Tu nie wolno
Te kolorowe rysunki na chodniku przecież nie
wzięły się znikąd. Nie szkodzi, że dziś będzie
padało. Pojawią się nowe.
Tymczasem oczy wszystkich zwrócone są
na śmietniki, przy których od wczoraj
nawarstwia się las rudych choinek. Przychodzą
nocą, bez śladu, oblatują w bezruchu i
co dalej nie wiadomo. Dziwne czasy, dziwne zwyczaje,
poziome lasy, a śmieciarki wychodzą na żer
po zmierzchu, w cichości, jakbyśmy mieli zapomnieć, co
jedzą i skąd się to bierze.
A dziś akurat umarło mniej
Pies myśli pewnie, że to znów niedziela; wszyscy
w domu, ciasno od bycia. Dziś jakby
święto, potem cały tydzień świąt, tygodnie
zebrane w grona. Ludzie prawie nie
chodzą, prawie ich nie widać. Życie kwitnie
w zamknięciu, pyli i podsycha. W możliwie
najwęższym gronie tłoczymy się, tłoczymy
coraz ciaśniej, a pies wylizuje rany.
Jeść
Pies leżący przy misce jest
czujniejszy niż którykolwiek z ludzi. Czasem
Wyobrażam sobie, że całe wyrzucone
Jedzenie wraca w postaci głodu, który wylicza
na głos wszystkie upadłe ziarna i niezebrane mirabelki.
Próbuję sobie wtedy wyobrazić głód, żeby się
na niego przygotować, ale nie potrafię, jakby coś
połykało myśl. Pies pilnuje pustki w misce, żeby
mu się nie wylała.