Jeszcze 1 minuta czytania

Joanna Tokarska-Bakir

PÓŁ STRONY:
Biblioteki; Ikonoklazm

Joanna Tokarska-Bakir

Joanna Tokarska-Bakir

Biblioteki

Jest lekarzem, ale w każdym mieście odwiedza biblioteki. Ulubione ma w Sankt Petersburgu i Szanghaju. W bibliotekach chińskich docenia drzewo wiśniowe. W amerykańskich zielone lampy i kamień, jak w princetońskiej Firestone Library. Popiera tutejszy kult bibliotek publicznych.

W British Library w Londynie nie ogląda Sutry Diamentowej, dziennika wyprawy na biegun kapitana Scotta, ani partytury „Mesjasza”  Haendla. To mogłaby robić przez internet z każdego miejsca na świecie. Chodzi do bibliotek czytać stare gazety. Czynność ta niezwykle ją uspokaja. Mogłaby wprawdzie odwiedzać kościoły lub sale koncertowe, ale filharmonie otwierają zbyt późno, a kościoły są martwe. Biblioteki to jej zdaniem „ostatnie fabryki spokoju na ziemi”.

Dzieli się dziwaczną historią o chińskim uczonym: „Gdy dotarli do Bramy Smoka, przewodniczący gildii wskazał ją i rzekł: «Oto brama dla uczonych». Weszli do korytarza z salkami egzaminacyjnymi po obu stronach i przewodniczący gildii powiedział: «Oto salka numer jeden. Możecie wejść do środka i się rozejrzeć». Chou Chin wszedł do środka i kiedy zobaczył jak starannie ustawiono biurko, łzy napłynęły mu do oczu. Westchnął przeciągle, uderzył głową o biurko i osunął się nieprzytomny na ziemię” (Wu Ching-Tzu „Uczeni”).


Ikonoklazm

W poszukiwaniu recenzji z filmu Agnieszki Holland przeglądam krajową prasę. I czytam: „zamienianie Holokaustu w przemysł rozrywkowy, jak się to dzieje w filmie, jest zadawaniem kłamu prawdzie. Jak można wniknąć i odtworzyć psychikę ludzi ściganych jak zwierzęta? Skąd możemy wiedzieć o tym, co czuli idący na rozstrzelanie, czy do gazu? (...) Ja generalnie wzbraniam wchodzenia filmom fabularnym w taką sytuację. To tak, jakby ktoś chciał uprawiać literaturę holocaustową i napisał dzisiaj powieść, w której ktoś dostaje się do obozu koncentracyjnego i zmierza do komory gazowej. O Auschwitz miał prawo pisać Borowski. On tam był. Podobnie Primo Levi. Nie mogę pojąć śmiałości, a inni powiedzą «pychy» artysty, który chce wnikać w tajemnicę śmierci”.

Prof. Śpiewak zastrzega, że nie widział filmu i nie ma zamiaru go oglądać. Wiedzę o tamtych czasach należy bowiem czerpać ze źródeł historycznych, nie z ekranu. Pojawia się pytanie, skąd należy czerpać wiedzę o ekranie.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.