Jeszcze 2 minuty czytania

Maria Poprzęcka

NA OKO:
Widokówka z Białorusi (zachodniej)

Maria Poprzęcka

Maria Poprzęcka

Wszędzie ład i porządek. Żadnej postsowieckiej degrengolady, dominującej w krajobrazie sąsiedniej Ukrainy. Remontowane miasta i miasteczka. Bardzo czysto. Koszone trawniki i kwiatowe rabaty. Rewitalizowane blokowiska. Dobre drogi, starannie utrzymane i oznakowane. Autostrady, nie tylko jedna „olimpijka”, zbudowana z okazji igrzysk w Moskwie (polski odcinek nie powstał). Kierowca z obcą rejestracją może płacić za przejazd w różnych walutach z wyjątkiem białoruskich rubli. Liczne stacje benzynowe oferują importowaną z Rosji benzynę tańszą niż w Rosji. Wzdłuż dróg niezdewastowane przystanki, niektóre zdobione malunkami i mozaikami. Zaskakuje kultura jazdy. Kierowcy zatrzymują się przed pasami, zaś przechodnie mają postępować wedle umieszczonej przy przejściach instrukcji (z powołaniem na stosowny paragraf).

fot. Maria PoprzęckaBatalia żniwna zakończona. Jak okiem sięgnąć, kilometry rżysk. Do zżęcia pozostały równie bezkresne pola kukurydzy. Ani „pól malowanych zbożem rozmaitem”, ani miedzy, ani siedzących na nich cichych grusz. Dawna, drewniana wieś wymiera. Ale rządzący krajem dyrektor kołchozu stawia nowe, zunifikowane agro-gorodki w postaci osiedli małych domków.

Blisko dwumilionowa stolica ma obwodnicę i sprawne metro. „Miasto słońca” jest jedyną zrealizowaną soc-utopią z wielokilometrowymi prospektami, które skalą biją kijowski Kreszczatik. Sowieckie centrum budowali niemieccy jeńcy i zbudowali solidnie. Pięknie utrzymane parki i zielone brzegi Swisłoczy wijącej się przez miasto. Dobiega końca rekonstrukcja starego miasta, a właściwie fantazji architektonicznej na temat „starówka”. Zrekonstruowano nie tylko zrujnowane kościoły, ale nawet budynki, o których tylko wiadomo, że kiedyś były. Władza wie, że obok reprezentacyjnych avenid, miasto powinno kusić malowniczymi zaułkami z restauracjami, galeriami sztuki, eleganckimi butikami. Więc je zbudowano. Natomiast najbardziej okazałą oficjalną budowlą ostatnich lat jest zlokalizowany na skraju Mińska „Brylant” – szklany gmach Biblioteki Narodowej w formie szlifowanego diamentu. Lśni wśród placów budowy. Bo miasto przeżywa widoczny boom budowlany, niepojęty wobec finansowych problemów państwa. Ale to nie jedyna rzecz, którą tu trudno zrozumieć.

„Kamień Filomatów” nad ŚwiteziąPrezydent, który o wszystkim pamięta i na wszystko znajduje rady, nie sięga po skompromitowane środki propagandowe. Żadnych wizerunków. Bat’ka chce być w ludzkich sercach, a nie na portretach. To miłość ojczyzny jest ważna. Wszechobecne hasło wyznaje Ja liublju tiebia Biełaruś. Kwitniej stolica głoszą mińskie transparenty. I rzeczywiście, trudno znaleźć równie ukwiecone miasto. Wszędzie gazony, partery, klomby, o które dba armia ludzi z miotłami.

Białoruska tożsamość i duma narodowa budowana jest na podwalinach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Edukacji historycznej służy wielki zamek w Mirze, zrekonstruowany horrendalnie z konserwatorskiego punktu widzenia, ale skutecznie wypełniający swoją funkcję. Rekomendowany przez UNESCO wpisem na listę Światowego Dziedzictwa (sic!), przyjmuje setki tysięcy turystów karnie wysłuchujących lekcji narodowych dziejów, i z uszanowaniem spoglądających na zamknięte najwyższe piętro mieszczące rezydencję prezydenta. Prezydenta oczywiście tam nie ma, inaczej zamek byłby niedostępny, a miasteczko zamknięte.

