Jeszcze 1 minuta czytania

Maria Poprzęcka

NA OKO:
Zbyt piękne

Maria Poprzęcka

Maria Poprzęcka

Wszyscy musieli widzieć to zdjęcie – otrzymało główną nagrodę w konkursie World Press Photo za rok 2010. Przedstawia 18-letnią Afgankę Bibi Aisha z nosem obciętym przez męża, od którego uciekła przed przemocą. Znaleziona w domu rodziców, została nakazem dowódcy talibów pozbawiona nosa i uszu. Zgodnie z lokalnym obyczajem, mąż porzucony przez żonę „traci nos” i ten wstyd winien pomścić ucinając nos niewiernej.

© Jodi Bieber, South Africa, Institute for Artist
Management/Goodman Gallery for Time
magazine/World Press Photo of the Year 2010
Zdjęcie wykonała południowoafrykańska fotografka Jodi Bieber, pracująca dla „Time’a”, na którego okładce ukazało się ono w sierpniu 2010 roku. Zdjęcie jest wystudiowanym, upozowanym portretem. Afganka odsłania nie tylko piękną, okaleczoną twarz. Odsłania także rozpuszczone włosy. Tylko z tyłu głowy spływa na ramiona barwny szal. Kobieta kieruje ku nam spokojne, baczne spojrzenie. Szokująca siła zdjęcia płynie właśnie ze zderzenia urody i spokoju jej rysów z ziejącą pośrodku raną. Drastyczność zdjęcia łagodzi humanitarna informacja, że Bibi Aisha została wyrwana z Afganistanu i poddana w USA operacji rekonstrukcji nosa i małżowin usznych.

Ten obraz brutalnie zniszczonego piękna kojarzy się z fotografią, którą mało kto pamięta – watykańskiej „Piety” Michała Anioła, obtłuczonej przez zamachowca w 1972 roku. Australijczyk węgierskiego pochodzenia, Laszlo Toth, krzycząc „Jestem Jezusem Chrystusem, który powstał z martwych!”, rzucił się z młotkiem na słynną rzeźbę, znajdującą się w rzymskiej Bazylice św. Piotra i wówczas niczym nie chronioną. Zanim go obezwładniono, zdołał zadać 15 ciosów Matce Boskiej, obłamując część ręki, powiekę i właśnie nos. Pojmany tłumaczył: „była zbyt piękna”. Zamach był wielką medialną sensacją. Świat obiegała fotografia uszkodzonej, beznosej Madonny. Ale bohaterem doniesień był oczywiście młody zamachowiec. Chociaż od początku jego stan psychiczny nie ulegał wątpliwości, wrzało najgorętsze oburzenie. Nie z powodu świętokradztwa, lecz zniszczenia arcydzieła Buonarrotiego. Targnięcia się na Sztukę. Rzeźbiarz Giacomo Manzu, twórca dekoracji brązowych drzwi prowadzących do bazyliki, żądał dla sprawcy kary śmierci. Gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że studenci jednej ze szwajcarskich uczelni artystycznych domagali się dla Totha najwyższego wyróżnienia na Biennale w Wenecji. „Dość arcydzieł!” – krzyczano. Anarchiczny duch 1968 roku jeszcze do końca nie uleciał. Toth nie był sądzony w procesie kryminalnym. Zamknięto go w szpitalu psychiatrycznym. Po dwóch latach, jako osobnik niebezpieczny, został wydalony do Australii, gdzie słuch o nim zaginął.

Czy poza powierzchowną zbieżnością z tego zestawienia dwóch okaleczonych kobiecych twarzy coś wynika? Tu ofiarą padła żywa kobieta, tam – martwy posąg. Tu zmasakrowano unerwioną tkankę ciała, tam – ciosy godziły w nieczuły carraryjski marmur. A jednak nieporównanie większe oburzenie wzbudziło niegdyś uszkodzenie posągu. Jurorzy i komentatorzy konkursu World Press Photo podnoszą przede wszystkim interwencyjny charakter zdjęcia. Ma nie pozwalać zapomnieć, że kobiety – nie tylko w Afganistanie – są bite, kaleczone, brutalnie karane, zabijane. Niestety, wystylizowany portret Bibi Aishy zbyt bliski jest przewrotnej estetyki „bolesnego piękna”, zbyt osadzony w tradycji zachodnich wyobrażeń „kobiety ofiary”, obrazów o wyraźnych erotyczno-sadystycznych podtekstach, aby mógł wstrząsać. Zapewne niezamierzenie, zdjęcie Afganki potwierdza zasadę, że dopiero „piękno skażone” daje pożądany szok estetyczny. I ma w sobie perwersyjny erotyczny pociąg.

Święte oburzenie, jakie przetoczyło się przez światowe media po uszkodzeniu watykańskiej „Piety”, skupiło się przede wszystkim na osobie sprawcy obtłuczenia nosa arcydziełu. Zamachowiec był ewidentnie niepoczytalny, niemniej śledztwo przeprowadzono skrupulatnie: skąd się wziął w Rzymie, gdzie mieszkał, gdzie pił kawę, a gdzie wino, z kim się spotykał, co czytał (Biblię), czym się trudnił (zmywał w knajpie) etc. Żądanej przez Manzu kary śmierci nie dało się zasądzić, ale Laszlo Totha skutecznie wyeliminowano ze społeczeństwa. A co wiemy o sprawcy okaleczenia pięknej Aishy? Czy został za swój czyn ukarany? Potępiony? Odrzucony? Czy raczej pozostaje bezkarny, w zgodzie z własnym poczuciem męskiego honoru? Okaleczył przecież tylko własną kobietę, a nie arcydzieło.


Ten artykuł jest dostępny w wersji angielskiej na Biweekly.pl.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.