Jeszcze 1 minuta czytania

Tomasz Cyz

NASŁUCH:
Judaica

Tomasz Cyz

Tomasz Cyz

Próżna 8, Austriackie Forum Kultury, w ramach XV. Dni Książki Żydowskiej promocja 4. zeszytu pisma „Muzykalia/Judaica” pod red. prof. Michała Bristigera. Po niej koncert pieśni.

Wchodzę na stronę. Od kilku lat redakcja, przy pomocy nie tylko polskich autorów, przybliża poplątaną jak dodekafoniczna seria historię „muzyki żydowskiej”. Czym jest? Czy jej wyróżnikiem jest narodowość, miejsce urodzenia, kod genetyczny, skala, słowo? Po 1945, po 1939 czy 1933 roku jest to jeszcze mocniej poplątane niż u Schönberga.

Słucham pieśni. Najpierw „Miłość” (1931) do słów św. Pawła z Listu do Koryntian Józefa Kofflera (1896-1943). Dalej słodko-gorzka „Kołysanka” (1948) Dmitrija Szostakowicza (1906-1975), w której matka próbuje uśpić synka, śpiewając mu o ojcu zesłanym przez cara na Sybir; muzyka próbuje łagodzić ostre kontury słów, ale do końca nie jest w stanie – nie po to zresztą jest. Dalej Andante z „V Sonaty fortepianowej” (1956) Mieczyslawa Weinberga (1919-1996) – niby to uspokajajace, ale co chwila czuć gorący płomień, jak w jego „Pasażerce”. Jeszcze dwie z cyklu „Pieśni żydowskich” (1916) Dariusa Milhauda (1892-1974). Wreszcie wiersz „Herbst” (1942) Georga Trakla, umuzyczniony przez Viktora Ullmanna (1898-1944), więźnia Terezina i Auschwitz, który kończą słowa „Wie schon sich Bild und Bildchen reiht – / Das geht in Ruh und Schweigen unter” („Obraz na obraz się nakłada – / I tonie w ciszy i spokoju”, tłum. Adam Pomorski). Jak pisać do nich muzykę w trakcie wojny? Jak ich słuchać dziś?

Wracam do domu. Czytam o kolejnym akcie wandalizmu wobec Tomasza Pietrasiewicza, dyrektora lubelskiej Bramy Grodzkiej – Teatru NN. To już nie tylko wandalizm (jak wrzucenie kamienia do mieszkania), ale neofaszystowska próba wyrysowania wspołczesnej gwiazdy Dawida na skórze człowieka, który postanowił przypomnieć historię swojego miasta. Nic więcej. Na dodatek historię prawdziwą, nie wymyśloną, nie zakłamaną czy przeinaczoną. A przecież człowiek to ten, kto pamięta.

Patrzę przez okno mieszkania: na z zewnątrz niemal wykończone Muzeum Historii Żydów Polskich. Ile tajemnic i bólu w miejscu, w którym powstaje ten budynek. Czy uda się nie zapomnieć, nam, ludziom, że „człowieka tak się zabija jak zwierze” (Różewicz)?

Czytam jeszcze o akcji Tarnowskiego Teatru „Gdzie są Żydzi z Goldhammera”, w ramach której mieszkańcy miasta mogą podzielić się wspomnieniami na temat tarnowskich Żydow. Gdzieś w „Pasji 20, 21” wspomniałem, że właśnie z mojego rodzinnego miasta, Tarnowa, 14 czerwca 1940 roku wyruszył pierwszy masowy transport więźniów do nazistowskiego Konzentrationslager Auschwitz, a wśród 728 osób (choć według źródeł liczba ta mogła wynosić nawet 753) – głównie więźniów politycznych i członków ruchu oporu – było ok. 20 Żydów. „Czy wiesz, że przed wojną 45 proc. mieszkańców Tarnowa było Żydami? Czy wiesz, że mieszkali tu od XV wieku?” – pyta teatr. Mieszkańcy odpowiedzą? Lepiej późno niż wcale na zadanie pewnych pytań.

Mija niemal 70 lat od zakończenia II wojny i Zagłady. Kto pierwszy rzuci kamień? Kto pierwszy wskaże stodołę?


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.