OBRAZY: Historia się nie powtarza
Nie zmienia się jedno: zawsze jest ktoś, kto powie, że protesty są nie na miejscu i że dla świętego spokoju wszyscy mogliby już się po prostu zamknąć
Mecz uniwersyteckiej ligi futbolowej między Uniwersytetem Howarda i North Carolina Central poprzedziło tradycyjne odegranie hymnu Stanów Zjednoczonych Ameryki, „Gwieździstego sztandaru”. Przed nim jednak szkolny zespół wykonał jeszcze inny hymn, „Lift Every Voice and Sing”. Obydwa zresztą są elementem przedmeczowej rutyny. Oba teksty mówią też o wolności. „Gwieździsty sztandar”, hymn narodowy, zawiera życzenie, aby wolność i pokój zwyciężały już zawsze. W przeddzień udanego odparcia przez Amerykanów sił brytyjskiej floty w 1814 roku, gdy utwór powstał, wydawało się to życzeniem całkiem realistycznym i dość konkretnym. Napisany blisko 90 lat później „Lift Every Voice” dla odmiany mówi o wolności wciąż niezdobytej, będącej zwieńczeniem marszu „zalaną łzami” „kamienną drogą”, którą wytycza „krew pomordowanych”. „Lift Every Voice” nazywany jest „czarnym hymnem Ameryki”. W trakcie jego wykonania cheerleaderki zespołu Uniwersytetu Howarda trzymały uniesione w górę pięści. Na czas odegrania hymnu narodowego uklękły.
Zdjęcia przedstawiające ten epizod, które zrobił dla „New York Timesa” fotoreporter Andrew Mangum, są wspaniałe: przejrzyste kadry pokazują masową architekturę użytkową XX wieku i trzy kolory amerykańskiej flagi, odcinające się od białych budynków na ciałach cheerleaderek, futbolistów, kibiców i rozwijających sztandar mundurowych. Stroje w stylu retro, w jakie ubrane są cheerleaderki, tylko wzmacniają narzucającą się myśl, że widzimy obrazki, którymi równie dobrze i bez żadnego przekłamania można zilustrować historię ruchu walki o prawa obywatelskie nie z roku 2017, lecz 1967. I tak się składa, że wydarzenia na stadionie Uniwersytetu Howarda w Waszyngtonie z początku października, a szerzej cały kontekst ostatnich „klęczących protestów”, tworzą idealną klamrę z wydarzeniami sprzed pół wieku. Spontaniczny gest oporu cheerleaderek był jednocześnie świadomym i fascynującym nawiązaniem do tradycji, która go umożliwiła i nadała mu sens.
*
„Klęczące protesty” na stadionach futbolowych rozpoczął rozgrywający, quarterback, zespołu 49ers, Colin Kaepernick. Kaepernick uklęknął – zamiast stać – w trakcie odegrania hymnu na meczu zawodowej ligi NFL jesienią 2016 roku. Oryginalnie gest Kaepernicka był też trawestacją jeszcze innej świeckiej tradycji – salutu dla poległych, również wykonywanego przy akompaniamencie hymnu narodowego, w pozycji na baczność. Kaepernick uklęknął w geście oporu i pokory zarazem, oddając pamięć innym poległym, ofiarom policji, wśród których nieproporcjonalnie wiele jest czarnoskórych obywateli i obywatelek. Protest rozgrywającego uznano – akurat całkiem słusznie – za wyraz solidarności z ruchem Black Lives Matter, nagłaśniającym i protestującym przeciwko nadużyciom siły służb mundurowych.
Konserwatywna część Ameryki była działaniami Black Lives Matter przerażona i oburzona: w relacjach prasowych podkreślano zamieszki, jakimi kończyły się niektóre z protestów, agresywną retorykę niektórych działaczy lub sympatyków, a wreszcie mord na policjantach, którego dokonał w czasie trwania jednego z protestów BLM były weteran US Army. Protesty te spotykały się z oburzeniem i krytyką niezależnie od tego, czy były spokojne, czy burzliwe. Media prawicy informowały, że Hillary Clinton i Black Lives Matter gotują Ameryce „wojnę rasową”. Choć nie mogły się zdecydować, czy to pani sekretarz stanu wykorzystuje czarne bojówki do zaprowadzenia terroru, czy odwrotnie – Hillary jest marionetką w rękach czarnego motłochu, który ostrzy sobie zęby na pogrom po wyborach. Gdy Kaepernick jako sposób protestu wybrał gest pokory, milczenia i spokoju, usłyszał jednak z grubsza to samo: że to agresja, rasism, prowokacja – a dalej: dzielenie Amerykanów, „upolitycznianie sportu”, zdrada narodowa, podburzanie.
