Jeszcze 2 minuty czytania

Grzegorz Wysocki

Z WYSOKA I NISKA:
Aniołki Kaczyńskiego i diabełki Nergala

Grzegorz Wysocki

Grzegorz Wysocki

Będę się bardzo starał, by było jak najmniej o zbliżających się wyborach, ale jako człowiek żywiący się wyłącznie energetyzerami i tygodnikami opinii (istniejącymi wciąż – na szczęście – w wersji papierowej, z niechlubnym wyjątkiem ukochanego niegdyś „Przekroju”, dzisiaj w połowie zdigitalizowanego, a w połowie przerobionego na coś w rodzaju ulotki z ambicjami) mam, niestety, spore szanse na złamanie ciszy wyborczej w niniejszym felietonie.

Na przykład takie Aniołki Kaczyńskiego (doskonała nazwa dla małomiasteczkowego gangu motocyklowego, nieprawdaż?) aż się proszą, by się na ich temat rozpisywać, ale w ostatnich tygodniach stały się przedmiotem wszelkich medialnych i pozamedialnych („Która twoim zdaniem najlepsza?”; „No, wiadomo, że Sylwia!”, „Ale ta na skuterze też niczego sobie, co nie?”) narodowych debat, więc byłoby to z mojej strony naprawdę tanie zagranie. Z niska, a przecież powinno być także z wysoka. Łączę więc jedno z drugim i bez większych problemów znajduję.

Otóż spory kawał dyskursu publicznego zawłaszczył dla siebie ostatnio także Szatan pod postacią Nergala i proszę mnie nawet nie próbować przekonywać, że akurat ten spór nie ma żadnego związku z wyborami czy w ogóle polityką. Wierzę gorliwie w swoje zgrabne („niczym Aniołki Kaczyńskiego” – dodałbym, gdybym nie obawiał się publicystycznego gniewu Magdaleny Środy) teorie spiskowe i nikomu jeszcze nie udało się udowodnić, że błądzę. Może i przypominam Wam w tym momencie osobę, która od pierwszego numeru prenumeruje tygodnik „Uważam Rze”, ale naprawdę uważam, rze tegoroczne wybory parlamentarne polegają na opowiedzeniu się po stronie Dobra lub Zła. Jeśli wybierasz Dobro – stawiasz krzyżyk przy Aniołkach Kaczyńskiego. Jeśli preferujesz Zło – stawiasz krzyżyk przy jednym z „ziomali Nergala”. Podpowiadam jeszcze wariant dla naprawdę twardego elektoratu Szatana: dorysowujesz nowy kwadracik i stawiasz krzyżyk przy własnoręcznie dopisanym Nergalu, Lady Gadze (z adnotacją, że chodzi Ci przede wszystkim o Gagę z teledysków „Alejandro”„Judas”) lub, od biedy, Krzysztofie „Diablo” Włodarczyku.

Tak więc udaj się do najbliższego lokalu wyborczego, zagłosuj zgodnie z własnym sumieniem (lub – wybierając Zło – zgodnie z jego brakiem), wróć do domu, oddychaj głęboko, otrzyj pot z czoła, ochłoń. „Potem idź spać / przyśni ci się aniołek albo diabełek / jak aniołek wygrałeś / jak diabełek przegrałeś / jak ci się nic nie przyśni / r e m i s” – wyliczanie rad, które przydadzą Ci się w dniu głosowania, kończy za mnie znany komentator rodzimej sceny politycznej, socjolog i sierota po PO-PiS-ie (rzeczownik „remis” należy bowiem czytać jako „PO-PiS”), a w wolnym czasie także zaangażowany poeta, Andrzej Bursa.

Kto wie, czy jeszcze ciekawszej analizy dotyczącej naszych tegorocznych wyborów, a także prawdopodobnego układu sił w przyszłym parlamencie, nie sporządził bardzo popularny w Polsce Éric-Emmanuel Schmitt, francuski filozof oraz twórca uduchowionych bestsellerów. Jak się okazuje, w jednym z nich – „Tektonice uczuć” – odnajdujemy wspomniany, trafiony i pogłębiony, obraz nadchodzącego wielkimi krokami głosowania, które najprawdopodobniej zadecyduje o dalszych losach całej naszej planety, a przynajmniej jej najważniejszego fragmentu zamieszkiwanego przez 38 milionów mężnych obywateli i walecznych obywatelek. Pisze Schmitt tak: „Kto jest dobry? Kto zły? Nie ma ludzi dobrych i złych, są tylko złe albo dobre uczynki. I ludzie, którzy miotają się między nimi”.

Prawda, że i trafione, i pogłębione?! A co jeszcze piękniejsze, słynny Francuz odważył się na polemikę z niżej podpisanym. Twierdzi on bowiem, że – wbrew temu, co sugerowałem wyżej – wcale nie jest oczywiste, że jak Aniołek to wiadomo, że dobry, a jak Nergal, to wiadomo, że zły. Nie oceniajmy ludzi, lecz ich czyny – tako rzecze Mędrzec. Niszczenie Biblii? Złe. Miłość do wybranego Aniołka? Dobra. Wykorzystywanie Aniołków? Złe. Występowanie w telewizji publicznej? Zależy kto występuje. Jeśli miłośnik Szatana, który zamiast wyrywać Aniołki, z furią wyrywa kolejne strony Starego Testamentu – złe. Jeśli miłośniczka prezesa Jarosława – dobre. I tak dalej.

