Zanim troska stała się produktem

Zanim troska stała się produktem

Piotr Morawski

W zeszłym tygodniu w projekcie KWARANTANNA na różne sposoby raczej się wspieraliśmy. Jak kto umiał, jak kto chciał

Jeszcze 3 minuty czytania

Być może, jak to wszystko się już skończy, projekt KWARANTANNA Teatru Studio i Komuny Warszawa będzie mógł posłużyć badaczkom pandemicznej codzienności za cenne źródło informacji. Emitowane od końca marca odcinki dobrze pokazują dynamikę stanu przymusowej izolacji: od zdumienia jego niezwykłością, jednak pewnej ekscytacji i próby – jeszcze żartobliwej – oswojenia go, przez silnie pojawiający się motyw ekonomiczny i pomocowy, narastającą potrzebę kontaktu z ludźmi i tęsknotę za ich ciałami, po pozwolenie sobie na niedawanie rady, prawdziwe, nieubierane już w żart, lęki związane z obecną sytuacją i jej następstwami.

Robi się coraz poważniej. Jeszcze tydzień wcześniej wypowiedziom Andrzeja i Wojtka Ziemilskich o tęsknocie za ludźmi towarzyszyła scenografia z poustawianych na sobie rolek papieru toaletowego, za którą – jak za suchym już żartem – można było ukryć prawdziwe lęki i obawy. U Roberta Wasiewicza żartów już nie ma, a „Puste noce”, do których odsyła tytuł, to tradycja czuwania przy zmarłych.

Jeżeli na początku KWARANTANNY widać było szukanie formy dla kilkuminutowej minimalistycznej wypowiedzi, mającej, jak się wydaje, dać świadectwo twórczemu podejściu i kreatywności, to teraz Dobromir Dymecki z Gosią Wdowik „Nie dali rady” – jak sygnalizują już w tytule – i dają do tego samego prawo tym, którzy ich oglądają. Po miesiącu izolacji z początkowej wiary w to, że może to być czas wzmożonej kreatywności, nie zostało już chyba nic. Siedzą więc przy kuchennym stole, przypominając postaci ze „Strachu” – spektaklu, który Wdowik wyreżyserowała w TR Warszawa, a w którym Dymecki zagrał – w kapturach, w maskach z ciasta zrobionego z mąki i wody na twarzach, i zachęcają, by pozwolić sobie na to, by nie dać rady.

Projekt KWARANTANNA (3). Teatr Studio, Komuna Warszawa, od 30 marca 2020Projekt KWARANTANNA (3). Teatr Studio, Komuna Warszawa, od 30 marca 2020Niedługo po opublikowaniu tego nagrania ukazał się wywiad z Dymeckim w „Wysokich Obcasach”, gdzie aktor opowiada o swojej pracy – również o zażenowaniu tym, że może robić to, co lubi, podczas gdy inni nie mają z czego żyć. Opowiada też o sukcesie – że go nie pociąga. Woli mówić o satysfakcji. To znaczące przesunięcie również w obrębie coraz bardziej kompromitującego się neoliberalnego języka, w którym sukces jest ciągle nadrzędną zasadą funkcjonowania, a zapewnić go mają kreatywność, wydajność czy produktywność. Nagłe spowolnienie, które jaskrawo pokazuje niesprawiedliwość tego systemu, każe też zakwestionować wiarę w sukces jako cel w życiu – mówienie o satysfakcji zmienia postać rzeczy. By odnieść sukces, trzeba dawać radę, inaczej nie można. Sukces – mówi aktor – działa przeciw ciału: „Okupiony jest często wielkim wysiłkiem, zarzynaniem się. Odniosłeś sukces, ale czujesz się zmęczony, chory, nadwyrężony”, satysfakcja jest z ciałem w zgodzie, pozwala się naprawdę dobrze poczuć. A wtedy naprawdę nie trzeba dawać rady.

