Jeszcze 1 minuta czytania

Maria Poprzęcka

NA OKO:
Chrystusik

Maria Poprzęcka

Maria Poprzęcka

W świątecznych „Wysokich Obcasach” duży materiał o młodych ludziach – katolikach wierzących i praktykujących, często związanych z Kościołem przez młodzieżowe duszpasterstwa czy oazy i poszukujących przyszłych mężów i żon (nie partnerów!) na portalu Przeznaczeni.pl. Portal liczy 333 tysięcy członków „społeczności singli żyjących według wartości chrześcijańskich” i ponoć połączył już 6 tysięcy par. Młodzi opowiadają o trudnościach w spotkaniu „osób żyjących wiarą”. O kpinach i przykrościach, jakie przydarzają się im, gdy w towarzystwie rówieśników ujawniają swoją religijność i obyczajowe zasady. Mówi Ewa z Gdańska: „Gdy przeprowadziłam się do mieszkania studenckiego, miałam lokatora, który strasznie mi się podobał. Ale moje nadzieje prysły, gdy zaczął warczeć, żebym mu nie robiła z przedpokoju kościoła. A ja przecież tylko drewnianego Chrystusika powiesiłam na ścianie”.
Właśnie tak – powiesiła nie krzyż. Nawet nie krzyżyk. Powiesiła Chrystusika.

Nie chodzi oczywiście o drwinę z prostodusznej dziewczyny, którą spotkało rozczarowanie. Chodzi o język, w którym nieświadomie objawia się cała słabość polskiej religijności. Infantylnej i wciąż infantylizowanej, poza granice bluźnierstwa. Bo bluźnierstwem jest nazwanie Ukrzyżowanego „Chrystusikiem”. Wielekroć pisano, że polska religijność zatrzymuje się na poziomie przygotowania dzieci do pierwszej Komunii Świętej, czyli na poziomie umysłowości i uczuciowości 8-latków. Wkutych na pamięć kilka pacierzy, kilka pieśni, a raczej piosenek. Przed laty niedawno zmarły Marek Skwarnicki ze zgrozą pisał o pleniącej się tam grafomanii. „Przyjdź Panie Jezu, przyjdź z łaską swoją, przyjdź i nie spóźnij się…” – co niedziela tysiące dorosłych wiernych tak napomina i pogania Zbawiciela.

Do pierwszej Komunii idą gremialnie całe drugie klasy podstawówki. Trzeba zapiekłych ateistów, aby nie ulec presji dziecięcego oczekiwania na prezenty i stroje z jednej strony, z drugiej – obawie przed stygmatyzacją i wykluczeniem dziecka z rówieśniczego środowiska. Ale do bierzmowania, które winno być utwierdzeniem w dojrzałej wierze, idą już nieliczni. Tu nie ma żadnej presji otoczenia. Ten sakrament w polskiej obyczajowości religijnej prawie nie istnieje – nie obrósł prezentami, bankietami, rodzinnymi zjazdami, całym targowiskiem próżności, w które przy cichej zgodzie większości księży zmieniła się pierwsza Komunia. Ale też rzadko Kościół organizuje poważne i głębokie przygotowanie do bierzmowania, które nadałoby mu rangę i sens.

Nie znam programów szkolnej katechezy. Ale od lat odbieram jej rezultaty, a raczej ich brak. Studenci przychodzący na historię sztuki (a zatem ci zainteresowani kulturą!) objawiają zupełną nieznajomość Ewangelii, o Starym Testamencie nie wspominając. Nie znają historii Męki Pańskiej. Powiedzieć, że „Pasja” kojarzy im się z Melem Gibsonem, a „Apokalipsa” z Francisem Coppolą byłoby może przesadą, ale nie do końca. Mając bdb z religii na maturze, nie pojmują różnicy między Wniebowstąpieniem a Wniebowzięciem. Zakładając, że choćby i nieregularnie uczestniczą w niedzielnej mszy świętej, nie wiedzą z jakich części ryt mszalny się składa oraz jak się nazywają i do czego służą podstawowe liturgiczne naczynia. Nie mają pojęcia o historii Kościoła i papiestwa. O znajomości innych obok katolicyzmu wyznań chrześcijańskich nie mówmy. O innych, choćby tych wielkich monoteistycznych religiach zapomnijmy. O czym przez długie lata mówiono im w szkole? O Bozi? O Aniele Stróżu? O Jezusku w żłóbku?

Infantylizm polskiej religijności można zapewne widzieć jako nierozdzielną część fatalnej, gombrowiczowskiej polskiej niedojrzałości. Lecz jeden z największych problemów polskiej kultury duchowej – to nie temat na poświąteczny felieton. Rzecz jednak w tym, że Chrystusik Ewy z Gdańska pojawił się właśnie w Wielkim Tygodniu, w czasie, gdy Triduum Sacrum dojmująco pozwala doświadczyć powagi i tragizmu istoty wiary chrześcijańskiej. Pozwala doświadczyć także tym, którzy nie wierzą w zbawczą mękę i zmartwychwstanie Chrystusa, ale rozumieją, że czci się jedno z największych wydarzeń w ludzkiej historii.

Na mieście bilbordy. Rusza kampania Jezus na Stadionie. Czy Jezus na Stadionie Narodowym przywróci powagę Chrystusikowi z przedpokoju?


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.