*
W drugiej połowie lat 60. były aktor i wschodząca gwiazda prawicy, Ronald Reagan, ubiegał się o urząd gubernatora Kalifornii. Równo 50 lat przed protestami Kaepernicka przyszły prezydent zwracał się do innego młodego człowieka, który opowiadał się za pokojowym oporem. Mimo że tamta dekada była wypełniona zamieszkami ulicznymi i brutalnie tłumionymi protestami, Reagan przestrzegał przed... wystąpieniem na uniwersyteckiej konferencji, ponieważ „uniwersyteckie podium nie może służyć do wzniecania zamieszek”. Miesiąc wcześniej na kampusie doszło bowiem do pacyfikacji protestu, którego przyczyną było zastrzelenie przez policjanta czarnoskórego mężczyzny w Atlancie.
Reagan obiecywał wyborcom, że rozprawi się z chuliganerią, ale jako adresata swoich pretensji wybrał młodego człowieka, który odwoływał się do normalnych w demokracji wartości: różnic poglądów, otwartej debaty i wolności słowa. Do konferencji doszło, wystąpienie się odbyło. Niecały rok później – Reagan, swoją drogą, wygrał już te wybory – protesty przeniosły się z kampusów także na stadiony futbolowe. Dwa lata później, na olimpiadzie w Mexico City, dwóch zwycięskich lekkoatletów podniosło w górę zaciśnięte pięści. Ich fotografia wykonana w momencie wejścia na podium przeszła do historii jako symbol walki o prawa obywatelskie i ruchu Black Power, czarnej siły.
Adresatem przemówień Reagana był Stokely Carmichael, wówczas jeden z liderów SNCC – studenckiego komitetu oporu bez przemocy. Carmichael od początku studiów brał udział w ruchach społecznych, marszach protestu, akcjach na rzecz rejestracji wyborców, demonstracjach przeciwko poborowi do Wietnamu. Był wielokrotnie aresztowany i obserwowany przez służby w ramach niesławnego programu COINTELPRO. Współpracował z Martinem Lutherem Kingiem i był jednym z liderów protestu w Waszyngtonie po jego zamordowaniu.
*
Gest podniesionych pięści na olimpiadzie w Meksyku wykonali sportowcy z tego samego uniwersytetu San Jose, który był miejscem pierwszego protestu przed meczem futbolowym rok wcześniej, w 1967. Hasło Black Power, czarnej siły symbolizowanej przez uniesioną pięść, wiele zawdzięcza publicystycznej i publicznej działalności samego Carmichaela. Za jego pierwsze użycie w debacie publicznej uznaje się wystąpienie z połowy 1966 roku, na wiecu po postrzeleniu działacza ruchu praw obywatelskich Jamesa Mereditha, jednym w cyklu wieców, po których Reagan wzywał Carmichaela do zaprzestania działalności publicznej. „Instytucjonalny rasizm”, przeciwko któremu protestuje dziś Kaepernick – oraz dziesiątki i setki innych sportowców i osób publicznych – to termin, którego Carmichael jest jednym z autorów i popularyzatorów.
Stokely Carmichael był absolwentem Uniwersytetu Howarda, tego samego, którego cheerleaderki połączyły obydwa gesty protestu, łącząc ich symbolikę w jednej sekwencji.
Historia się nie powtarza. Carmichael z czasem raczej się radykalizował, w latach 70. drogi ruchu praw obywatelskich i szerokiej demokratycznej koalicji zaczęły się rozchodzić, konserwatyści wygrywali kolejne wybory, prezydentem został ponad dekadę później ten sam Ronald Reagan, a Stokely zmienił nazwisko na Kwame Ture i mieszkał już od dawna w Republice Gwinei, gdzie promował idee panafrykanizmu.
Colin Kaepernick powiedział, że jeśli wróci do ligi – aktualnie jest bezrobotny i żaden klub nie pali się, żeby go zatrudnić – być może zaprzestanie protestów. Nie z powodu zmiany poglądów, ale aby nie „nakręcać hajpu”, nie dolewać benzyny do ognia wojen kulturowych. Kaepernick, słusznie, jest przekonany, że jego przesłanie i gest podniosą inni, on sam woli angażować się społecznie i pomagać ruchom obywatelskim. Za czasów Carmichaela ruch Black Power grzeszył seksizmem, szowinizmem, indywidualizmem liderów – o który obwiniano też samego Stokely’ego. Dziś w miejsce zawodników protestują cheerleaderki, Black Lives Matter nie ma liderów i liderek, a na czołowe postaci Partii Demokratycznej i ruchów obywatelskich wyrastają kobiety z pokolenia córek i wnuczek aktywistów lat 60.
Nie zmienia się jedno: zawsze jest ktoś, kto powie, że protesty są nie na miejscu, że ich symbolika jest zbyt radykalna, że z szacunku dla tradycji, prawa i dla świętego spokoju wszyscy mogliby już się po prostu zamknąć.