Jeszcze 2 minuty czytania

Maria Poprzęcka

NA OKO:
Więcej światła!

Maria Poprzęcka

Maria Poprzęcka

Ostatnie – jak na razie – lokum „Damy z gronostajem”. Fundator, książę Adam Karol Czartoryski pokazał, kto tu rządzi i zdecydował o umieszczeniu obrazu Leonarda w jednej z sal zamku wawelskiego. Cecylia Gallerani uniknęła dzięki temu ekspozycji w Sukiennicach, gdzie znalazłby się w ryzykownej bliskości kopyt „Czwórki” Chełmońskiego lub żaru „Pochodni Nerona”. Po latach gwałtownych sporów o wypożyczanie obrazu, syta światowej chwały, jaką zapewniły jej dwie wielkie ubiegłoroczne wystawy: portretu renesansowego w Berlinie i Leonarda w Londynie, „Dama” ma szansę na kilka lat spokoju w królewskich komnatach. Jest więc czas na dogłębne przebadanie obrazu, dyskusję, a może i decyzję: odsłaniać leonardowskie tło ukryte pod czarną przemalówką, czy zostawić jak jest? 

Mirosław Sikorski, kopia technologiczna,
próba rekonstrukcji pierwotnego wyglądu obrazu
Krótkie przypomnienie: portret Leonarda został zakupiony we Włoszech w 1800 roku do kolekcji gromadzonej przez księżnę Izabelę Czartoryską i wraz z dziełami Rafaela i Rembrandta znalazł się w Domu Gotyckim w Puławach – budowli specjalnie wzniesionej dla pomieszczenia kolekcji księżnej. Zapewne wtedy na obraz nałożono czarne tło wraz z mylną, choć zachęcającą identyfikacją modelki „La belle ferronière”.

Dlaczego? Może chciano w ten sposób ukryć jakieś uszkodzenie, a może właścicielka usiłowała „dopasować” go do innych, ciemnych obrazów ze swego zbioru. W owych czasach, dalekich od dzisiejszej konserwatorskiej pieczołowitości i kultu dla każdego dotknięcia ręki wielkich mistrzów, taka brutalna ingerencja w malarską strukturę starego obrazu była czymś zwyczajnym.

Gdy dzieło Leonarda, zagrabione w czasie wojny przez Niemców, powróciło do Polski, poddano je starannym badaniom konserwatorskim, które ujawniły pod czarną powłoką istnienie jasnego tła. Rozpoznanie to potwierdziły już w latach 90. analizy dokonane przez amerykańskich konserwatorów w związku z pokazem „Damy” w Waszyngtonie. Gdy w 2001 roku obchodzono rocznicę 200-lecia utworzenia w Puławach pierwszego polskiego muzeum, na potrzeby jubileuszowej ekspozycji malarz z krakowskiej ASP Mirosław Sikorski wykonał konserwatorską kopię obrazu, pokazującą jego przypuszczalny wygląd przed nałożeniem czarnej przemalówki. Widzimy Cecylię Gallerani wyraźnie zwracającą się ku niewidzialnemu źródłu światła, które z typowo leonardowskim sfumato modeluje jej delikatne rysy i smukłą dłoń przytrzymującą zwierzątko. Jej postać roztapia się w powietrznej atmosferze, której tyle uwagi w swej sztuce i swych rozważaniach poświęcił wielki mistrz. Obraz odzyskuje przestrzenność i świetlistość, unicestwione czarną, martwą przemalówką.

Kopia unaoczniła problem: co robić? Czy zachować czarne, wtórne tło? „Dama z gronostajem” to najsłynniejszy i najcenniejszy obraz z polskich zbiorów. Wszędzie reprodukowany, wszedł w popularną ikonosferę, stał się elementem turystycznego marketingu, znakiem rozpoznawczym nie tylko Muzeum Czartoryskich, ale także Krakowa czy wręcz Polski. Obraz w tej formie wrósł w pamięć i świadomość kilku pokoleń. Czy można to zmieniać? I czy, wbrew zapewnieniem konserwatorów, zdjęcie tła nie grozi naruszeniem również pierwotnych warstw malowidła?

Mirosław Sikorski, kopia technologiczna,
próba rekonstrukcji pierwotnego wyglądu obrazu
(wersja 2)
Wszczęta przed dziesięcioma laty dyskusja szybko wygasła, stłumiona sporami o wypożyczenia i podróże obrazu. Teraz, po tryumfalnym tournée dzieła Leonarda przez muzea Berlina i Londynu „Dama z gronostajem” jest w zupełnie innej sytuacji. Już nie jest znakiem rozpoznawczym Krakowa, ale obrazem światowej sławy, konkurującym z leonardowską „Moną Lizą” z Luwru. W trakcie  wystawy londyńskiej pytano publiczność: którą wolisz?

Lecz nie artystyczno-damskie rankingi są tu ważne. Wystawa w londyńskiej National Gallery i towarzyszące jej publikacje potwierdziły świetny rozwój badań  omawiających funkcjonowanie warsztatów dawnych mistrzów i historyczne praktyki malarskie, badań określanych nieprecyzyjnie jako „technologiczna historia sztuki” albo „nowe znawstwo”. Znajdują one wsparcie w nowoczesnych technologiach oraz w coraz doskonalszej aparaturze konserwatorskiej i laboratoryjnej. Podczas towarzyszącej londyńskiej wystawie sesji naukowej zaprezentowano sensacyjne wyniki konserwacji znajdującej się w zbiorach madryckiego Prado, dość lekceważonej kopii „Mony Lizy”. Kopia miała tło jednolicie czarne, podczas gdy oryginalną „Giocondę” otacza bezludny, skalisty pejzaż, szarzejący w rozemglonej dali. W ubiegłym roku konserwatorzy odkryli, że pod czarną, zapewne XVIII-wieczną przemalówką ukryty jest krajobraz. Przemalówkę zdjęto i wynik okazał się rewelacyjny: pejzażowe tło jest lepiej zachowane niż na sławnym obrazie z Luwru. To odkrycie pociągnęło za sobą następne. Specjaliści z Luwru i Prado uznali, że jest to nie tylko najwcześniejsza spomiędzy licznych kopii „Giocondy” – analizy technologiczne wykazały, że madrycka replika „Mony Lizy” powstawała równocześnie z oryginałem Leonarda, w jego warsztacie, zapewne jako dzieło jednego z uczniów. Co więcej, na replice dostrzec można pewne szczegóły niewidoczne na obrazie z Luwru. Niemal identyczna rozmiarami, jest odrobinę szersza, dzięki czemu widać fragment loggii, w której siedzi modelka. Uśmiecha się tak samo.

Wracając do „Damy z gronostajem” – jak powiedziano, zmieniła się pozycja obrazu. Inne, nieporównanie doskonalsze stały się techniki konserwatorskie. Warto zatem ponowić badania i dyskusje, by przynajmniej sprawdzić szanse przywrócenia „Damie” takiego wyglądu, jaki nadał jej Leonardo.

A czy rzeczywiście jesteśmy do obecnego stanu obrazu tak przywiązani? Przed dziesięcioma laty, gdy powstała konserwatorska kopia z jasnym tłem, reprodukowałam ją w artykule do „Wysokich Obcasów”. Zdjęcie pozostało w zasobach „Gazety Wyborczej” i omyłkowo zamieszczono je przy którejś z agencyjnych wiadomości dotyczących kolejnego wyjazdu obrazu. Sprawdziłam. Nikt z czytelników-besserwiserów, tak zwykle skłonnych do wytykania błędów, nie zareagował.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.