Jeszcze 1 minuta czytania

Tomasz Cyz

NASŁUCH:
Chuligan

Tomasz Cyz

Tomasz Cyz

23 listopada skończył 79 lat. Na początku listopada koncertował w Pekinie, potem w Berlinie i Monachium, po drodze jeszcze arbitrował (jednoosobowo) konkursowi kompozytorskiemu w Radomiu; zapewne pisał nuty. W dzień urodzin był w Poznaniu, zaraz potem we Florencji, w grudniu m.in. w Caracas w Wenezueli („Polskie Requiem”) i w Brazylii („Koncert na altówkę”).

W środę 21 listopada miałem okazję współprowadzić spotkanie z Krzysztofem Pendereckim na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Tytuł brzmiał „Menedżer, kreatywność, muzyka”.
Rozmawialiśmy – m.in. o tym, że dziadek Krzysztofa Pendereckiego płacił mu, by ćwiczył grę na skrzypcach i fortepianie (dziadek był dyrektorem prywatnego banku w Dębicy, musiał się więc dość dobrze znać na lokatach pieniężnych i inwestycjach); o tym, czy o kompozycji muzyki można mówić jak o „zarządzaniu nutami” („nie umiem na ten temat nic powiedzieć” padło w odpowiedzi); o sile intuicji, konieczności struktur i codziennej żmudnej pracy podczas pisania muzyki; o dźwiękach do „Rękopisu znalezionego w Saragossie” z 1964 roku („to raczej nie była współpraca, Wojciech Jerzy Has pokazał mi jakiś pierwszy montaż filmu, ja stworzyłem muzykę, każdy zrobił swoje”); o telefonie od Wałęsy i napisaniu w ciągu jednego dnia, a nawet kliku chwil „Lacrimosy” zadedykowanej pamięci poległych w grudniu 1970 roku, wykonanej podczas odsłonięcia gdańskiego pomnika Trzech Krzyży 16 grudnia 1980 roku; o grafice i kolorach partytur muzycznych („ostatnio zauważyłem, że te kolory pozwalają mi się nie nudzić przy pisaniu”).

Po spotkaniu odbył się koncert. Najpierw poznański Meccorre String Quartet wykonał „III Kwartet smyczkowy” (2008), następnie Katarzyna Hołysz (sopran) i Laura Sobolewska (fortepian) wykonały pieśni do tekstów Leśmiana („Pod jednym drzewem”) oraz Gałczyńskiego („A ty mnie na wyspy szczęśliwe zabierz”) z cyklu „Powiało na mnie morze snów” (2011), wreszcie duet An on Bast (Maciej Fortuna – trąbka, Anna Sudy – live electronics) dokonał przetworzeń fragmentów „III Kwartetu” oraz muzyki filmowej do „Szyfrów” i „Rękopisu...”. Nie wiadomo, co było lepsze – czy oryginalne kompozycje Krzysztofa Pendereckiego wykonane z konsekwencją dla zapisu nut, struktury i emocji, czy elektroniczno-dęte wariacje zagrane bez zadęcia, których nie powstydziłaby się londyńska scena klubowa, Open'er czy Sacrum Profanum.

Właśnie ukazała się płyta „Experiment: Penderecki” Piotra Orzechowskiego (Decca / Universal) – młodego polskiego pianisty, wciąż studenta krakowskiej AM, laureata Pierwszej Nagrody na Montreux Jazz Solo Piano Competition (2011) – nazwanego na okładce „Pianohooligan”. Słucham tego intrygującego krążka, na którym znajdziemy m.in. fortepianowe aranżacje-wariacje „Capriccio per oboe”, „Polymorphii”, „Stabat Mater”, „Sinfonietty per archi” czy „Lacrimosy”. Słucham też płyty wydanej w tym roku przez Nonesuch z utworami Pendereckiego („Tren – Ofiarom Hiroszimy” i „Polimorphia”) i Jonny'ego Greenwooda. Słucham wreszcie (i nie mogę przestać!) fenomenalnej ścieżki dźwiękowej do „Rękopisu znalezionego w Saragossie”, która jak film nie zestarzała się ani o sekundę (skąd te dźwięki są? nawet jak zostały sztucznie wygenerowane w Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia, brzmią całkiem naturalnie, blisko, przyjemnie).

I myślę sobie, że największym chuliganem z wszystkich wymienionych, z nas wszystkich, jest wciąż Krzysztof Penderecki.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.