Jeszcze 1 minuta czytania

Joanna Tokarska-Bakir

PÓŁ STRONY:
Zamiast Marszu Niepodległości;
I see you

Joanna Tokarska-Bakir

Joanna Tokarska-Bakir

Zamiast Marszu Niepodległości

Powinnam była napisać o „Naszej klasie” Tadeusza Słobodzianka, którą obejrzałam w Filadelfii (bardzo sprawny spektakl w reżyserii Blanki Zizki w Wilma Theater, któremu Instytut Polski w Nowym Jorku odmówił dofinansowania). Albo o skandalu z „Berkiem” Artura Żmijewskiego, który w końcu przebił się do mainstreamu, ponieważ oprotestowali go niemieccy Żydzi. Ale jakoś nie mogę się przemóc.

W Ameryce jest tyle rzeczy nowych. Ona sama jest jak spełnione proroctwo z Apokalipsy: „oto czynię wszystko nowe”. W telewizji serial wyprodukowany przez Stevena Spielberga pod tytułem „Terra Nova”, zupełnie przyzwoicie zrobiona bajka telewizji Fox, ze stosownym wkładem teksańsko-prorodzinnym (dokąd zaprasza się dziewczynę na pierwszą randkę? na dożynki). Symboliczna wymowa tej produkcji jest potężna, a jej związki z najważniejszymi popkulturowymi wizjami amerykańskiej przeszłości – np. „Tańczącym z wilkami” niewątpliwe.

Akcja rozpoczyna się w roku 2149 w Chicago, kiedy przeludniona Ziemia, wyniszczona wojnami i katastrofą ekologiczną, w zasadzie pozbawiona roślinności i czystego powietrza, stopniowo dogorywa. Wtedy właśnie uczeni odkrywają szczelinę w czasoprzestrzeni, pozwalającą przenosić się 85 milionów lat wstecz, w sam środek okresu kredy. W przeszłość zaczynają wyruszać pielgrzymki pionierów, decydujących się na fresh start, nieodłączną część amerykańskiego marzenia. Ekspedycje lądują w tropikalnym kredowym lesie, wśród dinozaurów, i usiłują – nie popełniając błędów przyszłości – wykorzystać swoją drugą szansę. Amerykanie śnią historię alternatywną.

Jak słodko jest oglądać „Terra Novę” zamiast Marszu Niepodległości.


I see you

Staram się nie uogólniać. Obyczaje drogowe w Ameryce zmieniają się od stanu do stanu, przy czym nie działa tu podział na wybrzeże wschodnie i zachodnie. Mówiono mi, że w południowej Kalifornii kierowcy zatrzymują się na widok pieszego równie niezawodnie jak tu, w Princeton. Auto podjeżdża do przejścia, pieszy nawiązuje z kierowcą kontakt wzrokowy i od tego momentu jest pewien, że bezpiecznie przejdzie przez jezdnię.

Ale wystarczy pojechać godzinę pociągiem w głąb kraju, by zobaczyć całkiem inny świat. Filadelfia (na niektórych drogowskazach po prostu „Phila”) ma swoje własne zwyczaje w tej mierze. Jesteś na przejściu, kontakt wzrokowy nawiązany, bądź pewien że kierowca nie zwolni. Sprawdził, że go widzisz, jest więc dla niego zupełnie jasne, że tym samym go przepuszczasz. Znawcy wręcz zabraniają patrzeć na kierowcę.  Należy przechodzić przez jezdnię tak, jak czynią to staruszkowie i sadhu w Indiach w dowolnym miejscu, w kompletnej dezorientacji.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.