Jeszcze 1 minuta czytania

Joanna Tokarska-Bakir

PÓŁ STRONY: Sontag; Wysokie niskie

Joanna Tokarska-Bakir

Joanna Tokarska-Bakir

Sontag

 „Dzienniki” Susan Sontag, dla mnie nowość, choć tom pierwszy wyszedł cztery lata temu. Wstęp do pism pośmiertnych napisał jej syn, David Rieff.

Caveat lector, zastrzega. Strzeż się czytelniku: moja matka, choć martwa, jest w nich nieumarła. Gdy mówimy, że ktoś jest martwy, oznacza to, że po prostu nie żyje. Ale „nieumarły” oznacza, że jako umarły jest żywy, to znaczy ma w sobie coś takiego, co w swoich książkach opisuje Stephen King.

„Byłoby drastycznym niedomówieniem powiedzieć, że te dzienniki stanowią rewelację” - pisze wydawca. - „Zdecydowałem się ujawnić w nich wiele stanowczych sądów mojej matki. Zawsze była ona wielkim «sędzią». Ujawnienie ich (...) oznacza, że teraz i ona będzie podlegać osądowi. Jednym z moich głównych dylematów jest absolutna skrytość, jaką otaczała kwestie własnej homoseksualności. A także ambicji. Nigdy nie była nazbyt skłonna do zwierzeń. Moje decyzje z pewnością naruszą jej prywatność”.

Szokujące w tej książce wcale nie jest jednak to, czego można się po takim wstępie spodziewać. Szokujący jest rygor i powaga czternastolatki, która dziennik prowadzi. „Musisz wiedzieć wszystko” – mogłaby powtórzyć za Bablem.

Dziennik rozpoczyna się od credo zapisanego pod datą 23 listopada 1947: „Wierzę – że nie ma osobowego boga lub życia po śmierci. Że najbardziej upragnioną rzeczą na świecie jest prawo do szczerości wobec samej siebie, to jest do Uczciwości. Że jedynym, co ludzi od siebie różni, jest inteligencja. Że jedynym kryterium oceny jest to, czy dzięki naszym działaniom stajemy się szczęśliwi czy nieszczęśliwi”.

Wysokie niskie

Powołując się na Kennetha Goldsmitha („Uncreative Writing. Managing Language in the Digital Age”) Michał Rusinek omawia teorię intelektualnej kapitulacji. Kapitulują intelektualiści, pragnący tego samego co zawsze: umrzeć, zasnąć itp. itd. Goldsmith, który jako profesor na Uniwersytecie Pensylwańskim uczy młodzież „nietwórczego pisania”, ogłosił kres oryginalności. W dobie internetu wysiłek twórczy, wymyślanie czegoś, czego przedtem nie było, nie ma żadnego sensu. Wszyscy mówimy cudzy(mi)słowami. „Świat jest pełen tekstów, mniej lub bardziej interesujących; ja nie chcę tworzyć kolejnych”. Jego kurs uncreative writing cieszy się zasłużoną popularnością.

O globalnym zasięgu zjawiska przekonuje paradoksalny wywiad  Jacka Żakowskiego z Dodą, opublikowany ostatnio w „Polityce”. „Odkąd jestem sławna, przestałam czytać prasę - deklaruje Doda. – Intensywność emocji, których dostarcza mi mój zawód, zmieszana z moją nietypową naturą i dążeniem do wolności ducha, sprawiła, że świadomie odcięłam się od bycia «nieoczytanym» “.

Tylko ktoś tak kampowy jak Doda może mieć jeszcze aspiracje. W przeciwieństwie do swego rozmówcy Doda pozbyła się także internetu. „Nawet Wiadomości codziennie nie oglądam. Do niczego mi nie są takie wiadomości potrzebne”. I dalej, wciąż kampowo: „Przyjaciel kupił mi w Paryżu taką strasznie grubą książkę. Wyznanie esesmana, który opisuje, jak doszedł do tych wszystkich zbrodni, jak się z tym czuje, co teraz uważa. Niesamowite. Czytam z wypiekami”. Jacek Żakowski, który przyznaje, że książki nie przeczytał (to dla niego „za straszne”), w rewanżu próbuje Dodę zagiąć z ekonomii.

Chciałabym to jakoś skomentować, ale żaden cytat nie przychodzi mi do głowy, a przecież tego, co myślę, nie napiszę własnymi słowami.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.