Jeszcze 1 minuta czytania

Małgorzata Łukasiewicz

ALFABET „CZARODZIEJSKIEJ GÓRY”:
Z jak złodziej

Małgorzata Łukasiewicz

Małgorzata Łukasiewicz

W seansie spirytystycznym pośrednikiem między medium, Ellen Brand, a światem duchów jest specjalny duch imieniem Holger. Porozumiewa się z uczestnikami seansu, przesuwając kieliszek w kierunku rozłożonych na stole kościanych płytek z literami alfabetu. Pewien kłopot jest z ustaleniem, kim Holger był za życia. Kieliszek sunie najpierw do litery D, potem do I – i tu się zatrzymuje. Jeden z obecnych, niejaki doktor Ting-Fu, chichocze i wysuwa podejrzenie, że Holger był ein Dieb – złodziejem. Kieliszek kuśtyka dalej, wskazuje kolejno litery D-I-C-H-T-R, i dopiero za drugim razem poprawia się i wystukuje całe słowo DICHTER – poeta.

Przykra sprawa, ale w tym miejscu trzeba się odwołać do oryginału. Polski przekład – w poszukiwaniu słowa, które zaczynałoby się od sylaby po-, tak aby pasowało do „poety” – wkłada w usta doktora Ting-Fu domniemanie, że Holger był policjantem. I cały efekt na nic (nawet jeśli w porę przypomnimy sobie zabawę w złodziei i policjantów). Inna rzecz, że pewnie niełatwo znaleźć polskie słowo, które spełniałoby oba warunki, semantyczny i brzmieniowy.

„Złodziej” jest w scenie z Holgerem koniecznie potrzebny, i to jako homonim „poety”. Zauważmy, że przywoływany w „Czarodziejskiej górze”, wieloznaczny bóg Hermes (patrz H jak Hermina) sprawował też opiekę nad złodziejami i w ogóle różnymi dowcipnymi przekrętami. Tuż obok słowa „poeta” musi paść słowo nazywające proceder przywłaszczania sobie cudzego dobra, ażeby połączyć ten proceder z literaturą. Mann szpikował swoje utwory składnikami skądś przejętymi, z drugiej ręki, z powietrza kultury i z konkretnych, dobrze zlokalizowanych źródeł, także z własnej biografii. Nazywał to – bo sam nieraz ten swój proceder komentował – „montażem”, czasem jednak używał innych określeń, bardziej swawolnych: „odpisywanie”, „ściąganie”, „przemycanie”, „zwędzony fragment”, „bezczelne kradzieże”. Już same te określenia świadczą, że cała rzecz musiała go szczerze bawić. Zarówno wtedy, gdy zabierał się do wmontowania przejętych motywów do własnego tekstu, tak by nie raziły i nie odstawały, jak i wtedy, gdy posuwał się do autodemaskacji, choćby aluzyjnej, takiej właśnie jak niby to omyłkowe utożsamienie poety i złodzieja.

Skutkiem tych złodziejskich praktyk twórczość Manna, a szczególnie „Czarodziejska góra”, obiecuje rajskie połowy komparatystom, badaczom obserwancji biografistycznej i psychoanalitycznej, antropologom, historykom idei, tropicielom intertekstów.

No dobrze, ale są jeszcze czytelnicy. Nakradł się, naściągał skąd się da, ale potem trzeba te zdobyczne łupy jakoś zagospodarować, poukładać, żeby wyszła z tego powieść, a nie wypisy z dorobku światowej kultury. W „Czarodziejskiej górze” mocno zaznacza się wsad „Fausta”, aż po dosłownie przeniesione partie tekstu w dialogu Castorpa i Settembriniego z nocy zapustów. Wyraźnie widoczna jest też linia „Parsifala”, z prostodusznym młodzieńcem zabłąkanym w niebezpiecznych rejonach i konceptem przemiany czasu w przestrzeń. Jak to połączyć? W teatrze, na jednej scenie, przy jednej obsadzie aktorskiej byłoby może trudno, ale w powieści się udaje. Zwłaszcza jeżeli sięgnie się po wzorzec powieści formacyjnej, w kulturze niemieckiej uświęcony przez „Wilhelma Meistra” Goethego. Niezależnie od autorytetu klasyka, ten gatunek, skupiony na formowaniu się człowieka, ma szczególny dar uczłowieczania narracji.

A co z tożsamością przejętych dóbr? Ustawione w nowym szyku, wprawione w inny kontekst, zaczynają nowe życie. Podobnie ogólne pojęcia – zdrowie, choroba, ciało, duch, życie, śmierć  – nie utrzymują się w powieści przy standardowych, jasno zdefiniowanych znaczeniach, raczej nabywają odświeżającej wieloznaczności. Złodziejski worek byłby jeszcze jednym okazem alchemicznego – „hermetycznego” – naczynia.

Literą Z kończymy publikację Alfabetu „Czarodziejskiej Góry” Małgorzaty Łukasiewicz. Alfabet jest częścią przygotowywanej przez Autorkę książki pt. „Jak być artystą. Na przykładzie Thomasa Manna”, która ukaże się wkrótce w wydawnictwie Więź. Małgosiu, dziękujemy!
„Dwutygodnik” jest patronem medialnym książki.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.