Ptak za szybą
1.
Powtarzam Państwu bez końca, że koniec
– jak go rozpatrujemy – zyskuje na naszej uwadze.
Dzieje się wszędzie i nigdzie, w jakiejś norce,
ciach!, i po wszystkim. Proszę mi
nie przeszkadzać, bo inaczej
mój wywód potrwa dłużej, a mógłby już dobiec końca.
Zaskakująco niewiele mają mi Państwo do powiedzenia,
jest to myśl-wydzielina, żaden sprawdzian
jej nie obejmie, gdyż sprawdzianem
obejmujemy dzisiaj rozpacz po utracie
każdego dziecka, którym jest też każda matka.
Kobieta-superbohater, powiecie,
choć nie ma w was samych nawet tyle najprostszej odwagi,
by się zabawić w myślach kulkami ze śniegu.
2.
Jak już mówiłem, dystans
wobec końca wychodzi końcowi na dobre.
Patrząc przed siebie, nietrudno
przeoczyć koniec, gdyż nie ma on
charakteru palika ani nawet dziurki. Najłatwiej
wyobrazić go sobie nucąc urwaną melodię,
mimo wszystko słyszymy, czego nie słyszymy,
koniec ma w niej swoje miejsce, choć poza zasięgiem słuchu.
Żyjemy w małym spektrum czasu, które nie jest punktem,
jesteśmy jak piłkarzyk tuż po strzeleniu gola,
wciąż jeszcze rozedrgany, z naciskiem na „wciąż jeszcze”.
A kiedy ruch ustaje, kończy się też miejsce,
w którym usiadła sroka, nie spuszcza nas z oka.
W moim urwanym zdaniu znajdziecie swój koniec.
3.
Cała zabawa wsiąkła, grunt jest brzydki, szary,
źle mówić o planecie nie wypada.
Piękne kwiaty żerują na upadłym liściu,
a na złotym szerszeniu mnożą się pasożytnicze
grzybki, które w powiększeniu wyglądają jak panny
młode w sukniach ślubnych, w kościele, gdzie towarzyszy nam
ojciec i babcia, siostra i pradziadek, nad całym
zajściem unosi się delikatny zapaszek początku.
Kto nam dał tyle pragnień? Czyżby ten,
co chciał być upragnionym celem? Skąd więc
żądło? Malina jest tak bezbronna, słodka
jak żołnierz, który zasnął podczas ataku na pozycje
wroga. Wróg jest wszędzie i nigdzie, pacierz składa się
z samych próśb, wraz z wydychanym powietrzem
odchodzi od nas ciepło, którego tak potrzebujemy,
a jednak za nic w świecie nie chcemy go wdychać ponownie.
Warszawa, 4.5.20