylę
będę jak powiedziałeś
przyszłość zaledwie mnie kryje

w oczach mam pokój biały
oddech wstrzymany poduszką
proszę tym sznurem mnie podwieś
nic nie zobaczę tak nisko

i już się wyżej znajduję
rysa przecina sufit
światło jest przygaszone
tu się dwa morza spotkały

tu stanął wiatr zaraz zamilkł
strunę napiętą zostawił
będą ją trzymać dwa węzły
a żaden nie wie co dalej

25.

na co jest to miejsce
w zagłębieniu dłoni
żebyś czuła pustkę
gdy zechcesz się modlić

i gdy przylgną w pełni
same pozostaną
rozwiń w drugą stronę
wnętrze się odsłoni

serce je oddzieli
by sięgały dalej
i przez sen jedynie
tę drugą mijały

30.

jestem w metrze sama
jeszcze tylko twarze
oby zobaczyli
obrót wszystkich zdarzeń

morze jak ucieka
oczy przyłapane
szorstki mech nad ranem
że słyszę niepamięć

i że poręcz trzymam
głośno jak twą szyję

dłonią która znowu
więcej przyjmie odda

wystarczy się puścić
utrata jest szczodra

32.

ścierpła dopiero o świcie
pierwszy zasnąłeś spokojnie
masz mocną rękę ja głowę
lekko nad tobą wzniesioną

dłoń do przeszłości wyciągam
już się rozchyla dziękuję
tak wciąż pamiętam o wojnie
więzi i ślady mam własne

we dnie i w noc mi pomogą
nic się z przeszłości nie uczyć
wodę wypiję z pustego
krawędź obdarza podwójnie

żeby się w słońcu nie zgubić
poddaj się po przebudzeniu

żeby stracone odwrócić
wejdź w bramę we własnym cieniu

33.

miłość powstaje z miłości
śmierć kładzie się nad głowami

jedno otarcie wystarczy
kamień rzucony jest z nami

później przeminie z kimś innym
potem znów między nami

miłość się odda miłości
cicho uchyla się brama

mam czarny zarys po przejściu
parzy i unieść pozwala

węzeł to nasza krawędź
prośba o cały ciężar

tędy przechodzą dwa ciała
miłość ze śmiercią przecięta

xxPublikowane utwory pochodzą z cyklu wierszy Aldony Kopkiewicz, który ukaże się jesienią w wydawnictwie Wolno.

Aldona Kopkiewicz
– urodzona w 1984 roku w Szczecinie. Autorka poematu „sierpień” (Lokator 2015), filozoficzno-fantastycznych bajek i esejów (publikowanych głównie w dwutygodnik.com, „Ha!arcie”,„Ricie Baum”, „Twórczości”). Bywa też dramaturgiem. W 2016 sierpień został wyróżniony Wrocławską Nagrodą Poetycką Silesius za debiut roku.










Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.