bo już naprawdę
Państwo by chciało o świecie, więc pytam: a to co? Powiesz ślimakowi, kiedy pełznie
po żwirze: tu się kończysz, tu się zaczyna skorupa? Ziemska, żeby nie było. I starej
kobiecie z pudlem,
która jej ondulacja? No, dalej. A tym, co kopią groby w powietrzach, że ani razu nie
naprószyli w krwioobieg? I nadawcom newsików, neuronom, pokojom po końce
w nocy, drżeniu?
Dodawanie jest przecież przemienne, to się przydaje przy równaniach z więcej nawet
niż jedną niewiadomą. Na przykład kiedy po dniu pełnym wiatru wracasz piechotą
i serio przychodzi do głowy:
świat tak mało jest o kochaniu, że w drugą stronę też.
dosier
Kiedy skręcasz na ciemny parking, jest noc pod Berlinem, masz top nad pępek,
w wierszach możesz je nosić, i kiedy nie znasz języka, który do ciebie wyciąga
i kiedy wypływam za boję,
a na brzegu znikąd zjawia się wodna policja, kiedy patrzysz na skórę na własnych
ramionach i wiem, że nic nie da się zrobić, kiedy nadchodzi dzień realizacji umowy
i kiedy nie chce nadejść, kiedy jedziesz
do domu, który wciąż ma zęby, kiedy budzisz się rano i już cię nie ma, kiedy
zasypiasz i uparcie jesteś, kiedy biorę ciepłe jezioro do ręki i bardzo się dużo
spodziewam, ale parzy cię w oko, nie wpuszcza.
odchowaj
Nowe nie przyjdzie, słowo, dzieci trafiają tu inną drogą. W pokojach z kafli
na dnie wszystkich królestw ktoś czule zerka na sinawe flaki, a ty chciałabyś
wiedzieć, czym różni się zdanie twierdzące
od zadania do domu? Co jeśli najwyżej smutną sumą sylab albo
chromosomów? I wciąż mówisz do siebie jakbyś nie wiedziała, że kwitnienie już ci
się nie kłania, za to ty mu się kłaniasz dwukrotnie,
bo chciałabyś jeszcze stanąć na starcie, iskierko, ale – czas ci mówić – świat
nie znika, gdy odchylasz głowę, co najwyżej prosto w twoje usta strzela promienistą
smugą. Musisz ją zgryźć i wypluć.
Zgryźć i wypluć, mówię.
kaszel atak
Niedziele spędza się tak, jak spędzało się płody i czeka najwyżej na wpływy
na konto. Za betonem jest beton, stepowienie, połacie i czas przed oczy, przez usta,
więc bierze się kąpiel bez miłości
do siebie i świata – godzinami, bo za brzegiem wanny i tak szczerzą się już
zmarłe rafy, które podrą ci stopy, podrą każdą sukienkę. Znieść to, a potem nie
znosić, ale uzasadnić, i znowu – zatrzymać
na dłużej. A krztusić się sobą też będziemy oddzielnie, mówiłam?
Barbara Klicka – autorka książek z wierszami, powieści „Zdrój” i poematu scenicznego „Elementarz”. Za książkę poetycką „nice” otrzymała Wrocławską Nagrodę Poetycką Silesius i Nagrodę Literacką Gdynia. Jej proza nominowana była do Nagrody Literackiej Gdynia i do Nagrody Conrada.