Wracając do Schmitta, warto się jeszcze zastanowić, kim są wymienieni przez niego „ludzie, którzy miotają się między nimi”. To oczywiste, że mowa o wyborcach, ale wyborca wyborcy nierówny. Tak samo jak Polak Polakowi, patriota patriocie, a zdrajca zdrajcy. Skąd to wiem? Przede wszystkim od Jarosława Marka Rymkiewicza, który w pamiętnej rozmowie udzielonej braciom Karnowskim dla „Uważam Rze” podzielił naród polski na dwie części, z których jedną zamieszkują kolaboranci, a drugą – patrioci. Patrioci wciąż marzą o wielkości Polski i dzięki tym marzeniom Polska w ogóle istnieje. Natomiast kolaboranci są „ogarnięci i obezwładnieni obsesją swojej małości, nędzy, podłości i znikczemnienia”. Schmitt (przypominamy: nie Carl, lecz Eric-Emmanuel!) to geniusz, który nie dość, że skutecznie polemizuje z Wysockim, to jeszcze udało mu się w „Tektonice uczuć” brawurowo pogłębić myśl Bursy i Rymkiewicza! Do prostego, dwubiegunowego podziału autora „Wieszania” dodaje od siebie coś na kształt „trzeciej drogi”. Podążyć może nią każdy Polak, który miota się między patriotami a kolaborantami. Zagadka rozwiązana. Schmitt po prostu pochylił się ze zrozumieniem nad żałosnym losem naszego z roku na rok rosnącego w siłę „elektoratu niezdecydowanego”.

Dobra, koniec żartów. Z każdą minutą, z każdym kolejnym zdaniem tego tekstu, coraz bliżej do wyborów, a takie wybory to śmiertelnie poważna sprawa. Trzeba się zdecydować. Nie można pozostać obojętnym. Nie można zostać w domu. Trzeba wyjść, zamanifestować swój patriotyzm, zawalczyć o lepsze jutro. Pójść do PiS-owskiego nieba z Aniołkami („Chodźcie z nami” – kuszą na plakatach) lub prosto do piekła z ziomalami Nergala (poseł Nowak, włodarze TVP, publicyści „Wyborczej” i „Polityki”, ksiądz Boniecki etc.). A więc kogo wybrać? Kogo skreślić? Komu zaufać? Kogo zignorować? „Czy nie lepiej byłoby, zamiast tępić zło, szerzyć dobro?” – pytał Polaków nie potrafiących zdecydować się na żadnego z kandydatów inny znany Francuz, Antoine de Saint-Exupéry (a tutaj fotografia, która wiele Wam wyjaśni). Widocznie było to pytanie dla kogoś (Rosjan? Niemców?) niewygodne, gdyż – przypomnę – pisarz zginął w katastrofie lotniczej w niewyjaśnionych wciąż okolicznościach.

Niemniej część z Was zapewne wie już, na kogo będzie głosować. Niektórzy będą strzelać na chybił-trafił. Inni poradzą się wujka/mamy/sąsiada/babci/syna, by mieć pewność i nie oddać głosu zupełnie bez sensu. Ale może znajdą się tacy, którzy (p)odpowiedzi będą szukać w felietonie na łamach dwutygodnik.com. Niestety, jak wiadomo, w Polsce księżom i felietonistom nie wolno otwarcie popierać konkretnej partii czy polityka. Wzorem naszych duchownych wyliczę Wam tylko, jakie warunki powinien spełniać taki ideał. Oto cechy kandydata, za którego gotów byłbym oddać życie, a nie tylko głos. Powinien on:

Nie mieć wspaniałej małżonki, gromadki przecudownych dzieci, prawa jazdy, miejsca w choćby jednej radzie nadzorczej oraz jakiegokolwiek doświadczenia politycznego. Mieć świadomość, że wszystko jest bez sensu, Bóg nie istnieje, a idioci, niestety, tak. Nienawidzić słów takich, jak „kreatywność”, „rozwój”, „skuteczność”, „coaching” i „dyskurs”. Obiecywać nie „inwestycje w kulturę”, lecz naprawdę się „tą kulturą” interesować i stawiać ją ponad wszystko inne. Powinien czytywać Coetzee’ego, „Literaturę na Świecie” i dwutygodnik.com, a nie tylko wyniki najnowszych sondaży. Powinien oglądać „The Wire”, filmy Allena i braci Coen, a nie tylko swoje żałosne występy w TVN24. Powinien słuchać dobrej muzyki (od Murcofa przez Nicka Cave’a po muzykę z „Drive”), a nie tylko swoich doradców od marketingu i wizerunku publicznego. Nie szpecić i tak już nadszarpniętych wizerunków miast plakatami ze swoją photoshopowaną podobizną. Nie zabierać obywatelom coraz cenniejszego czasu wolnego swoimi drętwymi przemowami i niemożliwymi do spełnienia obietnicami.

Krótko mówiąc: mój idealny polityk powinien być antypolitykiem. W ogóle nie powinien brać udziału w wyborach. Tak, na kogoś takiego mógłbym oddać swój głos.

Póki co dorysowuję na karcie dodatkowy kwadracik i stawiam krzyżyk przy jednym z odręcznie dopisanych Diabełków Nergala. Ot, chociażby przy Lady Gadze.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.