Polityka historyczna rozszerza i modyfikuje pojęcie dziedzictwa. Ślimacząca się latami odbudowa wielkiej siedziby Radziwiłłów w Nieświeżu dwa lata temu szybko ruszyła i jest na ukończeniu. Wyłoniony w konkursie dyrektor (doktorat na KUL) świadomie wdraża wielofunkcyjny program ogromnego zespołu. Przewidziano w nim nie tylko muzeum, teatr, restauracje, hotel, ale też stałe apartamenty dla dawnych właścicieli. Bo Radziwiłłowie, jak i inne wielkie rody, zostali włączeni do narodowej historii i tradycji. Trwa odbudowa innych wielkich rezydencji: Sapiehów w Różanie, Pusłowskich w Kosowie.

„To część naszej historii” – ten argument pada na obronę pomników Lenina stojących w każdej miejscowości. Czy jest tą częścią także okres II Rzeczpospolitej? Z tym trudno, niemniej w nowej ekspozycji patetyczno-heroicznego muzeum w twierdzy brzeskiej dano dwudziestoleciu osobną salę. Wystawiono tam kopię paktu Ribbentrop-Mołotow. Zaskakuje lapidarnością. Trzy i pół strony pisanego dużą czcionką maszynopisu przesądziło o strasznych losach kilku milionów ludzi.

Biblioteka Narodowa w MińskuGdzie zrezygnowano z damnatio memoriae, co krok następują historyczne kolizje: na polski, zaniedbany cmentarz Kalwaryjski w Mińsku, prowadzi ulica Bolesława Bieruta. Niedawno mianowana ulica Jerzego Giedroycia biegnie prostopadle do ulicy Dzierżyńskiego. Luką w historycznej pamięci pozostaje Holokaust. Postawione gdzieniegdzie skromne pomniczki, w niczym nie odpowiadają skali zagłady żydowskiej ludności, która stanowiła przeważający procent w większości białoruskich miast i miasteczek. O zrujnowane synagogi nie ma się kto upomnieć, tak jak katolicy wywalczyli swoje kościoły, a prawosławni swoje cerkwie.

Te pospieszne notatki z podróży to nie apologia łukaszenkowskiej Białorusi. W tym kraju nie tylko nie ma zniszczonego krajobrazu, śmieci, bilbordów, reklam, graffiti. W tym kraju nie ma wolności, o czym wiemy aż nadto dobrze. I dlatego trzeba na Białoruś jeździć. Siostry Nazaretanki, prowadzące hostel w Nowogródku, ze smutkiem mówiły o wycofujących się grupach wycieczkowych, przestraszonych przez medialne doniesienia. Trzeba na Białoruś jeździć, bo jesteśmy tam potrzebni i oczekiwani. Nie tylko przez tamtejszych Polaków. Także przez Białorusinów, którzy w kontaktach z polską kulturą widzą szansę wyrwania się z izolacji. Z żadnym z sąsiadów nie jesteśmy tak historycznie związani, nie tylko miejscem urodzenia „synów ziemi białoruskiej” – Mickiewicza i Kościuszki. Trzeba jeździć na Białoruś, żeby wysłuchać i utrwalić „strażników pamięci”, splątanej i wielogłosowej pamięci tej „skrwawionej ziemi”. Trzeba jeździć na Białoruś, żeby się wybić z oczywistości, stereotypów, także z nieuzasadnionego poczucia kulturowej wyższości. Także aby doświadczyć i zrozumieć, że siła dyktatury płynie nie tylko z przemocy i represji, lecz także z dobrych dróg, czystych miast i ukwieconych ulic.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.