Karolina Kraczkowska, Anna Joanna Sikorska, Marta Ziółek w swoim wideo o tęsknocie za innymi ciałami nie mówią, lecz praktykują współbycie przez wykonywaną wspólnie „mantrę na uzdrowienie”. Trochę jak w „Malinie”, jogicznym spektaklu zrealizowanym wcześniej przez Kraczkowską z Maniuchą Bikont i Martą Malikowską, to mantra kobieca, choć tym razem nie na „zmierzch patriarchatu”: „gniazdo domowe, gniazdo biodrowe, dno miednicy, spojenie łonowe, kobry, pytony, lwice, tygrysice” – śpiewają performerki, by w finale nagrania skwitować wzmacniającym komunikatem: „you’re wise, you’re perfect, be happy and free”. W tym tygodniu w projekcie KWARANTANNA na różne sposoby raczej się więc wspieramy. Jak kto umie, jak kto chce.

Roberta Wasiewicza w jego lęku przed śmiercią i przed tym, co będzie dalej, wsparły dziewięćdziesiąt trzy osoby, dzieląc się swoimi lękami w przesyłanych na jego adres e-mail materiałach. Wasiewicz robi projekt społeczny w czasie, „gdy żal, niepokój i tęsknota wylewały się gigabajtami”, „gdy można było być ze sobą tylko na odległość”. W czasie, gdy najbardziej brak drugiego człowieka, Wasiewicz spotyka ze sobą ludzi – z ich obawami i strachami. Każdemu daje miejsce na swoim stole, na którym tworzy multimedialny kolaż wypowiedzi. Daje głos podobnie jak on zalęknionym osobom, mężczyznom, kobietom i jednej babci. Z tymi, którzy potrzebują, dzieli się pieniędzmi. I nie jest to wspólnota bezimiennych współautorów i współautorek, bo inicjator przedsięwzięcia wszystkich wymienia też z imienia i nazwiska. Ta lista, jak chcę wierzyć, to również integralna część tego projektu, mająca chronić przed anonimowością i bezosobowością; przed rozpuszczeniem się jednostek w bezimiennej magmie bezczasowości: „Beata Bartecka, Dominika Biernat, Weronika Błaszczyk, Filip Bochenek, Magda Celmer, Joanna Chułek, Kasia Ciećwierz, Patryk Czaplicki, Magda Czarny, Adrian Cognac, Marina Dashuk, Patrycja Dąbrowska, Natalia Dinges, Rafał Domagała, Ewa Dyszlewicz, Magda Fejdasz, Daszka Gacek, Helena Ganjalyan, Maciej Gośniowski, Anna Gradkowska, Bartek Gradkowski, Ula Hajdukiewicz, Anka Herbut, Viera Hres, Aneta Jankowska, Przemko Janiszko, Agata Jędrzejczak, Katarzyna Kania, Wojtek Kaniewski, Sylwia Karwowska, Klaudia Kasperska, Aleksandra Komarnicka, Magda Komornicka, Ania Kończal, Kosa, Patrycja Kowańska, Małgorzata Krauze, Wera Krówka, Zofia Krzyrzycha, Julia Kudriavceva, Ania Lipiec, Iga Lipiec, Aleksandra Nowakowska, Oskar Malinowski, Aleksandra Matlingiewicz, Karolina Micuła, Marcin Miętus, Maciek Miszczak, Kacper Mucha, Henryka Myszkowska, Monika Obara, Ola Osowicz, Judyta Pakulska, Filip Pawlak, Weronika Pelczyńska, Piotr Piotrowicz, Misia Pitry, Natalia Pitry, Ania Płonka, Aleksandr Prowaliński, Hanna Raszewska-Kursa, Sabina Romańczak, Sonia Roszczuk, Klaudia Rybak, Paweł Sakowicz, Jacek Schmidt, Piotr Sędkowski, Michał Bunio Skrok, Kamil Skroński, Agata Skrzypek, Anna Smolar, Joanna Sokołowska, Aneta Spirydowicz, Anna Stela, Błażej Stencel, Oskar Strzyżys, Iza Szostak, Monika Szpunar, Zuzia Szymańska, Dominika Śniegocka, Oliwia Świątek, Sylwia Świerczek, Agata Tragarz, Kornelia Trawkowska, Sonia Tulczyńska-Starnawska, Anna Waligórska, Nicol Wesołowska, Małgorzata Witkowska, Joanna Woźnicka, Łukasz Wójcik, Marta Wrzeszcz, Adam Zuber, Ewelina Żak, Magdalena Żak”.

