NA OKO: Kamienowanie
Cattelan przedstawił Jana Pawła II powalonego przez wielki meteoryt, cierpiącego, lecz mocno trzymającego krzyż. Jak Szczepan do końca wiernego Jezusowi. Kalina, stawiając papieża i każąc mu rzucać kamieniem, męczennika zamienił w oprawcę
Czy coś jeszcze można powiedzieć o instalacji „Zatrute źródło”, którą Jerzy Kalina wystawił na dziedzińcu warszawskiego Muzeum Narodowego? Od bezprecedensowej erupcji memów (niektórych świetnych), przez happeningi in situ (spuszczenie na wodę dmuchanej kaczki), po poważne krytyczne rozważania, na czele których niewątpliwie trzeba postawić artykuł ks. Andrzeja Draguły w „Więzi”.
Już sam wielogłosowy oddźwięk wywołany przez instalację mógłby być przedmiotem analizy, która wiele powiedziałaby nie tylko o zmianie stosunku do papieża i Kościoła instytucjonalnego, ale też o rozumieniu celów sztuki, jej funkcji i publicznego oddziaływania. Od złośliwej drwiny po uczone egzegezy, wszystko w jednoczesnym uderzeniu. Wraz z całą memowo-publicystyczno-krytyczną otoczką praca Kaliny stała się niewątpliwie wydarzeniem, jakiego dawno nie mieliśmy w polskiej sztuce i jej okolicach. Jako zapalnik dyskusji sprawdziła się znakomicie.
„Zatrute źródło” składa się zaledwie z dwóch elementów: wyłożonej czerwoną folią muzealnej sadzawki i ustawionej w niej naturalnej wielkości figury papieża. Więcej skojarzeń budzi sadzawka: rzecz jasna komuna, ale i Morze Czerwone. Woda żywa, ale i woda zatruta. Krew abortowanych płodów, krew niewinnych ofiar, krew zbawcza. Ale także „czerwona kałuża” i „breja w kolorze niedojrzałej wiśni”. Pułapką interpretacyjną stały się podejrzane wybrzuszenia na powierzchni wody (ryby? papież-Piotr rybak?). Niestety, okazały się tylko niedoróbką, wzdętą czerwoną wykładziną.
Figura papieża jest naturalistyczna, można policzyć guziki białej sutanny. Od setek pomników, jakie świętemu Janowi Pawłowi II wystawiono w Polsce, odróżnia ją tylko gest podniesionych nad głowę rąk dźwigających wielki kamień. Ten gest jest tu kluczowy. Retoryka gestów przez wieki była w sztuce europejskiej głównym środkiem ekspresji i budowania narracji. Jej zasób był bogaty, lecz wysoce skonwencjonalizowany. Gesty wyłamujące się z konwencji były rzadkością. Takim jest boski gest stworzenia Adama na malowanym przez Michała Anioła sklepieniu Kaplicy Sykstyńskiej (notabene wykorzystany w papieskich memach). Taki był gest powołania Mateusza wydobyty z mroku przez Caravaggia. Ksiądz Draguła porównał papieża dźwigającego głaz z postacią Mojżesza w gniewie roztrzaskującego tablice Dekalogu. To zaś doprowadziło autora do konkluzji, że papież „sfrustrowany dzisiejszą Polską” rzuca głaz w „zatrute źródło” muzealnej sadzawki. A muzeum to wszak ostoja tradycji, historii, patriotyzmu.
Scena kamienowania, fragment obrazu El Greco
Karzący gest Mojżesza, uniesionego gniewem na widok Izraelitów tańczących wokół złotego cielca, to nie jedyne skojarzenie historyka sztuki, próbującego odkleić się od aktualnych komentarzy. Jeśli spojrzymy na ten gest z perspektywy tradycji chrześcijańskiego obrazowania, okaże się, że postać unosząca nad głową wielki kamień wykonuje gest straszny. To jest gest kamienowania.
Kamienowanie według encyklopedycznej definicji to, wraz z rozszarpaniem ciała, najstarsza forma kary śmierci. Jak wiemy, wciąż wbrew protestom praktykowana w kilku krajach muzułmańskich. Zbiorowy, anonimowy charakter egzekucji zdejmował krwawe odium z jej wykonawców, a także zabezpieczał przed ewentualną zemstą ze strony bliskich skazanego. W ikonografii chrześcijańskiej ukamienowanie ma trwałe miejsce w scenie śmierci „pierwszego męczennika”, świętego Szczepana, opisanej w „Dziejach Apostolskich” (7,54). Szczepan, gorliwy głosiciel nauki Jezusa, skazany za bluźnierstwo, został wywleczony z miasta i ukamienowany w obecności Szawła, wtedy jeszcze okrutnego prześladowcy chrześcijan. Kamienujący, dla wygody pozbywszy się szat, ciskają unoszonymi znad głów kamieniami.
Dewocyjna rycina ze sceną kamienowania św. Szczepana, XIX w.
Jerzy Kalina swoją pracę stworzył – jak sam podkreślał – w odpowiedzi na rzeźbę Maurizio Cattelana „Nona ora”, która wystawiona w Zachęcie przed 20 laty wywołała głośny skandal i oskarżenia o obrazę uczuć religijnych. Cattelan przedstawił Jana Pawła II powalonego przez wielki meteoryt, cierpiącego, lecz mocno trzymającego krzyż. Jak Szczepan do końca wiernego Jezusowi. Kalina, stawiając papieża i każąc mu rzucać kamieniem, męczennika zamienił w oprawcę.