„Do dzisiaj zadaję sobie pytanie, co w impulsach zmysłowych uchodzi za normalne, a co za nienormalne. Czy jest normalny i nienormalny głód? Normalne i nienormalne pragnienie? Czy głód nie pozostaje zawsze głodem, a pragnienie pragnieniem?” – pyta Heinz Heger, fikcyjny autor obozowej autobiografii „Mężczyźni z różowym trójkątem”, wydanej właśnie przez wydawnictwo „Karta”.
Państwo nazistowskie wiedziało, jak odpowiedzieć na jego pytanie. W 1939 r., wkrótce po anschlussie Austrii do Trzeciej Rzeszy, narrator – młody wiedeński student – został skazany z paragrafu 175 niemieckiego kodeksu karnego za podejrzenie o współżycie seksualne z osobą tej samej płci na 6 miesięcy ciężkiego więzienia, zaostrzonego w dodatku o jeden dzień głodówki w miesiącu. Jego kochanek Fred, którego ojciec był wysokim dygnitarzem Rzeszy, uratował się przed więzieniem.
Heger (trzymajmy się tu konsekwentnie fikcyjnego nazwiska narratora; do jego historii i prawidziwej tożsamości zaraz dojdziemy) nie został jednak wypuszczony na wolność: ludzie nie mogli się dowiedzieć, że syn jednego z przywódców partii był zamieszany w (jak pisze) „pedalską aferę”. Kiedy kończyła się kara Hegera, RSHA (Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy) zażądał dla niego dalszego ograniczenia wolności. Była to powszechna praktyka w systemach totalitarnych: zarówno w ZSRR, jak i w Niemczech Hitlera przedłużano w ten sposób wyroki więźniom. Wkrótce Hegera przewieziono do obozu koncentracyjnego. Spędził w nim sześć lat, aż do upadku Tysiącletniej Rzeszy w
1945 r.
„Mężczyźni z różowym trójkątem” to opowieść o systematycznym upodleniu i prześladowaniu jednej grupy więźniów: homoseksualistów, oraz o strukturze i zasadach relacji homoseksualnych w obozach. O tym, że istniały, wiadomo dość dużo – otwarte wzmianki na ten temat można znaleźć np. w „Pięciu latach kacetu” Grzesiuka. W prześladowaniu homoseksualistów przeplata się ludowa homofobia oraz ideologia władzy: jedno i drugie razem stworzyło wyjątkowe piekło.
Już w czasie transportu do więzienia dwóch mężczyzn – skazanych na śmierć za ciężki rozbój – zmuszało go, aby „brał do ust ich członki”. „Brzydziło mnie to, omal nie wymiotowałem, jednak byłem rozbity psychicznie i zupełnie bezbronny wobec nich”. Otoczenie było przekonane, że „ciepła świnia” (tak nazywano gejów) odczuwa przyjemność z seksu z mężczyznami – niezależnie od okoliczności. Okazjonalny seks z gejem nie kalał przy tym „normalnych” więźniów. Oni nie przestawali być „normalni” nawet wtedy, kiedy przez całe lata pozostawali w homoerotycznych relacjach.
Jako homoseksualista Heger zaliczony został do najgorszej kategorii więźniów – tej samej, co Żydzi i Cyganie. „Określano ich jako ludzkie śmiecie, które w ogóle nie miały prawa do życia na niemieckiej ziemi”. Różowy trójkąt, którym oznaczano pasiaki homoseksualistów, był większy od symboli, które przypisano innym kategoriom więźniów. Miał być widoczny z daleka.
Sadyzm był na początku dziennym. Heger opisuje, jak jeden z nadzorców obozowych, SS-Lagerführer, masturbował się publicznie, przyglądając się egzekucji wykonywanej na homoseksualnym więźniu – katowanemu bykowcem na specjalnym koźle. (Torturowany kładł się twarzą do dołu; jego głowa, ręce i nogi zwisały, a pośladki były najwyżej położoną częścią ciała ciała. Nogi przeciągano do przodu i przywiązywano. Samo przywiązanie do kozła było męczarnią).