Jednak wideo Wasiewicza to nie tylko integracyjne przedsięwzięcie zlęknionych pandemiczną rzeczywistością osób. To nie tylko i nie przede wszystkim forma terapii, lecz także próba diagnozowania przyszłości. Jako narrator aktor mówi dużo o trosce. Nieco fantazjuje, gdy mówi o tym, jak to świat się sobą zaopiekował, jak współdziałanie i opieka stały się językiem ekonomii i polityki. Rysuje obraz rzeczywistości, w której to, „co przestało być opieką, stało się bezużyteczne”, „gdy polityki troski przekroczyły poziom afirmacji i stały się niezbędne do przetrwania”. To piękna wizja, ale Wasiewicz nie jest w niej wcale naiwny – celnie rozpoznaje niebezpieczeństwa upowszechnienia się języka troski. „To powstało, zanim troska stała się produktem” – mówi i zaczyna wymieniać firmy, które do swoich strategii marketingowych wpisały i troskę, i współdziałanie, i bycie razem. Nawet gdy dzwonią po kasę za żłobek, do którego dziecko nie chodzi, i tak mówią o tym, że musimy się wspierać. Zarażać się miłością i dobrą energią. Kapitalizm jest w stanie zmonetyzować wszystko, dlaczego nie język, który miał – choć na chwilę – zapewnić funkcjonowanie w jakimś wolnym od rygoru konkurencji i wydajności świecie?

Wasiewicz opowiada, jak odkrył, że antonimem słowa produkt jest inicjatywa. Jeszcze daje nadzieję, że jest alternatywa i że praca, którą przygotował ze swoim zespołem, może nie być produktem, lecz inicjatywą dziewięćdziesięciu czterech osób, które troszczą się i wspierają nawzajem.

Odsyła do nagrań na YouTubie: „Pusta noc 1”, jeśli ktoś chce otrzymać produkt, i „Pusta noc 2” – jeśli woli inicjatywę. Autor nie pozostawia jednak żadnej nadziei: okazuje się, że oba nagrania śpiewów pustonocnych są dokładnie takie same. To, co może odróżnić produkt od inicjatywy, to jedynie nastawienie, oczekiwania i intencje odbiorczyń i odbiorców.

*

Na koniec cyklu następuje zmiana tonacji. „Gupie opowieści vs prawdziwe opowieści”: na stole stoi laptop, na laptopie odtwarzane jest nagranie rowerowej trasy po Warszawie. I głos Grzegorza Laszuka, który twierdzi, że „rzekome zatrzymanie niczego nie zmieni” i spokojnie oczekuje „na powrót do starych kolein”. A że „lepiej w taki czas robić to co zwykle”, opowiada historie dziwnej treści o dwójce ludzi, którzy siedzieli na ławeczce, o tym, jak pękające pąki kwiatów nie pozwoliły zasnąć Joannie, o gościach weselnych, którzy sobie życzyli zdrowia, o tym, jak czarny ptak dziobał czarnego ptaka w brzuch, albo o wymianie uprzejmości z wujkiem Maryny: „Ja pierdolę, kurwa, ja pierdolę, w dupę jebany” – jednozdaniowe mikroopowieści, historie bez fabuł i puent. Opowiadane mechanicznym, modulowanym głosem, w końcu nakładają się na siebie, tworząc kakofoniczną audiosferę dla wiosennej przejażdżki rowerem po mieście. Wujek Maryny mamrocze jeszcze: „Wszystko się zmieniło, więc nie myśl, że tak się będzie odbywało zawsze”, a na koniec słychać czysty już głos Laszuka komunikujący „umieranie w otoczeniu współczującej rodziny”. Może ma to związek z wujkiem Maryny i jego nieustannie powtarzanym „kurwa, ja pierdolę, jebać go w dupę”, bardziej jednak przywołuje obrazy samotnego umierania w szpitalnej kwarantannie.

Może więc istotnie rzekome zatrzymanie niczego nie zmieni, a życie wróci do starych kolein. Lęki pewnie przeminą. Kapitalizm będzie zaś pomnażał zyski bogatych, jak robił to do tej pory, choć pewnie z większym jeszcze rozmachem i rozwiniętymi dzięki tej lekcji kryzysu strategiami marketingowymi odwołującymi się do wzajemnej opieki i wzajemnego wsparcia.

I być może żal będzie tylko tego czasu, zanim troska stała się produktem.