Heger pracował najpierw w kopalni gliny, potwornym miejscu, gdzie wielu więźniów straciło życie – przygniecionych wagonikami z surowcem dla sąsiedniej cegielni, który wydobywali łopatami. Życie uratowało mu związanie się z kapo: jego kochanek i opiekun przynosił mu dodatkowe porcje jedzenia i przydzielał do lżejszych prac. Inny z jego partnerów i opiekunów uratował go przed śmiercią przynajmniej 10 razy.
Względy narratora były przedmiotem handlu i rywalizacji w skomplikowanym układzie interesów i wpływów wewnątrz obozu. Kiedy jeden z jego opiekunów awansował na „starszego obozu” i nie mógł już utrzymywać z bohaterem intymnych relacji, trzech kapo chciało zająć jego miejsce. Długo negocjowali pomiędzy sobą. Heger nie mógł sam wybrać: jego pozycja była na to zbyt słaba. Powiedziano mu tylko: „jeden z nas będzie twoim nowym przyjacielem”.
Heinz Heger, „Mężczyźni z różowym trójkątem. Świadectwo homoseksualnego więźnia obozu koncentracyjnego z lat 1939–1945”, przeł. Alicja Rosenau, wyd. Ośrodek Karta, Warszawa 2016Wspomnienia Hegera mają ten sam, charakterystyczny dla wielu obozowych opowieści, beznamiętny styl. Narrator opisuje okrucieństwo w sposób oderwany i bezosobowy. Nawet, kiedy się oburza, jego oburzenie pozostaje oderwane od neutralnego opisu. Narrator nie ukrywa, że zrobiłby wszystko, aby przetrwać. „Moja wola przeżycia w obozie była wprawdzie bardzo silna, ale przetrwanie wśród tych esesmańskich bestii miało wysoką cenę – moralność, przyzwoitość i honor”. Więźniowie łapali to w lot. Na przełomie 1940 i 1941 r. do obozu we Flossenburgu przyjechały pierwsze transporty Polaków. Młodzi nastolatkowie z Polski szybko znaleźli sobie opiekunów. Heger: „Dla chłopców z Polski, z których wkrótce wszyscy byli zajęci, nie było to tak całkiem nieprzyjemne, gdyż szybko zrozumieli, że bez swoich funkcyjnych przyjaciół i ich paczek żywnościowych musieliby głodować i pracować tak samo ciężko, jak reszta więźniów. Dlatego też ci Polacy, a nieco później – także młodzi Rosjanie, chętnie przyjmowali takie oferty ze strony obozowej elity”.
Władze Trzeciej Rzeszy pamiętały o wszystkim – nawet w odmętach wojny zajmowały się myśleniem o tym, jak uzdrowić naród niemiecki, z charakterystycznym dla systemu połączeniem brutalności z pedanterią. Jeszcze w 1943 r. szef gestapo Himmler chciał przymusowo leczyć homoseksualistów z ich „niezdrowych skłonności”. Mieli odbywać cotygodniowe przymusowe wizyty w burdelu, aby „poznać rozkosz obcowania z drugą płcią”. Narrator musiał trzykrotnie odwiedzić burdel, a esesman przez dziurkę w ścianie przyglądał się, jak uprawia seks z kobietą.
Podstawą opowieści są nagrane w latach 1967–1968 wspomnienia wiedeńczyka Josefa Kohouta o przeżyciach obozowych. Nie jest to z punktu widzenia historyków relacja idealna. Wszystkie jej elementy są jednak autentyczne: jest to dokument, i to dokument poruszający.
Być może najbardziej poruszającą jego częścią jest zakończenie. Homoseksualiści uwięzieni w obozach nie mogli liczyć ani na odszkodowanie, ani nawet wliczenie spędzonego w nich czasu do okresu pracy, które pozwaliłoby im ubiegać się o rentę. Przez długie dekady po wojnie musieli pozostawać w ukryciu. W obozie, jak wspomina Heger, to więźniowie polityczni byli najbardziej wrogo nastawieni wobec homoseksualistów. Kiedy władze nakazywały wysłać część więźniów na śmierć i wywodzący się z politycznych „starszy obozu” decydował o selekcji, najczęściej wybierał tych z różowym trójkątem. „Po części jest tak do dzisiaj – często ci spośród tych, którzy w demokracji pełnią ważne funkcje, są nastawieni przeciwko nam” – mówi Heger.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).